nie moglam spac, snily mi sie jakies potwory ktore porywaja nemo i po roku wywyalaja ja na bruk...cala we krwi...jezu...
obudzilam sie a nemo obok mojej buzi spi i slodko sobie chrapie..heh..na szczescie...
zaczelam ja calowac po brzuszku to sie rozmruczala przez sen...i zasnelam..
bylam dzis dokramiac bezdomniaki, bo dostalam znowu darmowa karme whiskas.... i wyobrazcie sobie kto mieszka na ogordkach? wymarnialy wychudzony...przerazony mieszaniec! łapy i pychol jak u MCO ale z futrem roznie.. z przodu nieco malo wlochate, za to ogon i tylek jaknajbardziej... przod marmurkowy,tyl bialo marmurkowo rudawy. ogon oczywiscie skoltuniony...wydawalo mi sie ze widzialam skrawki zaplatanego kału? podbrzusze i czesc pyska biale..
oczy ogromne zielone... i takie jakies... wiecie..smutne.
ale zezarlo to cos prawie trzy saszetki whiskasa, podzielilo sie z ciezarna okoliczna kotka, ale nawet pozwolilo mi kucnac i podgladac z odleglosci metra...
zastanawiam sie jaka jest historia tego cosia..kto go wywalil.. i kiedy... i w ogole.. jej...
za raz wam wysle zdjecia z porannych igraszek nemo ze mna w poscieli..to moja jedyna radosc..
