» Czw lis 06, 2014 11:52
Re: Lili - żuchwa się zrosła, domek jest :), rujka - co tera
Dobrze, czy nie, ale jednak podałam jej tabletki. Zadzwoniłam do lecznicy, obgadałam sprawę i wyszło mi, że tak będzie najlepiej. Zrobimy sterylkę a potem zajmiemy się skórą, bo Lilu drapie się na potęgę. O dziwo przypomina jej się o tym, że trzeba orać skórę tylko jak się ruszy. Śpi i odpoczywa bez problemów. Możliwe również, że to drapanie jest wywołane dermatozą hormonalną, a wtedy po sterylizacji problemy powinny ustać. Sterylizacja umówiona na 14.11.2014. Poproszę żeby kici zrobili przy okazji narkozy zeskrobinę i na wszelki wypadek sprawdzili skórę na obecność nieproszonych gości. Stracha mam ogromnego. Lata temu po sterylizacji omal nie straciłam mojej Iry. Do dziś nie wiemy co się wtedy wydarzyło. Komplikacje po sterylkach są niezwykle rzadkie. Mało prawdopodobne żeby zawinił czynnik ludzki. Podejrzewamy, że w organiźmie naszej suni już wcześniej coś robiło bałagan, bo po miesiącu leczenia okazało się, że w jelitach szaleją bakterie, sunia ma usunięty metr jelita i od wielu lat jest okazem zdrowia. Wątpliwości jednak pozostały do dziś, a najgorsza jest trauma. Jak umawiałam Lili na sterylkę sto razy o wszystko pytałam żeby nic nie przeoczyć. Ponadto zostałam wyśmiana przez weterynarza jak nie zgodziłam się na sterylizację 13 dnia miesiąca. Jestem absolutnie nie przesądna, ale w tej kwestii nie zaryzykuję.
Przy tej okazji chciałabym nawiązać do tematu, który zauważyłam na forum już wielokrotnie. Często oburzamy się, że potencjalne domki chciałyby kota all inclusive. Przetestowany, poszczepiony, odrobaczony, wykastrowany, z wyprawką i najlepiej z dostawą pod drzwi. Mnie osobiście tez do drażni, bo skoro już na wstępie człowiekowi nie chce się przy nowym członku rodziny, kiwnąć nawet palcem, to jest duża szansa, że potem będzie tylko gorzej. Myślę, że mam do takiej złości prawo, bo przy każdym z naszych zwierzaków wszystko robimy sami i o nic nikogo nie prosimy. No może z wyjątkiem opieki nad psami w czasie naszych sporadycznych wyjazdów. Tutaj czasem prosimy rodziców o wsparcie. Nasłuchamy się wtedy i choćby przez kwiatek dowiemy się, że jak chcieliśmy to se mamy brać ze sobą, nie cierpię tych sytuacji serdecznie, ale z dwójką dzieci i dwoma psami (13 i 34 kg) podróżuje się nie najłatwiej, więc czasem musimy zacisnąć zęby. Po Gaje jechaliśmy zdezelowanym maluchem ponad 200 kilometrów. Po Irę jechaliśmy tym samym maluchem jedyne 35 kilometrów. Totek dopóki był jedyny zwiedził z nami kawałek Polski, również w tym samym zdechlaku. Teraz mamy zdezelowane, bardzo stare i bardzo duże kombi, ale rodzina znacznie większa. Generalnie uważam, że odpowiedzialny i dobry człowiek nigdy nie będzie wymagał, aby adoptowane przez niego zwierzę było jak ze sklepowej półki. Mimo tego jeśli kiedykolwiek jeszcze będę chciała dać dom jakiemukolwiek zwierzakowi, a jak znam siebie z pewnością tak będzie, to będę chciała takiego, który już jest po kastracji. Może nie mieć oka, łapy, ucha, może być do leczenia, szczepienia, odrobaczanie, ale musi być po sterylizacji. Jeśli nie będzie tak, że mnie los zmusi, to już nigdy więcej nie chcę przeżywać stresu związanego z kastracją zwierzęcia. Do sterylizacji Lilki został jeszcze tydzień a ja już po nocach nie śpię. Także przy kolejnym powiększaniu rodziny, oby jak najpóźniej, poproszę o kota/psa all inclusive, przynajmniej w tej kwestii, ot co.