Nim6..EMIR z guzem w uchu-po operacji, jest DOM u fifi2005!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 16, 2012 17:52 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Dzięki wielkie fifi2005 :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 16, 2012 18:09 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Mam nadzieję,że Klusia zacznie jeść i oczywiście trzymam :ok:
Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek

Miya2

 
Posty: 713
Od: Sob paź 08, 2011 16:17
Lokalizacja: B-B

Post » Wto paź 16, 2012 20:58 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

bardzo, bardzo dziękujemy!

kurczę z jednej strony podtrzymuję w sobie tę iskierkę nadziei na wyleczenie i staram się jej za bardzo nie rozdmuchiwać a z drugiej...Kluseczka przytyła od piątku prawie 100 g! waży teraz całe 2 660 g. wiem, że to niewiele - kotek to nadal skóra i kości, ale przynajmniej nie schudła. dzielny Maluszek wczoraj, jak pisałam bardzo ładnie zjadł całą tackę Sheby i trochę gourmeta, ale za to dziś z apetytem trochę gorzej. tylko pół tacki Sheby, kilka kęsów mięsa, odrobinę whiskasa (tonący brzytwy się chwyta wszak...). no i trochę conva - malutka bardzo nie lubi takiego karmienia. mam w każdym razie nadzieję, że to nie oznaka jakiegoś kryzysu, tylko reakcja na wczorajszy stresowy dzień. dziś też głównie śpi - chociaż rano była, jak na nią, bardzo ożywiona. chodziła po mieszkaniu, ocierała się o nogi - głośno domagała się jedzenia. nie wiem tylko czy ta sheba już się znudziła, bo nie jadła właśnie dziś już tak chętnie.
na kroplówce też dziś już nie był to ten sam kotek, tylko kotek z pazurem. absolutnie nie chciała leżeć w transporterze ani u mnie na kolanach - kazała się nosić na rękach i pokazywać lecznicę. więc jedną ręką ciągnęłam stojak z kroplówką a w drugiej trzymałam kota (w końcu taka jest malutka).więc kotecek ma charakter.
po powrocie trochę zjadła i od tej pory odpoczywa. dziś długo spała schowana w łóżku i na krześle w kuchni - biorę to za dobry znak, ponieważ dziewczyny na początku wątku pisały, że kiedy się lepiej czuła ( na początku pobytu w schronie) nie chciała wcale tak bardzo do człowieka. i chociaż teraz leży mi na kolanach to w ciągu dnia jakby nie było kota - mam nadzieję, że ta potrzeba własnej przestrzeni jest właśnie znakiem powrotu do normalności. gdy czuła się naprawdę fatalnie zaraz po przyjeździe - wtedy się niesamowicie lepiła do mnie. a dziś już jakby mniej - oby był to właśnie jak najlepszy znak. ale znów....nie chcę rozbudzać fałszywych nadziei... już sama nie wiem czy poprawa naprawdę jest czy ja chcę widzieć tę poprawę....
ASK@ - Kluch ma kroplówki w lecznicy na Bemowie, bo mam ją dosłownie niemal pod blokiem, ale pytałam o opcję samodzielnych kroplówek i jest to możliwe. jutro mam mieć "szkolenie". dostanę też u nich potrzebne rzeczy. część leków mam z białobrzeskiej a resztę mogę otrzymać od nich. tylko, że dziś mnie tak lekarki nastraszyły - ile to może być komplikacji przy takim podawaniu w domu - że obawiam się zaszkodzić bardziej niż pomóc. zawsze tylko przy kroplówkach asystowałam i pilnowałam by ładnie leciało. a jeśli zrobię jej krzywdę? albo spowoduję jakieś problemy? ostatnia rzecz jakiej chce to sprawienie, że Kluseczce się pogorszy.
Maluszek będzie miał prawdopodobnie wizytę w piątek na białobrzeskiej - dostałam dziś telefon od b. miłej pani technik, że postarają się nas wcisnąć. pytanie tylko czy ja się wyrobię. mam od 13 do 20 zajęcia na uczelni i to takie naprawdę obowiązkowe. dlatego na wszelki wypadek pytam - czy znacie kogoś kto mógłby ewentualnie z nią pójść na tę wizytę? dopiero w czwartek będę wiedzieć czy wizyta naprawdę się odbędzie, dlatego wolę się zawczasu upewnić, że będzie można opracować plan B. na pewno będę mogła pójść w każdy inny dzień tygodnia - i tak się z dr jagielskim umówiłam, tzn. na wizytę i badanie krwi w poniedziałek/wtorek. ale dziś sami z lecznicy dzwonili właśnie z informacją, że doktor chciałby ją zobaczyć wcześniej i najlepiej w piątek. sądzę, że jeśli Kluseczka nadal będzie się dobrze czuła to można poczekać z wizytą do poniedziałku, jeśli ja nie będę mogła iść w piątek a nie będzie nikogo chętnego by to zrobić za mnie. gdyby jednak czuła się gorzej wtedy taka wizyta byłaby bardzo wskazana. oczywiście finansowo zabezpieczę tę wizytę. więc gdyby ktoś miał znajomych w wawie z nadmiarem wolnego czasu to niech ich trzyma w pogotowiu:)
Sie warten auf mich am Ende der Nacht...Don Vito - 25.10.2010r.; Helmucik - 05.10.2011r.; Stefan - 28.09.2012r.; Fryc Frycunio - 05.10.2015 r.....

Ivarova

 
Posty: 132
Od: Pon paź 01, 2012 7:27
Lokalizacja: Dolny Śląsk/Warszawa

Post » Wto paź 16, 2012 21:00 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

kciukiiii trzymamy mocno!

edit: wydarzenie na facebook: http://www.facebook.com/events/239132122879021/ - slicznie prosze o podawanie dalej. zaprosilam jedynie 1899 osob, ktorych kotylion viva ma w znajomych :)
ObrazekObrazek

klempusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 962
Od: Wto lut 21, 2012 13:13

Post » Wto paź 16, 2012 21:41 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Klempusia - dzięki naprawdę serdeczne. kurczę, mamy tyle pomocy zewsząd,że musi się udać.
Sie warten auf mich am Ende der Nacht...Don Vito - 25.10.2010r.; Helmucik - 05.10.2011r.; Stefan - 28.09.2012r.; Fryc Frycunio - 05.10.2015 r.....

Ivarova

 
Posty: 132
Od: Pon paź 01, 2012 7:27
Lokalizacja: Dolny Śląsk/Warszawa

Post » Wto paź 16, 2012 21:48 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

klempusia pisze:kciukiiii trzymamy mocno!

edit: wydarzenie na facebook: http://www.facebook.com/events/239132122879021/ - slicznie prosze o podawanie dalej. zaprosilam jedynie 1899 osob, ktorych kotylion viva ma w znajomych :)


Aniu, wielki dzięki :1luvu:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 16, 2012 22:02 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

dużżo kciuków :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
i duuużo znajomych Kluś ma :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 16, 2012 22:27 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Ivarova pisze:Maluszek będzie miał prawdopodobnie wizytę w piątek na białobrzeskiej - dostałam dziś telefon od b. miłej pani technik, że postarają się nas wcisnąć. pytanie tylko czy ja się wyrobię. mam od 13 do 20 zajęcia na uczelni i to takie naprawdę obowiązkowe. dlatego na wszelki wypadek pytam - czy znacie kogoś kto mógłby ewentualnie z nią pójść na tę wizytę? dopiero w czwartek będę wiedzieć czy wizyta naprawdę się odbędzie, dlatego wolę się zawczasu upewnić, że będzie można opracować plan B. na pewno będę mogła pójść w każdy inny dzień tygodnia - i tak się z dr jagielskim umówiłam, tzn. na wizytę i badanie krwi w poniedziałek/wtorek. ale dziś sami z lecznicy dzwonili właśnie z informacją, że doktor chciałby ją zobaczyć wcześniej i najlepiej w piątek. sądzę, że jeśli Kluseczka nadal będzie się dobrze czuła to można poczekać z wizytą do poniedziałku, jeśli ja nie będę mogła iść w piątek a nie będzie nikogo chętnego by to zrobić za mnie. gdyby jednak czuła się gorzej wtedy taka wizyta byłaby bardzo wskazana. oczywiście finansowo zabezpieczę tę wizytę. więc gdyby ktoś miał znajomych w wawie z nadmiarem wolnego czasu to niech ich trzyma w pogotowiu:)


W razie czego jestem dostępna w pt, ale tylko między 13-17 i w tych godzinach mogę zawieść Kluchę na Białobrzeską i odstawić do dużego pokoju na Bemowo. W kryzysie mogę poprosić forumową przyjaciółkę kociarę, ale może znajdzie się ktoś bardziej dyspozycyjny czasowo.

W tej sytuacji piątkowej są plusy dodatnie i ujemne jak mawia klasyk... Niewątpliwy pozytyw, to szybkie działanie pod najlepszym okiem, a czas u Kluchy jest b. ważny, oczywista oczywistość. Skoro dr Jagielski chce zobaczyć Dziewczynę wcześniej, to ja nie zastanawiałbym się nawet.

Minus to "obce ręce" i dodatkowy stres dla Kluchy, przyzwyczaiła się już do Ciebie, a tu nagle ktoś nowy gdzieś ją znowu wiezie..

Nic to, musi być dobrze! Klucho walcz o siebie, masz super dom i Pańcię, tylko żyć jak najdłużej!!!

maryniaj

 
Posty: 150
Od: Śro wrz 15, 2010 23:13

Post » Śro paź 17, 2012 10:00 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Robiłam sama kroplówki i jest to na prawdę stres wielki.Dla mnie. Ale można sobie poradzić. Powolutku musi kapać i często łapinę należy trzymać dobrze by kapało.Ale z drugiej strony kot jest spokojniejszy bo brak tak stresujących odgłosów lecznicowych. Tylko czasu wiele zajmuje.
Nasze koty czasm musiały jeszcze do kuwetki pójść podczas podawania i to też w domu jest łatwiejsze. Na pewno na początek dobrze jest mieć zaprzyjaźnioną osobę jako wsparcie. Czy podczas kroplókowania w lecznicy nie możesz poprosic o przeszkolenie?robiłam wszystko (prócz wkładania wenflonu) sama pod okiem technika i w domu łatwiej było.Ważne jest płukanie wenflonu by tak szybko się nie zatkał.

Jesteście z Klusią bardzo dzielne. :ok:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56002
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Śro paź 17, 2012 11:00 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

tez robilismy sami kroplówki naszej Lili. bardzo polecam podgrzac trochę to co bedzie podawane, do temperatury pokojowej albo ciutke bardziej, jak nie ma takiej zmiany temperatury to kot tez sie orientuje dopiero po chwili;-) ze cos sie dzieje.
dziewczyny! dacie rade! wszystkie kciuki zacisnięte! musi sie udac:)
Ivarova :1luvu:
ObrazekObrazek

klempusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 962
Od: Wto lut 21, 2012 13:13

Post » Śro paź 17, 2012 19:13 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

dziś dzień pełen wrażeń - niestety głównie tych negatywnych. zabrałam dziś Kluseczkę jak zwykle na kroplówkę do lecznicy. tam przyjęła nas jakaś wetka, której do tej pory nie spotkałam -ale w końcu podanie kroplówki nie wymaga nadludzkich umiejętności. zmarszczyła nos na samą wiadomość, że to kot schroniskowy. potem było jeszcze gorzej - wenflon w łapince tkwił już 5 dni i niestety się zapchał, nic nie chciało lecieć. co robić? ano trzeba założyć nowy. koteczka dostała jeszcze trzy zastrzyki (catosal, ornipural i synergal), które były dosyć szczypiące, ale dzielnie to zniosła. gdybym wiedziała jak ta wizyta się dalej potoczy to uciekłaby ile sił od tej wetki...zero podejścia do kotów. usiłowanie stosowania jakichś metod siłowych - "niech pani ją porządnie trzyma, za skórę na karku!" i tym podobne złote rady. Kluseczka zdenerwowana już czekaniem w poczekalni podczas golenia drugiej łapki płakała strasznie i próbowała się wyrywać. co udało mi się ją utulić i uspokoić to babsztyl wstrętny usiłował ją szarpaniem "doprowadzić do porządku". wetka zrobiła tak tylko raz - natychmiast schowałam Kluskę do transportera i oświadczyłam, że to jakaś farsa i wychodzimy. to jest kot po przejściach, zestresowany, o którego zaufanie dopiero się staram i nie pozwolę by ją znowu szarpnęła. nie ma co się więcej rozwodzić nad tą kwestią - tragedia. bardzo żałuję, że nie pojechałam od razu na białobrzeską, bo w końcu tak zrobiłam. tam udało się założyć wenflon za pierwszym razem, chociaż kocia trochę się złościła - czemu się wcale nie dziwię. udało mi się też porozmawiać z dr jagielskim, który był chyba trochę zdziwiony tym, że Kluseczka zaczęła jeść i czuje się lepiej (a przynajmniej nie gorzej).
w domu zachowywała się zupełnie normalnie - apetyt troszkę spadł i zjadła tylko pół tacki sheby,ale Kluseczka lubi jeść w nocy więc mam nadzieję, że jutro rano miska znów będzie pusta.
chciałam dać jej trochę conva w strzykawce, ale gdy tylko poczuła, że kładę jej rękę na łopatce i przytrzymuję (delikatnie!) okropnie krzyknęła jakbym ją obdzierała żywcem ze skóry. oczywiście od razu dałam spokój. do tej pory też nie lubiła takiego karmienia, ale co najwyżej burczała gniewnie, ale tak nie krzyczała. martwię się strasznie, że to są konsekwencje dzisiejszej wizyty i że Kluseczka nie pozwoli mi podawać sobie leków - jak do tej pory. czuję, że strasznie nawaliłam i ją zawiodłam;( chociaż wciąż siedzi mi na kolanach i pozwala drapać się za uchem, to obawiam się czy wszelkie działania "paramedyczne" (karmienie strzykawką, podawanie parafiny, leków) nie będą w niej odnawiały urazu i wywoływały stresu.
a tak dobrze szło - dziś znów odrobinę więcej ważyła (przed kroplówką i przed karmieniem). widać też, że ma więcej siły - jest żywsza, więcej rzeczy ją interesuje. kurczę jutro lecę chyba po feliway albo inny specyfik. mogę ją tylko przepraszać i mieć nadzieję, że to nic trwałego ;(
ogólnie stresy lecznicowe znosi bardzo dzielnie - nie widać by się bała. raczej dyskomfort sprawia jej zamknięcie w transporterze jako takie. po powrocie do domu normalnie spaceruje, łasi się, wskakuje na kolana i je - jak zdrowy kot. a dziś ten krzyk przy karmieniu convem. kurczę - czekać? obserwować? umawiać się do kociego behawiorysty?
Sie warten auf mich am Ende der Nacht...Don Vito - 25.10.2010r.; Helmucik - 05.10.2011r.; Stefan - 28.09.2012r.; Fryc Frycunio - 05.10.2015 r.....

Ivarova

 
Posty: 132
Od: Pon paź 01, 2012 7:27
Lokalizacja: Dolny Śląsk/Warszawa

Post » Śro paź 17, 2012 19:25 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

nie martw się, to na pewno wynik dzisiejszego stresu.
Pewnie Klunia skojarzyła Twój dotyk z tym szarpaniem.
Na pewno jutro będzie lepiej :ok: :ok: :ok:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 17, 2012 19:40 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Paulina, daj jej dzisiaj po prostu spokój, musi odreagować stres, będzie dobrze :ok:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 17, 2012 19:42 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Nie martw się,
ten incydent w lecznicy, będzie jej się kojarzył jedynie z tą lecznicą,
a dom to dom, azyl i bezpieczeństwo,
Klusia to wie :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 17, 2012 19:53 Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...

Zawsze wydawało mi się 'Lekarz weterynarii" to osoba wrażliwa dla zwierząt (ludzi tym bardziej), osoba cierpliwa oddana, ale niestety nie zawsze tak jest i też zderzyłam się z taka rzeczywistością jak Ty na szczęście to są wyjątki :ok:
Obrazek
Lara [*] 28.03.2012 Fibi [*] 19.11.2012 Basia [*] 03.02.2013 TRUSIA [*] 24.07.2013 Miłek [*] 01.08.2013 Romisia [*] 24.04.2014 Lidzia [*] 06.05.2015 Gniewko [*] 03.09.2015r. Agat [*] 30.11.2015 Feliks [*] 27.03.2017r. RUDA ['] 07.03.2018r. Kocia ['] 11.07.2019r. LOLA ['] 24.03.2020r. MILKA ['] 03.04.2020r. za dużo Was tu

dilah

Avatar użytkownika
 
Posty: 12558
Od: Wto maja 10, 2011 7:39
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, CatnipAnia, Google [Bot] i 74 gości