Marzenia11 pisze:....
Tak, zgadzam się z Tobą. Tylko lecząc do tej pory od lat u weta zwierzaki z pozytywnym skutkiem ma się do niego zaufanie i idzie też z kotem mającym kreatyninę 2,2 i mocznik 288. Licząc na dobry skutek, tak jak dotąd. Na jakiej podstawie smarti nie mająca wcześniej żadnego doświadczenia i wiedzy na temat pnn miała zakwestionować leczenie weta? O to mi tylko chodzi. ...
W ogóle się nie wypowiadałem na temat smarti. Dla mnie nie jest tu podmiotem, ale skoro się upierasz, to bądź łaskawa zauważyć, że w okolicach 18 stycznia, w poprzednim wątku, smarti została poinformowana o nieprawidłowościach w leczeniu kota. Każdy komu leży na sercu dobro zwierzaka postarał by się te wątpliwości zweryfikować, czy to czytając stosowne opracowania, czy też konsultując się z fachowcami. Tak się nie stało, bo priorytetem okazała się wzajemna adoracja wyrażana w co drugim poście: „ach smari, kocham cię za to co robisz dla tych kotków”. Niestety w istocie okazuje się, że smarti robi niewiele, dopuszczając do sytuacji, w której nie leczona infekcja bakteryjna przynosi kotu cierpienie (najprawdopodobniej tak jest – znaleźć i czytać źródła) i powoduje rozwój nieuleczalnej niewydolności nerek. Rodzi to podejrzenia, że celem smarti nie jest pomoc zwierzakowi, a realizuje ona własne mroczne cele używając do tego kota jako narzędzia. Szkoda tylko, że tak ciężko chorego kota.
Obsługa Carlino zabawna nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Zamiast więc wypisywać kilometrowe, niczemu nie służące wątki ochów i achów, mogła by smarti w tym czasie podciągnąć wiedzę o dolegliwościach podopiecznego, bo niestety rzeczywistość jest taka, że znalezienie weta, który od początku do końca zrobi wszystko za nią, może być trudne w mieście nie posiadającym ośrodka uniwersyteckiego, zajmującego się zagadnieniami weterynaryjnymi. Opracowania dotyczące choroby są powszechnie dostępne, a ich przeczytanie nie wymaga nadprzyrodzonych umiejętności. Wystarczy chcieć.
Moja natura nie pozwoliła mi siedzieć bezczynnie, gdy mój chory kot patrzył na mnie, swoimi żółtymi oczami, z ufnością i wiarą. Nigdy w życiu nie interesowały mnie zagadnienia związane z medycyną, ale dla Olka przemogłem się, bo jest on istotą ode mnie zależną. Dlatego przyjęty przez smarti sposób postępowania i zastosowane priorytety w działaniu, nie znajdują mojego zrozumienia. Nie napiszę więc: „Ach dziewczyny, jakie jesteście wspaniałe”. Nie jesteście. Niezależnie od tego ile razy sobie wzajemnie tak napiszecie. Jednak jak napisałem powyżej, ani smarti, ani całe towarzystwo wzajemnej adoracji nie jest dla mnie podmiotem - liczy sie tylko kot. Stąd nie widze potrzeby usprawiedliwiania nikogo na siłę, bo nic nie da. Mojego przekonania łatwo nie zmienisz, ani nie spowodujesz, że będę cię w tych usprawiedliwieniach popierał. Nie będę.