Święte prawo własności kota Kinga - Prawdziwego Dachowca

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lis 22, 2010 15:59 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Niesamowite ma oczy. A co słychać u Księżniczki?

Weihaiwej

 
Posty: 1594
Od: Pon maja 23, 2005 19:34
Lokalizacja: Wro

Post » Wto lis 23, 2010 23:19 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna to jest na pewno koci Ktoś!
Nie ma żadnych objawów choroby sierocej, a przecież straciła mamę bardzo wcześnie; miała wtedy ok. 2,5 tygodnia. Może nawet mamy nigdy nie widziała, ledwo otworzyła oczki to już ropa je zalepiła.
Czwórka dzieci kizi-Mizi przy każdej okazji mnie ssie, a jej to w ogóle nie pociąga odkąd przestała ssać mleczko.
Bawi się z dziećmi Kizi-Mizi, tak jakby to było jej rodzeństwo.
Zawsze pierwsza przybiega do jedzenia(nie przeznaczonego dla niej) i zawsze skutecznie się
rozpycha między dużymi kotami, które jej ustępują,
Nie wiadomo kiedy zrobiła sie kotem kuwetkowym.
Jest rozpieszczana (tzn, wylizywana) przez kocich wujków, a nawet niektóre ciocie.
Przyjmuje pozy kota dorosłego.
Teraz śpi na na kaloryferze, ale na pewno rano obudzę się mając ją przytuloną do mojej twarzy.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lis 25, 2010 9:01 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Ostatnio niestety bardzo mało czasu miałam dla moich kotów wolnożyjących, bo koty domowe chorowały, niektóre lekko, ale niektóre dość ciężko(znowu Misio miał problemy z pęcherzem, ale także i nie chorująca od 3 lat super wybredna Rysia z ZOO(poważne problemy z jelitami-albo zapalenie albo zmiany nowotworowe), ale na szczęście udało się lekarzom sytuację opanować(raczej zapalenie)i teraz jest OK.

Przy okazji częstych wypraw z kotami do lekarza środkami komunikacji miejskiej co wymagało także przesiadek i oczekiwania na przystankach, a nawet wpadania z nimi do barów, sklepów i galerii kolejny raz przekonałam się (a także osoba mi towarzysząca), że koty budzą pozytywne emocje, zbliżają ludzi i skłaniają ich do zwierzeń na temat własnych zwierząt i tych, które są pod ich opieką. Są to ludzie młodzi i starzy, ale chyba raczej nie pojawiający się na tym forum. Wydaje mi się czasem, że niektóre osoby na forum zbyt pochopnie dzielą ludzi stykających się z kotami na świadomych( dobrych) oraz głupich (złych), karmicieli, rozmnażaczy i dobroczyńców kociego świata (którzy jednak czasem wydają się być pozbawieni serca i empatii tak dla ludzi jak i dla zwierząt).

Wczoraj np. spracowany pan ubogo odziany czekający razem z nami na tramwaj rozczulił się na widok Rysi i opowiedział nam o swojej domowej tłustej kotce i równie ostatnio tłustym(kiedyś chudziutkim) działkowym kocurze rozpieszczanym przez żonę. Kocur ma przyzwoite schronienie, pan myśli o jego dodatkowym ociepleniu styropianem na zimę...

W toaletach galerii handlowej zadziwiła mnie 13-14 dziewczynka z włosami ufarbowanymi na pomarańczowo, która aż przykucnęła, aby lepiej widzieć Rysię i wpatrywała się w nią przez kilkanaście minut jak zahipnotyzowana...

A w poczekalni u lekarza kilkuletnia dziewczynka wzięła Rysię za chomika; rzeczywiście przy jej ogromnym i pysznym persie Rysiunia wyglądała jak wyrośnięty gryzoń.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lis 26, 2010 9:18 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna chyba jednak nie jest dzieckiem Queen.

Może została znaleziona przez kogoś gdzie indziej i umieszczona w piwnicy, bo wszystkim wiadomo, że tam są koty. Tak było z moja pierwszą piwniczanką Ernestyną przeszło sześć lat temu. Ktoś znalazł ją jak miała 3 tygodnie zagrzebaną w piasku i wrzucił do piwnicy. Spotkałam ją złażąca po stromych schodach...Tylne łapki jeszcze ciągnęła za sobą. Urodziła się pewnie w domu, bo nigdy nie widziałam tam wolno żyjącego kota o takim jak ona umaszczeniu.

Wczoraj widziałam po raz pierwszy drugie bure (a tak naprawdę brązowe w pasy(a może i maziaste?) najmłodsze dziecko Queen. Jest już dość duże, kluskowate, grubiutkie,puchate o grubszych nie za długich łapkach. Takie samo wydawało mi się być to czarne widziane wcześniej w nocy. Wczoraj małego czarnego w piwnicy nie widziałam (pewnie spalo).
Queen i jej dwie kopie (większa i mniejsza) były tak głodne, że nawet nie bały się bardzo do mnie zbliżyć. Najmniejsze nawet jadło przy mnie. Musiało mnie wcześniej obserwować z ukrycia.(Z daleka mignęło też coś czarnego średniego).

królewna jest chuda i ma długie chude łapki. Nie przypomina tych dwóch.

Z drugiej strony jednak, Ocelotta do ukończenia 15 miesięcy była chuda jak szczapka i też zastanawiałam się czyim jest dzieckiem(bo została znaleziona w piwnicy, a w piwnicy mieszka wiosna, latem i jesienią ta grubsza część klanu), ale ostatnio będąc jeszcze przed sterylizacją nagle zrobiła się duża i gruba i zaczyna przypominać Queen, albo jej nieżyjącą matkę.

No i Królewna jest kuta na te swoje chude cztery łapki.

Wczoraj przyniosłam pierś kurczaka tylko dla rekonwalescentki Rysi (ale i inne by dostały troszkę po ugotowaniu). Królewna od razu go wyczuła i włączyła swoją syrenę (jak coś chce to piszczy przenikliwie w sposób ciągły).Schowałam ta pierś i inne zakupy dobrze, chciałam chwilę odetchnąć a potem ja ugotować. Przysnęłam i okazało się, że koty kończą coś wylizywać z podłogi. To było skoncentrowane kocie mleko z tubki dla bezdomnych kotów z terenu łowieckiego (nie chcą pić wody a przydałoby im się napić coś ciepłego jak jest bardzo zimno i najedzą się suchego...A wczoraj znalazłam tam w samo południe lód zamiast wody w miseczce).
Zaczęłam szukać piersi, ani śladu. Dopiero później znalazłam woreczek z metką po niej...

Domyślam się kto zainicjował tę kradzież. Dzidziuś i kociaki Kizi-Mizi. Ale i królewna miała w tym swój udział. Bardzo gruby miała brzuszek potem. I zrobiła dziś brzydką kupę...
Kurczak był z dużego sklepu. Mogły tam być bakterie jakieś (chociaż był dość drogi).

Ledwo Rysia wyszła z tego tajemniczego zapalenia jelit, a teraz ten pożarty kurczak. I ona mogła się do niego dorwać...Bo bardzo lubi surowego kurczaka. Ale już od dawna go jej nie daję. Ale na miesiąc przed tą jej tajemniczą choroba dostała i ona (i inne) raz trochę surowego kurczaka, a raz trochę surowej wołowiny). Nawet się nie przyznałam lekarce, która takie praktyki tępi...Może to jednak od tego po miesiącu Rysia dostała zapalenia jelit?

Widziałam Tri i jej syna (brata?) czyli Rudego z przeciwka.

Ale nie widziałam Kizi-Mizi i Kinga. I nie ma Murzyniątka...

Na terenach łowieckich była wczoraj koło południa Midori, Czarno-biały chronicznie gwiżdżący i Whiskas(bardzo głodny, trudno mu się bardzo je suche, może zęby?).
Ale chyba wszystkie inne gdzieś są. Oprócz Murzyniątka...I kiciusia-Krzywej Główki. I tych trzech zaginionych kociakach wykarmionych przez Kizię-Mizię. I ich matki Belli. I tych innych bezimiennych, które nie dożyły zimy, o których wiem i o których nie wiem...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lis 30, 2010 9:33 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Niestety, znowu śnieżna zima. Ładnie, ale dla kotów (i gołębi) zaczynają się trudne chwile. Wczoraj chyba wszystkie stworzenia były zaskoczone tym śniegiem.
Jeszcze, mam przed oczami obraz Kiciusia Krzywej Główki brnącego z rozpaczliwym miauczeniem przez głęboki śnieg do jedzenia, a tu znowu w tym samym miejscu pełno śniegu.
Wczoraj koło południa na terenach łowieckich pod rampą głodne koty.
Padał śnieg, a one były gotowe na przedzieranie się do mnie przez zaspę śnieżną i zmoczenie futerka.
Czarno-biały świszczący, biały i czarny. Biały już taki trochę zmarnowany się zrobił. Chyba jednak na razie jest bezdomny. A czarny nawet wybiegł na chodnik i jadł pod samochodem ; całe futerko miał potem ozdobione płatkami śnieżnymi.
Są bezpieczne za tym bardzo porządnym ogrodzeniem, ale czasem trudno dostać się do jedzenia. Jak się położy jakąś porządną deskę na śniegu to znika niestety. Kolejne kartony będą przemakały. Za to można by pod tam domki im ustawić pod ta rampą. I jedzenie tam kłaść. Muszę tylko znaleźć sposób aby tam łatwo i niepostrzeżenie się jakoś się dostawać... Wczoraj udało mi się dorzucić paszteciki pod rampę. A dla wypicia kociego mleczka i suchego, to nawet w ten śnieg weszły.
Ludzie wkładają im zimą coś do jedzenia, ale przeważnie to zamarza szybko.
Nie wszystkie jednak mają jakieś schronienie i jedzenie w piwnicach.
Niby tak niedużo potrzeba, aby im pomóc, ale dla tych co chcą to robić to jednak bardzo jest trudne...Z różnych względów...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 02, 2010 8:44 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna jest wybitnie inteligentna!

Bardzo szybko nauczyła się(nawet nie wiem skąd), że nie należy biegać po klawiaturze komputera.

Dzisiaj bardzo starannie szykowała się do skoku (tak jakoś parę razy przykucała), skoczyła i wylądowała tuż za klawiaturą

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 02, 2010 13:19 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

I wszystko-jedząca! Wszystko jej smakuje oprócz chrupek dla kociąt.
Przed chwilą nie uspokoiła się dopóki nie zjadła kilku białych fasolek (a chciała więcej!).
Te koty piwniczno-dachowe jedzą różne ludzkie pokarmy(bo ci co mają psy takie im właśnie rzeczy dają) i pewnie jakieś zmiany w ich genach nastąpiły.
Już mnie nie dziwią koty jedzące chleb w stadzie gołębi (i gołębie karmiące pisklęta kocimi pasztecikami), ale widok malutkiej i chudziutkiej Królewny wcinającej fasolę zaparł mi dech.
Nie mogła się tego od nikogo nauczyć!

Nie mam zdjęcia jedzącej fasolę Królewny, ale za to została mi pamiątka po gołębim podrostku jedzącym pasztecik (nie chciał otworzyć dzioba na nic innego najpierw):

Obrazek Obrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 03, 2010 9:15 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Na mojej Kociej ulicy wszystko zasypane i bardzo zimno.

Trikolorka z przeciwka nie zraża się głębokim śniegiem; widziałam ja wczoraj jak o zwykłej porze, biegnąc w tym śniegu wracała skądś (pewnie z polowania w jakiejś piwnicy) na parking.

Ale Kinga ani Kizi-Mizi nie widać.

Za to w piwnicy spotkałam tę czarną kotkę dającą się głaskać. Skoro pozwalają jej być w piwnicy to znaczy, ze nie jest tam nowa...Wygląda na to, ze wróciła tam na zimę.
Czyżby to była matka Luciano, Milusia i Risu-cian (kociska już grubo ponad roczne)?
Wypiła od razu pół dużej miseczki ciepłego wywaru z mięsa.
No i Queen którą wczoraj także spotkałam w piwnicy miała taką groźną minę i takie groźne wąsy jak jej niewidziana przeze mnie od przeszło roku(po epidemii pp) matka.. To pewnie złudzenie ... Teoretycznie jest jednak możliwe, że i ona gdzieś była i wróciła...

Na terenach łowieckich udało mi się trochę nakarmić miziastą kociczkę buraskę, Świszczącego i Whiskasa. Miały nawet kanapkę z wędliną-pewnie jakieś dziecko wracające ze szkoły oddały im swoją-ale nie umiały jej sobie wyciągnąć ze śniegu i rozłożyć na części.
Gawrony by potrafiły! Potrafią nawet rozpakować kanapkę solidnie zapakowaną w papier.
Może te koty jednak mają jakieś schronienie w jakichś piwnicach, a tylko tam czatują na jedzenie... Strategicznie to jest na to bardzo dobre miejsce.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob gru 04, 2010 22:13 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Z Królewny dałoby się chyba łatwo zrobić wegankę.
Lubi fasolę, sok jagodowy i, jak się dzisiaj okazało, także ciasteczka migdałowe.
Właściwie to ona wszystko lubi oprócz chrupek RC dla kociąt.
(I mięsko też...)
Z tymi ciasteczkami migdałowymi to się dobrały z Gigi (ok. 3 lat, biała, głucha i wrzaskliwa złośnica)w korcu maku. Gigi już omdlewała i wymiotowała żółcią odmawiając nawet jedynie tolerowanych ostatnio chrupek RC dla kociąt, ale na zapach tych ciasteczek zamieniła się w lwicę. I tak obie pomrukując groźnie sobie te ciasteczka pożerały, a inne podchodziły, wąchały i rozczarowane odchodziły.
Gigi mięsa nie tyka (oprócz dobrej szynki chyba, ale jej nie daję, chyba że jest chora).

Dzisiaj (na poczcie!) kupiłam sobie książeczkę "Zagubiona w śniegu" Holly Webb.
Na okładce małe kociątko, które z wyglądu i miny przypomina Królewnę (tylko trochę bardziej jest pyzate). Bardzo miła i wzruszająca i dobrze pokazująca charakter kotów książeczka, ale chyba dla dzieci się nie nadaje bo opowiada o czasach kiedy urodzenie kociaków przez starą i upartą kotkę domową(na farmie) nie było naganne.

Główna bohaterka tej opowieści Pusia też była duzo mniejsza i całkiem inna niż czwórka jej rodzeństwa. A więc może jednak Królewna jest córeczką Queen?
Ostatnio edytowano Nie gru 05, 2010 10:16 przez ossett, łącznie edytowano 3 razy

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob gru 04, 2010 22:56 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Ale chrupki dla kociąt "Leonardo" Królewna wcina!

Ciekawe, bo one okropnie śmierdzą. Ale chyba kociętom pokroju Królewny taki zapach właśnie odpowiada najbardziej...Chyba jakimś żółtym serem bo jest też namalowany na torebce, chociaż pisze tam tylko o produktach mlecznych. Ale jest tam też śledź...
Innym ten zapach tez chyba bardzo się podoba, bo przybiegły i "walczą" o te chrupki...

Przy okazji polecam chrupki Sanabelle kotom , które jedząc RC(nawet Intenstinal)
albo Purinę albo Orijen albo Acanę maja rzadkie kupki).

Chrupek Sanabelle dla kociąt Królewna jeszcze nie testowała(bo nie ma w sklepach), ale te dla dorosłych lubi i ładnie gryzie chociaż są duże! Zawierają czarne jagody i to chyba na koty też szybko i bardzo dobrze działa... Wiedziałam już o tym, że niektóre koty (np. moja piwniczanka Wiewióra (miniaturka norweskiego leśnego o niekołtuniącej się sierści!) uwielbiają jagodzianki i zrobią wszystko aby je zdobyć, ale chyba tylko Sanabelle ma je w swoim składzie.
Ostatnio edytowano Nie gru 05, 2010 9:56 przez ossett, łącznie edytowano 1 raz

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 05, 2010 9:36 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna pożera właśnie mój pasztet sojowy z czosnkiem...Próbuje nawet wejść do słoiczka...
Być może jak urośnie to zostanie królową vegekotów.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 05, 2010 10:49 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Dzieci Kizi-Mizi, Pimpuś(pręgowany),Sylwester(Sylwi), Patyczek(Patti) i Kizia-Mizia(czarne) są przesłodkie, uwielbiają się tulić( i ssać godzinami czlowieka), ale mają ADHD.

Obawiam się, że nieodpowiedzialna osoba, która wzięłaby takie małe i jeszcze nieporadne kociątko do domu, po paru miesiącach wyrzuciłaby je na ulicę. Tak było kiedyś z nieżyjącym już od dwóch lat Kiki (zmarł na nierozpoznane pp...), który był bardzo podobny i z wyglądu i z temperamentu do nich.

Pamiętając akrobatyczne wyczyny drobniutkiej Kizi-Mizi mamy na dachach, ogrodzeniach i drzewach muszę być tolerancyjna dla jej dzieci, które uwielbiają wskakiwać na mnie z biegu ( bez względu na to czy siedzę, stoję czy też idę) albo wspinac się po mnie. Być może gdyby Kizia-Mizia wychowywała je dłużej niż ok 5 tygodni to byłyby grzeczniejsze. Ona nie wahałaby się przyłozyć im od czasu do czasu. Ale człowiekowi nie wono dawać klapsów kotom.
Na moje syczenie i inne oralne perswazje nie reagują po prostu.

Do tej pory obyło się bez żadnych wypadków. Ale wczoraj Kizia-Mizi juniorce omsknęła się łapka i wskoczyła do wanny, którą właśnie myłam płynem do naczyń Biały Jeleń.
W wannie było trochę ciepłej , ale nie parzącej wody z tym płynem.
Bardzo się wystraszyła. Ja też. Była trochę zmoczona, osuszyłam ją, ale trudno było mi ja płukać, bo chociaż malutka to bardzo się wyrywała. Penie potem się wylizywała, ale na szczęście ten płyn nie jest bardzo trujący.

Misia, piąty kociak, którego Kizia-Mizia wychowywała do 0k. 3,5 miesiąca jest zupełnie inna i z charakteru i z wyglądu. Spokojna i niekłopotliwa, wstydliwa bardzo ale pieszczoszka(jednak sama pieszczot się nie domaga). Ma grube czarne futerko z nieco szarym podszerstkiem i bardziej okrągłą główkę. Ona chyba jest jednak córeczką Belli, tej co zginęła pod koniec czerwca. Więc chyba ja zabrałam Kizi-Mizi bardzo wcześnie jej rodzone dzieci, a ona z wielkim poświęceniem wychowywała dzieci Belli.Może tylko ten zaginiony razem z maziastymi czarnuszek był jej rodzonym dzieckiem. bardzo była czuła dla tych maziastych-na pewno przypominały jej ich mamę, z którą musiała się wychowywać.

Ciekawe, że okazało się, że córeczka Kizi-Mizi jest naprawdę najbardziej miziastą kicią na świecie.. Narazie jest mikroskopijna, ale może jeszcze urośnie i zmężnieje.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob gru 11, 2010 8:55 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Cztery Gremliny Kizi-Mizi (Pimpuś, Kizia-Mizia Juniorka, Patti i Sylwi)::

Obrazek

Pimpuś
Obrazek Obrazek

Zdjęcia sprzed paru tygodni, ale proporcje sa nadal takie same.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob gru 11, 2010 9:26 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna (może córka Queen?) i inni:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob gru 11, 2010 13:14 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna ma śliczny kolor, a Pimpuś bardzo ładną głowę. Oczy takie skośne, uszy takie fajne duże, a pyszczek szczupły :1luvu:
Ossett, nareszcie zdjęcia :D

Weihaiwej

 
Posty: 1594
Od: Pon maja 23, 2005 19:34
Lokalizacja: Wro

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 80 gości