Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-) Koty zaczipowane

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 02, 2010 13:21 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

Cześć Wszystkim :1luvu:

Się nie odzywałam, bo dla odmiany było trochę roboty w robocie :wink: A w domu ciągle bez kompa (swoją drogą, dzięki temu mieszkanie zaczyna być podobne do mieszkania :oops: )
Poza tym tydzień zaczął mi się dość nerwowo, o czym poniżej :roll:
Sorki, że dość wyrywkowo i nie wszystkim odpowiadam, ale czasu nie za dużo :?

margaretka2002 pisze:Jak to odchudzanie Taci???

Olga, moze u Taci zadziala tez "sosik Viyo" na niechec do surowego? Jak Jonasz wybrzydzal chwilowo przy miesie, to mu polalam tym i zjadl bardzo chetnie. ;)

Jak zasponsorujesz dla trzech potworów, to wchodzę w to :wink:
A niechęć Taci do surowego systematycznie się zmniejsza - chyba nabiera do mnie zaufania, że jej truć nie chcę :lol:


Rakea pisze:OKI coś dziczy... :mrgreen: :wink:

margaretka2002 pisze:Jak to odchudzanie Taci???

pszesz Tacia wygląda wzorcowo :mrgreen:

No, toć samo wczoraj u weta stwierdziłam, ale on mi na to, że "może wyglądać jeszcze bardziej" :ryk:
I żebym w ogóle zapomniała o USG, dopóki jej nie odchudzę, bo wyjdzie sam tłuszcz, a to mi może i bez zbędnych wydatków powiedzieć :mrgreen:


ewar pisze:Ja już raz napisałam,że Tacia przytyła.Mam teraz zabronione (siostra!).Chuda Tacia????? Niemożliwe!

Mówiłaś :lol: Po Twojej uwadze potwierdziłam to wagą :oops: A na zakazy już za późno, bo mamy zalecenie odchudzania od weta :wink:
Ona zresztą już ma mocno ograniczone suche, a mokrego zjada bardzo mało. Jest szansa, że obejdzie się bez drastyczniejszych kroków. Zresztą odkąd zwróciłaś mi uwagę, że jej się przytyło, to już nie tyje - bo wtedy ją zważyłam i stwierdziłam, że masz rację, a teraz ją ważyłam ponownie w zeszłym tygodniu i dalej ten sam wynik, 4,6 kg :roll:
Aha, na pewno nie wpadnę w przesadę i jej nie zachudzę, proszę się uspokoić :wink: :lol:


Marzenia11 pisze:No normalnie do 10 strony doleciałam, żeby wątas odnaleźć..

No normalnie (bądź zupełnie "nie") donoszę - choć nie byłam o to proszona - że dzisiejsza wizyta OKI u weta zaowocowała zaszczepieniem Delci i zaleceniem odchudzania Taci :lol: :lol: :lol:

no po prostu uwzięli się na Taciunię biedną, kochaną moją..... :ryk: :ryk: :ryk: :1luvu: :1luvu: :1luvu:

No, nie mogła się powstrzymać od donosów :twisted:

Na Tacię się faktycznie uwzięłam - zabrałam do weta razem z Delką.

I rzeczywiście - ogłaszam wszem i wobec, że wreszcie mam wszystkie futra zaszczepione :dance: :dance2: :dance:

Ostatni nawrót Delowego kataru był na tyle nieśmiały, że po tel. konsultacji z wetem obeszło się bez wizyty i antybiotyku. Oczywiście natychmiast po konsultacji jej się gwałtownie pogorszyło :mrgreen: Ale też nie na tyle, żeby jechać natychmiast - a po dwóch dniach była znaczna poprawa, po kolejnych dwóch przeszło całkiem. Czyli wczoraj, w dniu szczepienia, pannica była już szalejącym okazem zdrowia :lol: Czyli poza sukcesem w postaci szczepienia możemy odtrąbić też sukces w postaci znacznego wzrostu odporności u dziewuchy :lol:
Została zaszczepiona Forcatem i zniosła to bardzo dobrze - tzn. znów ją dziś rano musiałam z żyrandola zdejmować :mrgreen:

Teraz o Taci :wink:

Najpierw ją muszę pochwalić ogromnie :1luvu:
Pełna obaw ubrałam ją w szelki i wzięłam do samochodu luzem (obecnie mam jedną torbę, a moje kotfory się nie nadają do wożenia razem). Założenie szelek zaowocowało tylko lekkim zniecierpliwieniem (potem wpadła w lekką panikę, bo się wyrwała, jeszcze w domu, z majtającą smyczką). Na ręce dała się wziąć i nawet obyło się bez szkód na OKI :lol: W samochodzie była oczywiście całkowicie spokojna, leżała tak, jak ją położyłam :lol:
Śmiało można ją tak pakować, w szelkach i na smyczy bezproblemowo się wizyta odbyła. Bardzo to miłe zaskoczenie, biorąc pod uwagę jej niechęć do brania na ręce :wink: Tu jej się należą olbrzymie pochwały za kulturalne zachowanie :1luvu: :1luvu: :1luvu:

A teraz, żeby było sprawiedliwie :twisted: Zabrałam ją do weta przede wszystkim, żeby mi pomógł obciąć jej pazury, bo jak próbowałam sama, to... piekło i szatani :oops: 2 pazurki dziennie dało radę (przyznam bez bicia, że nie mam w tym wprawy, bo kotom nigdy nie obcinałam) :oops: Może koleżanka teraz pójdzie po rozum do głowy i pozwoli sobie obcinać w domu bez większych ceregieli :wink:

A małpa jedna, znaczy Hrabina :mrgreen: w poniedziałek mało nie wyjęła Szelmie oka, na szczęście oko całe. A to już drugi raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni :roll: Tać po prostu ostatnio zaczęła mieć jakieś "ale" do Szelmy ostatnio :roll: Mam nadzieję, że wystarczy na początek obcięcie pazurków agresorce :roll: Szelmie na razie nie obcinam, bo ona i tak ma ostatnio przechlapane, a nie zauważyłam ataków z jej strony. Mam nadzieję, że ta lekka przewaga wystarczy i się dziewczyny dogadają :roll: W razie potrzeby Szelmiasta też straci szponki - mam sprzęt i nie zawaham się go użyć :twisted:

Druga Taciowa sprawa u weta wynika, jak się okazało z konieczności odchudzenia :oops: Dziewczynie się zaczęło kołtunić nad ogonem :oops: Drobne kluski, ale tym co miałam w domu nie byłam w stanie tego rozczesać (zwłaszcza przy jej początkującej dopiero "tolerancji" do szczotkowania - okolice ogona jeszcze tej "tolerancji" nie podlegają), a wycinać zwykłymi nożyczkami po prostu się bałam sama, żeby jej krzywdy nie zrobić.
Chitrze uznałam, że zanim się wpakuję w kupno kolejnych piętnastu nieprzydatnych ustrojstw do odfutrzania, zanim trafię na to skuteczne - to sobie najpierw popatrzę, czym to robią "fachowcy" :mrgreen: Teraz już wiem, co mam kupić - chyba coś takiego Ewar ostatnio w jakimś wątku pokazywała :wink:

I teraz, jeśli ktoś :roll: miał wątpliwości, czy Tać należy odchudzić :roll: :roll: :roll: To mamy odpowiedź następującą - trzeba, bo kołtuny się porobiły z powodu utrudnionego tłuszczykiem dostępu do ogonka :roll: Niewygodnie jej jest i higiena osobista szwankuje :mrgreen: Wstyd mi, że do tego dopuściłam :oops: Ale się poprawię, obiecuję :wink:


Z drugiej strony wizyta u weta chyba odniosła pożądany skutek, bo po powrocie pozwoliła się wyczesać o wiele bardziej dokładnie niż zazwyczaj (mam nadzieję, że z pazurkami też tak będzie). Jednak nie ma to jak lekki środek przymusu w postaci wizyt u lek.wet. :roll:
Na swoje usprawiedliwienie, że ciągam zwierza do weta z pierdołami typu obcięcie pazurów i zrobienie porządku z paroma kołtunkami, mogę dodać tylko tyle, że u weta też jego dwie ręce nie starczyły, żeby sprawę załatwić na spokojnie. A ja nie lubię się szarpać i używać jakichś mocno siłowych metod (choć jestem w stanie, jak nie ma innego wyjścia :mrgreen: ).

Jeszcze odnośnie odchudzania Taci :lol:
To melduję, że mam zamiar praktykę na razie przyjąć długofalową i odchudzać mięsem. Czyli za kilka dni wracamy do barfowania :roll: Przy malejącym wsparciu suchej karmy.
Ostatnio przerwa była, bo podawanie młodej preparatów w barfie jest raczej mało skuteczne - wybiera z mieszanki tylko całe kawałki mięcha :roll:

Uffff.... prawie wszystko :ryk:
Zapomniałam tylko o jednym drobnym szczególe....
W poniedziałek była D. i podpisałyśmy coś, co wg niej jest umową adopcyjną, a wg mnie jednym wielkim stekiem bzdur :roll: Ale niech jej będzie :lol:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 02, 2010 13:41 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

No,proszę.Okazuje się,że Tacia to podróżniczka.Kiedy ją Gosiar wiozła do mnie to całą drogę spała spokojniutko.Wetka też mówiła,że w ogóle nie czuła,że ma kota w samochodzie.Nic nie miauczała,nie ruszała się,zero emocji.Fajnie.Wiem,że nie może być za tłusta,bo to źle dla niej,ale przecież nigdy nie będzie to chodzący cień kota.To coś do wyczesywania to furminator,świetna rzecz,ale nie jestem pewna,czy mam akurat ten najlepszy.viewtopic.php?f=8&t=111544.U Taci sprawdzała się chamska szczotka,taka trochę jak do zamszu,ostra,metalowa.Nie wiem,czy to nie znowu jakiś błąd z mojej strony,ale dawała się tym czesać,kołtunków nie miała i była naprawdę wyczesana,a nie polizana.Furminator też był super.Pazurki obcinałam na spaniu,kiedy była lekko nieprzytomna,tak po dwa na raz.Potem mogłam już jedną łapkę załatwić jednorazowo.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56139
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Śro cze 02, 2010 13:44 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

[quote="OKI]
No, nie mogła się powstrzymać od donosów :twisted:
[/quote]

Przecie znana jestem z donosów, oszustw, kłamstw i kradzieży - co nie? :ryk: :ryk: :ryk:
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35645
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Śro cze 02, 2010 14:04 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

ewar pisze:No,proszę.Okazuje się,że Tacia to podróżniczka.Kiedy ją Gosiar wiozła do mnie to całą drogę spała spokojniutko.Wetka też mówiła,że w ogóle nie czuła,że ma kota w samochodzie.Nic nie miauczała,nie ruszała się,zero emocji.Fajnie.Wiem,że nie może być za tłusta,bo to źle dla niej,ale przecież nigdy nie będzie to chodzący cień kota.To coś do wyczesywania to furminator,świetna rzecz,ale nie jestem pewna,czy mam akurat ten najlepszy.viewtopic.php?f=8&t=111544.U Taci sprawdzała się chamska szczotka,taka trochę jak do zamszu,ostra,metalowa.Nie wiem,czy to nie znowu jakiś błąd z mojej strony,ale dawała się tym czesać,kołtunków nie miała i była naprawdę wyczesana,a nie polizana.Furminator też był super.Pazurki obcinałam na spaniu,kiedy była lekko nieprzytomna,tak po dwa na raz.Potem mogłam już jedną łapkę załatwić jednorazowo.


Aaa, to jednak nie całkiem takie ustrojstwo, raczej filcak to był, ale taki podobny do Twojego furminatora :roll:
Te furminatory, które widziałam, to zbyt krótkie zęby miały na ten Taciowy gąszcz.
Do normalnych włosów, to świetna jest ta rękawica, dużo lepsza niż druciana szczotka. Problem się zrobił, bo chciałam Tacię stopniowo do czesania przyzwyczajać - tylko trochę mi czasu zabrakło :roll:
No i ona się bardzo zmieniła - mocno się ożywiła i nie wpada już w takie śpiące zagapy, jak na początku, gdzie rzeczywiście można było z nią prawie wszystko zrobić :lol:
Ja chciałam jej na początku oszczędzić jakichkolwiek dodatkowych stresów w trakcie aklimatyzacji i jak tylko widziałam, że czegoś nie lubi, to odpuszczałam. Miałam nadzieję, że jak się zaaklimatyzuje to stopniowo będziemy się do wszystkiego przyzwyczajać. Błąd i to duży :lol:
Teraz uważa, że jak czegoś nie lubi, to nie musi. I nigdy nie jest na tyle śpiąca, żeby sobie na to pozwolić :mrgreen:

Z pazurkami też teraz zabrakło chwilę, bo za parę tygodni już pewnie by się obeszło bez takich cyrków :roll:
Damy sobie radę, bo jej ewidentnie wizyta u weta pomogła na tempo nauki - wieczorkiem to już był nie ten kot :lol:

Samej jazdy samochodem się nie bałam, bo wiem, że ona spokojna jest - dlatego to ona luzem, a Deli w torbie. Bardziej się bałam tych krótkich odcinków na rękach (do i z samochodu). Zresztą jak jadę z kotem w szelkach, to go wpinam taką króciutką smyczką do pasów, bo kot na kierownicy to nie jest to, co pomaga w jeździe :lol:
Okazało się natomiast, że ona musiała być noszona na rękach - bo jak tylko wyszłam z nią z mieszkania, to natychmiast przyjęła taką pozycję, że spokojnie na jednym ręku się trzymała :wink: A w domu dwie ręce to za mało :mrgreen:

Marzenia11 pisze:
OKI pisze:No, nie mogła się powstrzymać od donosów :twisted:


Przecie znana jestem z donosów, oszustw, kłamstw i kradzieży - co nie? :ryk: :ryk: :ryk:

Pomału stajesz się legendą :lol:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 02, 2010 15:20 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

No i zapomniałam :lol:

Zapomniałam zameldować, że jednak mam jednego pełnoobsługowego kota :ryk:
Delicja uwielbia szczotkę, zgrzebło i rękawicę, głaskana mruczy coraz głośniej, pozwala się brać na ręce (choć dość szybko usiłuje się wymiksować), jada w zasadzie wszystko, podanie leków strzykawką nie sprawia problemów, Orozyme jakby jej pozwolić, to tubkę na razy by wciągała, a udało się nawet raz zakroplić sól fizjo do nosa 8O
Pazurków jeszcze nie próbowałam obcinać, ale w ten weekend zaczynamy naukę i nie spodziewam się większych kłopotów :lol:
Normalnie typowa dzika dzicz :ryk: :ryk: :ryk:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 02, 2010 16:04 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

A jak tam żyje nasza wielka ogrrrromna Myszszsz?
Obrazek

Myszolandia

Avatar użytkownika
 
Posty: 66383
Od: Pon sty 19, 2009 22:48
Lokalizacja: środkowa

Post » Śro cze 02, 2010 20:46 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

Bry wieczorkiem panienkom.Gratuluje zaszczepienia Deli.Dobrze,że już na tyle zdrowa żeby kicię zaszczepić :mrgreen: Moja Taciunia będzie przeżywać piekło odchudzania :roll: No jak mus,to mus,będzie jeszcze piękniejsza :1luvu: Dużo zdrówka wszystkim kiciom. :kotek: Oki ,kochanie nie można tak dużo pracować,bo będziesz lepsza niż ja :1luvu:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocurzyca41

 
Posty: 15548
Od: Pon gru 07, 2009 22:34
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 02, 2010 21:04 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

OKI, doprowadź mi Taciunię do porządku! :twisted: :lol: :lol:
Fajnie, że się wreszcie odezwalaś! :D :D

Ciekawi mnie ta umowa... :twisted:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Śro cze 02, 2010 22:51 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

oj, cos widze, ze to wasze leczenie jest do d...y, bo wciaz ten "wirus" panuje i jest bardzo aktywny :D No, bynajmniej u mnie jest wktywny 24h/dobe :D

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Czw cze 03, 2010 7:48 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Czw cze 03, 2010 9:05 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

Dobry Świąteczny :D

kociczka39 pisze:A jak tam żyje nasza wielka ogrrrromna Myszszsz?

Mysz świetnie :lol: Świergocze bez przerwy, terroryzuje Dużą, bawi się z Rudym i jest szczęśliwa :piwa:


kocurzyca41 pisze:Bry wieczorkiem panienkom.Gratuluje zaszczepienia Deli.Dobrze,że już na tyle zdrowa żeby kicię zaszczepić :mrgreen: Moja Taciunia będzie przeżywać piekło odchudzania :roll: No jak mus,to mus,będzie jeszcze piękniejsza :1luvu: Dużo zdrówka wszystkim kiciom. :kotek: Oki ,kochanie nie można tak dużo pracować,bo będziesz lepsza niż ja :1luvu:

Bez obaw :ryk: Taka robota - 2 dni pracy na tydzień siedzenia w necie :lol: Choć wolałabym, żeby te proporcje się już zmieniły :wink:
Postaramy się odchudzać Tacię bezboleśnie :roll: Tak sobie przypominam, że Szelma i pierwsza moja Kicia też przytyły trochę po sterylce i udało się je odchudzić bez drastycznych posunięć. Może tylko trochę wcześniej zareagowałam wtedy, pewnie dlatego, że sama te sterylki robiłam i czujna byłam bardziej :roll: A z Tacią uświadomiłam to sobie dopiero, jak Ewa zwróciła uwagę, że koteczka się robi kulista :wink:
A Deli już całkiem wydobrzała :lol:


kalair pisze:OKI, doprowadź mi Taciunię do porządku! :twisted: :lol: :lol:
Fajnie, że się wreszcie odezwalaś! :D :D

Ciekawi mnie ta umowa... :twisted:

Doprowadzę, bez obaw :lol:
Poświęcę się i nabędę tych piłeczek z dzwonkiem, co jedną w gratisie z Kuchni Pupila dostałam :roll: I duuużo zatyczek do uszu, żeby nie oszaleć :lol:
Bo to jedna z niewielu piłek, z którą Tać może ganiać niemalże godzinami, tylko zazwyczaj Delicja jej szybciutko piłkę odbiera :mrgreen: A Tać za wolna, żeby nadążyć :wink:
Takie cuda http://www.kuchniapupila.pl/kot/zabawa/ ... p723368448 okrągłą mamy i koty szaleją :lol: Ja też, bo łomot to cudo nie z tej ziemi robi :twisted:

Szkoda gadać... :wink:


Kociara82 pisze:oj, cos widze, ze to wasze leczenie jest do d...y, bo wciaz ten "wirus" panuje i jest bardzo aktywny :D No, bynajmniej u mnie jest wktywny 24h/dobe :D

Kochanieńka :lol: Leczenie bardzo skuteczne jest póki co - brak nowych objawów :mrgreen:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 03, 2010 9:11 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

Fajne te piłeczki! :D E tam, lomot..Przewrażliwiona jesteś.. :ryk: :ryk:
OKI, już masz kompika?!
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Czw cze 03, 2010 9:25 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

Ano mam :lol:
Nie wiedziałam, czy się uda na długi weekend, ale się udało :lol:

Ja przewrażliwiona?! Czekaj no, podeślę Ci kilka :mrgreen:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 03, 2010 9:30 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

A moje futrzaste maupy olewają tę piłeczkę :evil: na szczęście dostałam w gratisie. Leży nietknieta łapą, jedynie obwąchana.
U mnie hitem są piórka na patyku oraz zwykłe szare grzechoczace myszki :mrgreen:
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35645
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw cze 03, 2010 9:32 Re: Wariatkowo 4. Leczenie zachowawcze ;-)

U mnie tylko Szelmy toto nie rusza :lol:
Za to Tacia i Deli szaleją, tylko Tać ma utrudniony dostęp :lol:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 689 gości