[quote="Lidka":1cod4y2c]
Dobrze, że Agn ma inaczej myślących wetów.[/quote:1cod4y2c]
Nie wszystkich i nie każdy w każdym temacie myśli [i:1cod4y2c]sensownie[/i:1cod4y2c]. Musze wiedzieć do kogo z czym uderzyć. Dlatego tak bardzo by się przydało jakieś odgórne przedyskutowanie i ustalenie pewnych, choćby luźno zarysowanych, zasad w tym środowisku. Żeby np. wet, który nie usypia i nie sterylizuje aborcyjnie potrafił nie tylko zapodać taką opcję, ale też `przekierować` do kogoś, kto to robi. Owszem, zawsze i tak wet będzie musiał zastosować się niejako, do decyzji opiekuna, ale żeby choć informował, że jest taka możliwość i z jakiego względu jest ona najwłaściwsza.
Głupoty i okrucieństwa ludzi nie wyeliminujemy z zasady, ale niech środowisko wetów tez bierze odpowiedzialność za sytuację bezdomnych zwierząt w tym kraju. [O ilość pacjentów nie powinni się martwić - zawsze ich będzie za dużo, do możliwości ich obsłużenia.]
[quote="mimbla64":1cod4y2c][quote="Jana":1cod4y2c]"Moi" weci zalecają sterylizację - i c z tego? Ludzie potrafią ich oskarżać, że chcą sobie nabijać kabzę (koszt operacji vs. koszt zastrzyku czy tabletki

). W poczekalni leci nawet filmik "uświadamiający". Ale sterylka to koszt, a kociaki są takie śliczne

I[i:1cod4y2c] o co pani chodzi, moje kociaki nie będą bezdomne, ja im wszystkim znajdę dobre domy![/i:1cod4y2c][/quote:1cod4y2c]
Całkiem poważnie pomyslałam, że niektórzy weci mogą mieć opory w obawie przed oskarżeniami o wyciaganie kasy. Choć kiedy się policzy koszt zastrzyków, to zabieg sie chyba po czterech zwraca.
Nie wiem jak odczuwają to weci, ale mi dość mocno ciąży poczucie odpowiedzialności, kiedy namawiam kogoś na sterylizację. Mam obawy, a jeśli coś pójdzie nie tak. Co innego, kiedy ktoś sam się decyduje.[/quote:1cod4y2c]
Jana - nie chodzi o to, by [i:1cod4y2c]zaraznatychmiast[/i:1cod4y2c] do ludzi dotarło - ale już sama taka postawa wśród wetów, o której wspominasz nie jest ani tak częsta, ani tak oczywista, jak my byśmy sobie tego życzyli. Dlatego choćby to [taka właśnie postawa] powinno być niejako `obligatoryjne`, wpisane w etykę zawodu.
Mimbla64 - weci lecząc zwierzaka `nabijają sobie kabzę` każdym zaleceniem wykonania jakiegoś zabiegu, czy podjęcia określonego trybu leczenia. To przecież ich praca - to dla ludzi ciągle leczenie zwierząt, dbałość o ich los nie jest czymś oczywistym. [Gdy chodzi o leczenie dziecka, czy w ogóle - człowieka - nikt nie podważa tego, że ma być ono leczone zgodnie z zaleceniem lekarza; gdy chodzi o zwierzę ciągle zdarzają się ludzie, którzy kalkulują `po najniższych kosztach`. Np. szczepią psa na wściekliznę, bo taki jest wymóg prawa, ale już na wirusówki - niekoniecznie.]
I tu wkracza to, co napisała Mała1 - prawo, ustalenia konkretnych konsekwencji za niedopilnowanie konkretnych spraw. Jeśli ciągle łatwiej jest nabyć dziecku zwierzaka niż pudełko klocków Lego, wymienić tego zwierzaka na `lepszy model` kiedy stary się `popsuje` i wszystko to zupełnie bezkarnie, to tylko pewne ustalenia prawne mogą powstrzymać niektórych ludzi przed takim traktowaniem zwierząt.
Przede wszystkim powinien być zakaz rozmnażania zwierząt poza licencjonowanymi hodowlami. Nie wiem, jak to jest teraz rozwiązane w związkach kynologicznych i felinologicznych, ale zdaje się, że związki nie dysponują żadnymi narzędziami prawnymi, by ukrócić zarówno okrucieństwo w hodowlach [a takie się zdarza], jak też rozmnażanie przez hodowcę [wcale nie pseudo] poza związkiem. Jedyne, co może zrobić związek, to wykluczyć z członkostwa - a przecież wielu takich `wykluczonych` dalej rozmnaża swoje suki i kotki przy każdej cieczce, czy rui już bez rodowodu.
[BTW - w niektórych stanach USA jest taki zakaz i każdy, kogo przyłapie się na rozmnażaniu i rozprowadzaniu psów, czy kotów bez posiadanej licencji podlega karze.]