Ludwisia wrócila z nami.
Bardzo źle wygląda. Bardzo źle się czuje. Ania obstawiła ją lekami na maxa. Ale czy ruszy...? Mała dostała gentamycynę dożylnie, a o 23.00 mam dać jej jeszcze zastrzyk z genty. Dostałyśmy jedzonko do nabierania w strzykawkę i dawania malej. Do tego calopet. No i cały zestaw do noska. 2 rodzaje kropli, gruszkę do odciągania gilków i olejek do inhalacji.
Byla próba podania jedzenia i kropelek. Jest bardzo trudno. Ludwisia jest już bardzo wymęczona tą chorobą i nie współpracuje. Wyrywa się tak jak wcześniej. Szkoda, że nie rozumie, że to dla jej dobra

Taki ciężki koci katar widzę pierwszy raz.
Przyznam, że jestem pełna obaw...... i bardzo się boję, czy rano gdy wstanę Ludwiczka jeszcze będzie z nami....
Jutro dobrze byłoby, gdyby Ludwinia trafiła do lecznicy jak najwcześniej. Niestety nie jest to możliwe z naszej strony, bo nie będziemy raczej mobilni

tam byłaby dopilnowana jak trzeba.....ale w takiej sytuacji musi wytrzymać do 16 .....
Niestety czujemy też , że czas na przerwę w tymczasowaniu. Wiem, że pisałam o tym kilkakrotnie, ale teraz już pękamy na poważnie. Za duże obciążenie psychiczne mamy ostatnio. Bardzo przeżywamy choroby i śmierć tymczasowych kociaków. Nie śpimy, martwimy się. Po prostu już tego za dużo.
Na pewno wrócimy do tymczasowania, ale musimy odpocząć psychicznie inaczej oszalejemy chyba....