KM-Lodz pisze:Odnośnie pomówień w kwestii kotów z grzybicą.
Sprawa jest sprzed blisko 3 lat, kiedy to karmicielka zadzwoniła do mnie, iż niejaka pani o pseudo Iwcia zostawiła ją, a ona sobie nie radzi z adopcją kociąt.
Telefon do mnie dostała od kogoś.
Po fantastycznej, pełnej napięć relacji, ja i moje wolontariuszki zaczęłyśmy się zastanawiać, bo oskarżenie jest poważne.
Byłam na miejscu tylko raz, zabrałam 2 kociaki.
Dziewczyny złapały tam dwie kocice na sterylizację - same je zawoziły i przywoziły:)
2 maluchy zostały złapane i zawiezione do lecznicy, gdzie dostały 1 dawkę szczepionki i z uwagi na to, iż nie miałyśmy wtedy dostatecznej liczby domów, Pani miała się nimi opiekować aż do momentu podania 2 dawki.
Miałam nie pisać na tym wątku, nie należę do żadnej z fundacji ani nie jestem związana z żadną z nich.
Jestem osoba prywatną i to, co robię, robię kosztem swojego czasu i nakładów finansowych, ale zostałam niejako wywołana.
Rzekoma sytuacja, o której Pani pisze miała miejsce w czerwcu 2008 roku.
Karmicielkę poznałam wcześniej przez Femkę, zgłosiła się do mnie z prośba o pomoc, bo w garażu firmy gdzie pracuje okociła się kota i ma 5- tkę maluszków, wiem, że wcześniej z taka prośba zwracała się do innych osób, niestety nie otrzymała jej od nikogo.
Ja nie mogłam przyjąć do domu matki z piątką kociaków, nie jestem fundacją nie mam miejsca ani funduszy na przyjęcie takiej gromady, tym bardziej, że w tym okresie był u mnie tymczasowo chory kot, który wyszedł z dużego skupiska kotów, a maluszki były pozbawione wszelkiej odporności, jeszcze zbyt małe, aby je zaszczepić. Jednak nie zostawiłam tej Pani bez pomocy, próbowałam znaleźć dom tymczasowy dla maluchów również tu na miau, niestety sezon maluchowy był w pełni.
Tu wątek garażowej rodzinki
viewtopic.php?f=13&t=75599&hilit=biedronek.
Jak tylko maluchy były na tyle duże, aby iść do swoich domów zaczęłam im szukać domów stałych, znalazłam dla trójki, tuż po adopcji trzeciego, maluszka przez dom stały, karmicielka poinformowała mnie, że pozostałe 2 kociaki zabrała fundacja Kocia Mama.
Nie wiem, co powodowało karmicielką, że oddała kociaki właśnie Państwu, być może troska o ich życie, bo maluchy zaczęły wychodzić na parking, nie zgadzałam się z tą decyzją, ale nie miałam tu wiele do powiedzenia, bo kociaki były pod opieką tej Pani i to do niej należała ostateczna decyzja.
Domy dla trójki maluszków, które mi się udało znaleźć ostatecznie akceptowała ta Pani, była przy rozmowie i przy adopcji, pojechałyśmy razem odwieźć maluszki, dostała pełne namiary na domy docelowe, dane i nr tel., aby móc dowiadywać się, co słychać u maluszków i jestem przekonana, ze później utrzymywała kontakt z nowymi domami dzieciaków.
Zanim rzuci Pani oszczerstwo na kogoś wypadałoby poznać fakty i pisać zgodnie z prawdą.
Kocięta były zdrowe, odrobaczone i nie miały grzybicy, być może, dlatego tak chętnie i szybko Pani je zabrała. Mamę maluszków wykastrowała karmicielka na talon z UM, sama ją zawiozła do lecznicy i sama ja odebrała z niej.