Fajny wątek, dopiszę się chociaż historie moich kotów są raczej banalne ...
Psotka (ruda na fotce w opisie) była kotem zaplanowanym i przemyślanym. Znajoma znajomej

miała kociaki na wydaniu, wtedy dwumiesięczne. Cztery czarne kocurki i ruda koteczka. Zdecydowaliśmy się na kotkę i pojechaliśmy. Zastaliśmy cały zwierzyniec, dwa psy, ze trzy dorosłe koty i pięć maluszków. Ruda była o połowę mniejsza od swoich braci. Bardzo płakała jak ją wieźliśmy, potem nieprzespana noc z płaczącym kotem leżącym na szyi, ale już kolejna była spokojna. Kociak był odrobaczony, nie wyglądał na chorego, ale nie chciał jeść - mokre dla kociąt, suche, śmietanka, gerberki, jedzenie ze stołu - nic, a właściciele mówili, że kotki już normalnie jedzą. No to weterynarz, ja się wtedy na kotach szczególnie nie znałam, ale dziwna wydawała mi się taka różnica w wielkości rodzeństwa, okazało się, że słusznie. Mała była niedożywiona, za mała jak na 2-mies kocię (podobno wyglądała jak 2-3 tygodniowe

), niedorozwój mięśni. Dostała porządną dawkę zastrzyków na wzmocnienie i dietę (gotowane skrzydełka w formie papki z gotowaną marchewką itp.) przez ok 3 miesiące. Kicia podrosła, ładnie się rozwinęła, ale pozostała bardzo drobna i niewielka, wybredna w jedzeniu i chuda niczym szkielecik. Ale jest przekochanym kotem po podłodze poruszającym się tylko gdy jest to absolutnie niezbędne bo nie da się przeskoczyć górą

Żadne wysokości jej nie straszne

Teraz ma już 10 lat i jest stateczną kocią damą, kotem totalnie kolankowym i miziastym, ale tylko na własne życzenie.
Skierka (bura na fotce w opisie) została rok temu znaleziona przez znajomych. Została wyrzucona na balkon jakiegoś pustostanu, z którego nie miała jak wyjść (szczebelki były czymś szczelnie zastawione), ktoś wrzucił tam ok 2-mies kociaka bo nie było jak tam wejść

Pani, która znalazła maluszka nie mogła go zatrzymać ze względu na szynszyla i dwa psy, z czego jeden ciężko chory, dostawał szału na widok kota, dwa dni przesiedział zamknięty w łazience bo pani szukała domku nie chcąc odwozić malucha do schroniska. No i tak wiadomość dotarła do nas, nie zastanawialiśmy się długo, zważywszy na wiszącą nad kociakiem groźbę schroniska, pani nie mogła dłużej stresować cieżko chorego psa. I tak trafiła do nas Skierka. Na szczęście była zdrowa, tylko troszkę niedożywiona. Teraz ma już rok i jest moim drugim przekochanym skarbem, niesamowicie mruczącym najpiękniejsze kołysanki, na kolana nie przychodzi z własnej inicjatywy, ale zawsze śpi w łóżku przytulona do mnie lub ślubnego

a jej ulubiona zabawa polega na rzucaniu kłębka włóczki, który przynosi w zębach, wyciąga spod łóżka jak wpadnie - no normalnie aportuje jak pies
