Witam Dziewczyny. Wiem, wiem miało mnie tu nie być

Jestem na chwilkę bo juz wszystko zrobione i zaraz moge polec w końcu w pościeli i złapać chwilkę wytchnienia przed kolejnym cieżkim dniem. Ze zdrowiem nadal krucho. Lepiej z pogodą bo ustąpiła , śnieg stopniał całkowicie i zrobiło się całkiem znośnie.Wczoraj na jedzonko z kotkow piwnicznych, zjawił się tylko Boguś. Bardzo mnie to zmartwiło bo nie wiedziałam co z Dyziem i Stelcia po tym jak facet zamknał im piwnicę.Martwiłam sie gdzie siedzą w taka śnieżyce. Martwie sie o Stelcię głownie zeby sie teraz nie wpakowała przez to w jakieś tarapaty. Już raz dała sie zamknać w piwnicy i prawie zagłodzic na śmierc.Jak ja zobaczyłam wyglądała strasznie, nic nie ważyła a z dróg rodnych miała krwotok. Być moze była truta w tej piwnicy. Cztery miesiace Stelcia dochodziła u mnie do siebie.Jak ja zabierałam to była tak słaba ze lała sie przez ręce. Nawet nie potrzebowałam transporterka. Wziełam ja wtedy pod kurtkę a to zupełnie dzika kotka.Stelcia latem po sterylce wróciła na wolność i do tej pory mieszkała juz ponad rok w tej piwnicy. Wczoraj sie dowiedziałam od Pani która tam mieszka ze podobno jacyś mlodzi się tam latem wprowadzili i dlatego teraz są takie cyrki z ta piwnica. Wczesniej mieszkał tam jakiś Policjant, który nie miał nic przeciwko i piwnica od dawna była cały rok otwarta dla kociaków.Ale pan zmarł. Natomiast garaz w ktorym mieszkała Dina, Róża i Miłek został sprzedany. Stad ten remont no i koty nie mają schronień.Postawienie budek w tym miejscu jest bardzo ryzykowne. Obok jest szkoła, ludzie wychodza z psami, za garażami pija tacy różni. Myślę cały czas co zrobić. Narazie za garazem stoi jedna budka co mi ja ten nowy właściciel wystawił z garazu. Co zrobił z druga nie mam pojęcia.Szkoda.W kwestii rozmieszczania budek jestem bardzo ostrozna.Budki nie moga być widoczne, zwracać uwagi. To mobilizuje innych często do zniszczenia lub naraza same koty, bo wiadomo gdzie sa budki, tam muszą być koty.Mój Tato mi powtarzał ze jak coś robisz to rób to dobrze albo nie rób wcale.Pewnie przez to niektórzy zarzucają mi zbytnia dokladnosć lub przesadzanie.Mój Maż juz zrozumiał że jeśli cos robimy razem w kwestii budek to robimy po mojemu, bo w przeciwnym razie będzie potem sto poprawek.Dlatego wiem ze kwestia zrobienia czy zawiezienia budki to nie wszystko. Trzeba cała reszte zrobić dobrze po to aby kociak był zadowolony a człowiek spokojny. Za chwilke umieszcze zdjecia budki Zezolci. Jak juz pisałam to kiepski teren.Budka moze być w tym miejscu narazona na zniszczenie. Dlatego całą reszte postarałam sie nadrobić sztuka kamuflażu. Na ile będzie skuteczna to sie okaże....Narazie mozecie ocenić sami czy mi sie to udało.Zdjęcia są z wczorajszego dnia.
Dziś do jedzonka przyszła Stelcia i Dyzio. Był też Boguś.Bardzo mnie to ucieszyło.
