Tweety pisze:dzisiaj pomoc kociakom idzie pełną parą. Az serce rośnie

Marek zaliczył Krakvet, maluchy lepiej, już się bawią, jedzą i kupki normalniejsze.
Akima z Lutrą łapia na Bielanach co im w ręce wpadnie. Przed 12-stą miały trzecią mamusię, tatusia, jednego kociaka, zostały im jeszcze 3 maluchy. Oczywiście starszyzna tylko do ciachnięcia, maluchy zostają.
Kinya z Edytą ratują jednodniowe kociaki, którym matka zmarła przy porodzie. Kinya od rana szukała mamki, próbują z Figą od Jawy i Jaro, bo ona jeszcze lubi się zajmować dziećmi i wkurza się, że one się nie dają już niańczyć więc może zajmie się nowymi.
a czy Figa ma mleko?
Wydaje mi się, że wykarminie jednodniówek graniczy z cudem...
Ja niestety leżę i zdycham, więc nici z Wenecji, ale obiecuję w tygodniu tam pójść.
Mam też problem z Kasią - dziś nie dałam jej już ostatniego szóstego zastrzyku, bo to co się z kotką po nich dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie
Tak ją te zastrzyki pieką, że zaczęła się mnie bać, ucieka, nie przychodzi w nocy, ani nawet rano na przytulanki, nie mruczy, chodzi skulona i chowa się pod fotele...
Cztery ostatnie poranki znajduję kupę raczej miękką rozmazaną po całej wannie...
Wcześniej przytrafiało mi się znaleźć podsikiwania - teraz już wiem, że to też Kasieńka - nie poznaję jej.
Faktem jest jednak, że antybiotyk pomógł, przynajmniej na oko, bo ogromna kipa zniknęła, Kasia oddycha swobodnie.
Oczko też lepsze.
W poniedziałek muszę pojechać i z nią i Norą na Sanocką, tylko mam nadzieję zdążyć, bo ode mnie autobusem to muszę do Grunwaldzkiego ode nie i 179, to nieprawdopodobne, ale najszybsza trasa wynosi prawie 50 minut, na przełaj byłoby mi bliżej i szybciej - autem jadę tam 5 min.
