witamy z rana.
rzeczywiście Kocurek (myślę inetnsywnie nad imieniem bo tak szybko się potoczyło, że naswet nie miałam kiedy

) straszliwie płakał w samochodzie. pod koniec (i tak dość krótkiej drogi do warszawy) prawie nie miał głosu

serce bolało słuchać tego...
jak weszliśmy do domku, wypuszczony z transporterka od razu zamilkł i zaczął obchodzić. z kuwetki wyskoczył jak poparzony, RC dla wybredziuszków chcial tylko pozamiatać

pokręcił się jeszcze troszkę i dojrzał kocyk pod stolikiem (przygotowany dla niego). od razu uwalił się, zaczął myć i usnął
koło 24 wszedł na łóżko ale wyraźnie bardziej odpowiadało mu własne posłanie, na którym sie położył po krótkim obejściu mieszkania (ponownym

)
rano w kuwetce nic, choć spodziewałam się tego, ubyło ciutkę suchca a tak...jakby kota nie było. jest rzeczywiście bardzo spokojny i troszkę mało kontaktowy na razie. Ale po takich przejściach nie można się temu w końcu dziwić. musimy do siebie nawzajem przywyknąć
teraz bidulek został sam, niestety do 17... mam nadzieję, że nabierze troszkę pewności, poczuje się jak u siebie.
i potwierdzam, co relatywnie malutko widać na zdjęciach, że jest poprostu srebrno-gołębi

i buźka w ciupek
niebawem zaprezentuję zdjątka z nowego domku. mam nadzieję że już przeszczęśliwego Pana Kota.