» Wto kwi 10, 2007 0:35
W niedzielę widziałam się z panią Krysią (zawiozłam jej mięso dla dzikusów i troszeczkę suchego) i rozmawiałam z nią o tych kociakach, które chcą oddać ludziom. Jest pewna szansa, że uda się panią Krysię przekonać, żeby nie oddawała kociaka do tego wychodzącego domu. To jest dom, w okolicy którego jest jakiś gołębnik - obawiam się, że właściciel gołębnika nie darzy kotów szczególną sympatią. Kiedyś trafił do tego domu kociak z Koła i został otruty. Trochę panią Krysię postraszyłam tym, co może się przydarzyć kociakowi, w rozmowie poszłam w stronę jej zaangażowania w opiekę nad tymi kotami, troski itp. Zaczęła się wahać, pod koniec powiedziała, że może rzeczywiście byłoby lepiej tego kociaka tam nie dawać, tylko ewentualnie mieć ten dom w odwodzie, gdyby nic innego nie udało się znaleźć. Nie sądzę, żebym całkiem ją przekonała, ale może po kilku rozmowach da się przekonać...