Chyba jednak źle się stało, że w momencie gdy bakteria została zidentyfikowana, wetka zaordynowała tylko kropelki do nosa. Nie rozumiem, jak one miały wyleczyć tak przewlekłą i głęboką infekcję. Szeryf stracił chyba przez to dużą szansę, ale miejmy nadzieję, że nie była ona ostatnią.
Nie poddawaj się, coś w końcu musi zadziałać. Choć obawiam się, że jedna metoda czy jeden lek, stosowane po kolei, to a mało, by przegonić to paskudztwo. A ono się tylko coraz bardziej przez to uodparnia i wzmacnia.
Oby Wrocław pomógł. Trzymam!

---