Nie wiem co mam zrobić z tym żarłokiem. Chodzi o Foxa.
Brzuszysko ciągnie się juz niemal po podłodze, a on zachowuje się jakby nic nie jadł. Jak otwieram lodówkę to najpierw wyciagam z niej Foxa.
Jeszcze nie spotkałam się z taki kocim zachowaniem. Potrafi wytropić każdy kawałek żarcia choćby nie wiem jak schowany - kradnie kanapki zapakowane do plecaka syna lub do mojej torebki. Do jedzenia nadaje sie wszystko - sucha bułka, chleb, skórka z pomidora, szczypiorek, cokolwiek znajdzie

Podczas karmienia pochłania błyskawicznie zawartość swojej miski, a potem pcha się z siłą tajfunu do innych misek.
Stoje nad nimi jak kat i bronię dostepu bo Kajtek i Kolcia nic by nie zjedli.
Nie pomaga odpychanie, stanowczy głos, pryskanie, łapanie za skórę na karku i odciąganie. Karmienie w osobnych pokojach też nie zdaje egzaminu bo zamkniety tak się drze, że reszta przerywa jedzenie i leci pod drzwi patrzeć co się dzieje. Jak coś gotuję to muszę bardzo uważać - jak tylko odwrócę wzrok na ułamek sekundy od tego co akurat przygotowuję to już mi to kradnie.
Martwię się o niego bo nie zna umiaru w jedzeniu - nie potrafi skończyć jeść. Jak się za bardzo nażre to zwymiotuje i dalej je. Wczoraj wytropił schowane i zapakowane w trzech reklamówkach psie przysmaki. Tz kupił i zapomniał zabrać do znajomych. Fox natomiast je znalazł i pożarł. Nie mam już pomysłu jak z nim postępowac. Może to jakaś choroba, albo defekt. Sama już nie wiem. Może coś poradzicie