Gibutkowa pisze:Kinya pisze:Coś było robione "po cichu" ???
Mnie osobiście najbardziej sensowne wydaje mi się uchwycenie się - bardzo zlekceważonego tutaj - motywu prawnego. O ile dobrze pamiętam jest osoba, na którą widnieje umowa adopcyjna Tiki podpisana w schronisku. Nie wiem czy powierzenie w dalszej kolejności kotki KM odbyło się "na gębę"
(jeśli tak to gratuluję przezorności
), ale myślę, że znajdziecie jakiegoś prawnika, który doradzi jak sprawę dalej poprowadzić. Schronisko tez powinno się czynnie włączyć.
Były słane pisma? Polecone? Gdzie? Do czyjej wiadomości? Trzeba mieć podkładkę do dalszych działań, takie pisma to absolutna podstawa.
Telefony to wiecie, dziecinada po raz kolejny, można sobie...odpuścić.
Ujmę w jeden wyraz to co napisała Dulencja - TAK.Prędzej zwykłej ludzkiej "naiwności" i zbytniej ufności - do kogo mamy mieć zaufanie jeśli nie do pro-kociej fundacji?Maile wystarczą. Mają taka samą moc jak pisma oficjalne.Ogólnie to, jak to się brzydko mówi, fajnie się sra do cudzego kibla jak nie trzeba go myć. Krytykujesz i krytykujesz - napisz coś konstruktywnego, daj jakieś rady, jakoś wcześniej nikt ich od Ciebie nie dostał a jak jest "po ptokach" to łatwo wtedy mówić "a ja bym zrobiła inaczej" - czemu wcześniej nie napisałaś? Czym jest zatem teraz Twoja wypowiedź jeśli nie "biciem piany" o która oskarżasz innych? Jak nie chodzisz na wybory to nie narzekaj na władzę - taka mi się analogia nasunęła. Szczególnie że nie wiesz o wszystkich działaniach podjętych przez dziewczyny.
A jeśli piszesz o tym że w wątku chodzi o zamkniecie fundacji to jestem jedyną osoba która się otwarcie na tym wątku za taka opcja opowiedziała, gdyż wobec zaistniałej sytuacji nie widzę sensu w jej istnieniu jako organizacji pro-zwierzęcej.
Uderz w stół...
Poniosło Cię, uspokój się, już starczy tu bezproduktywnych pyskówek. Brakuje Ci?
Macie prawo oceniać m.in. fundację i jej działania, inni mają prawo oceniać Was. Sporo osób poczuło się rozczarowanych tym co tu czytało. Bo albo się zakłada wątek i pisze SENSOWNIE, albo się nic nie zakłada i wszystkie działania przeprowadza poza forum. A tak to niepotrzebnie nagrzebane, syf na wątku, chaos ogólny i dezinformacja. I tyle tylko chciałam przekazać.
Wcześniej nic nie pisałam, nie radziłam, bo także naiwnie wierzyłam w Wasze działania - wystarczy? Nie sądziłam, że tak można stosunkowo prostą sprawę skopać - oczywiście opieram się na tym co tu czytałam. Bo niby skąd miałam wiedzieć co się dzieje w Łodzi siedząc 300 km dalej? Nie było na wątku wyraźnego info, że działacie nie uprzedzając "wroga" i prosicie o cierpliwość oraz spokój. Zamiast tego zafundowałyście sobie wielką kompromitację.
Jeszcze raz z całą mocą podkreślę - cieszę się, że nie weszłam w pomoc w "akcji". Kotu bezpośrednio pomóc nie mogę, niestety.
I rada praktyczna na koniec: maile NIE wystarczą. Nasze prawo pod tym względem jest tak dziurawe i uznaniowe, że możesz się zdziwić wierząc ślepo w ich "moc"

Więc lepiej póki czas zmień "prawnika", który takie bzdury Ci sprzedał. Z doświadczenia to piszę. Zamiast się niepotrzebnie pieklić, opracuj sensowną strategię albo poproś kogoś kto się na tym zna, bo na takich głupotach można się boleśnie przejechać. I potem będzie frustracja, za nią kolejny atak agresji

a kot dalej w przysłowiowym lesie...