Maly update:
Milou postanowila wyjsc!
Poniewaz nie dostaje juz tabletek, nie zanosze jej miseczki do schowka, wiec musi sama sie zglosic po zer

No i przychodzi. Nawet o nogi mi sie ociera i oba mrucza!! Ale to ocieranie Milou, to pewnie przez niedopatrzenie

Na dywanie znalazlam kleby, ale powaznie kleby kociej siersci. Nie widze, zeby Godrick sie jakos nerwowo drapal.. Czyzby Milou go sprala??!! Wczoraj w nocy tez byly dzikie wrzaski i tupot. Ciekawe o co poszlo?...
Milou znow meczy katarek i lzawi jej oczko w zwiazku z tym. Ale postanowilam nie brac jej teraz do weta, bo znow bedzie tylko stres. Moze sie cholera przeziebila? Grzanie wylaczone, a tu ostatnio zimno bylo... Ale w koncu futro przeciez ma. No chyba, ze to na dywanie to bylo jej. To juz nie ma
Znow byl rzyg na podlodze i znow przykryty!!

Tym razem w salonie, wiec nie przytargaly recznika kuchennego, tylko wyciagnely kocyk z kociego domku i przykryly wlasnym kocykiem!
Wyjezdzamy w czwartek na 3 tygodnie. Z kotami zostaje mama. Jakby cos sie z futrami dzialo, powiem jej, zeby tu napisala. Tylko w ostatecznosci ma je zlapac i do weta.