Ellza nie martw się, tylko pilnie obserwuj maleńką. Takie dzieciaki są bardzo delikatne, a te od Nakashy miały dodatkowo w niedzielę stres w postaci "mruczenia" - wiadomo, dużo ludzi, zgiełk. Poza tym są przecież razem a czarnulek miał chore gardziołko. NO i przecież nie wiemy jak długo były bez mamy i może zmarzły trochę. To dużo jak na takiego małego kotka...
Wczoraj zadzwoniła pani zwana przez niektórych Jadżką

- mama z Parkowej ponoć w niedz źle się czuła. Z tą panią generalnie trudno się dogadać, więc nawet trudno powiedzieć na czym miałoby polegać to jej złe samopoczucie. Ale ok- trzeba wieźć do weta. POratowała kochana
Szałwia (dzięki wielkie, jeszcze raz) bo ja wprawdzie miałam możliwość tylko samochód+mąż+transporter byli akurat w pracy

A nie trzeba mieć bujnej wyobraźni żeby wiedzieć, że ciężko jest jednak zawieźć gdziekolwiek dziką kotkę bez tych akcesoriów (no może bez męża jakoś by się dało, ale pozostałe się przydają

)
Kota faktycznie jakaś taka smutniejsza, dała się spakować bez protestu.
W lecznicy pozwoliła sobie wyczyścić zęby

, dostała kroplówkę i kilka innych prochów. Muszę przyznać - była naprawdę grzeczna.
Miała pojechać jeszcze dziś. Kochana
Melba już po nią jechała gdy p. Jadwiga zadzwoniła, że kotka... uciekła. Ponoć wczoraj po powrocie z lecznicy się ożywiła i zwiała przez otwarte okienko w łazience.
( To bardzo interesujące, bo sama to okienko zamknęłam jak tylko ją wpuściłam do łazienki. Ale tam mieszka 80cio letnia staruszka, więc mogła otworzyć - w każdym razie szyba pozostała
Ech,życie.

Wkurzające to - kota leczona, prosiłam, żeby jej nie wypuszczały, żeby zwracały uwagę na jej samopoczucie. A tu wzięły i wypuściły...
Wieczorkiem byłam na działce - moje stado jakoś tak...wyłysiało na pupskach. Dwa mają prawie gołe pupy, dwa lekko rzadszą sierść, natomiast dwa (w tym kota Ala - puchate jak zwykle) Muszę złapać ktoregoś z tych gołych pup i zawieźć na zdiagnozowanie
Dziś natomiast poznałam p.Anię (mamę Ewy)-obie były na "mruczeniu" - wczoraj doniosła o znalezieniu 2 maleństw bez mamy. Ktoś je spakował do pudła i zostawił na ulicy (pewnie i tak czuł się wspaniałomyśny, że nie potopił :devil:
P.Ania, Ewa i ich rodzina to wspaniali ludzie - zwierzyniec mają imponujący a i tak starają się pomóc ile tylko mogą.
Kiciaki maleńkie - dwa tygryski, ze 3-4 tyg. Jeden whiskasowy, drugi burasek. Pojechały do brata - troszkę się bałam, że mnie wystawi za drzwi

- bo kicie już tak troche niby jedzą, ale...no jeszcze nie do końca.
Jak wstały to rozdarły twarzyczki. Dostały butlę z mlekiem dla niemowlaków, polizały Gerberka.
Z ogromnym zainteresowaniem obwąchała je kota z Grabówki, która czeka na sterylkę. Nawet polizała...(ale mam nadzieję, ze nie tak, jak jedzenie

)
Zobaczymy co będzie, jakby była tak miła, żeby je podkarmić przez kilka dni to byłoby bosko

TYlko dziś jak macałam jej cycuchy to okazalo się że są już dużo mniejsze niż w niedzielę, więc może nie mieć już mleka (lub chęci), żeby się szkraby karmić(to to ma już coś co przypomina zęby)
Poza tym byli państwo na nią chętni - jak zacznie karmić, to sterylizacja się odwlecze no i wiadomo - niekoniecznie będą czekać. Ale na obecną chwilę najważniejsze, żeby nie zepsuć maluchów...