UWAGA UWAGA!!! w poniedzialek zlapalysmy GOLABKA
Historia jest dramatyczna dla mnie to wogole traumatyczna. Ni z tego ni z owego a pewnie z nieba na ziemie zlecialy dwa pataki jakis drapiezca (Asia wie jaki) zaatakowal golabka, oczywiscie wlacza sie instykt ratowania ale Asia zdrowo myslaca kobieta powstrzymala mnie i pewnie w duchu siebie, wkoncu taka to przyroda jest. Szamotaly sie te dwa pataki zaczely zlatywac inne, duze czarne i sroki a drapiezca nie radzil sobie najlepiej i wkoncu golab mu uciekl wtedy juz postanowilysmy zareagowac i pobiec po ptaszyne. Nasz lup mial dziure na szyi Asia zlapala go i znowu cala w krwi

, wsadzilysmy go do transporterka i do lecznicy.
Maciek troche byl zdziwiony obejzal golabka i powiedzial ze nie wyglada to zle ja zabralam go do domu dalam pic z lekarstwem i ucieklam do roboty bo juz spoznona bylam, moj Lukasz zagladal do ptaka i sie martwil wogole byl odrobine wstrzasniety ptakiem w naszej lazience. Golab podobno chcial pic ale sie gibal caly czas na ta strone na ktorej mial rane nie mogl utrzymac sie zabardzo, Lukasz proponowal zeby ktos kto sie zna na ptakach zaopiekowal sie zadzwonil do Ptasiego Azylu i rozmaiwal z nimi co i jak obiecali ze sie nim zaopiekuja i ze u nich pracuje duzo hodowcow wiec sie zgodzilam zeby go tam zawiesc na miejscu lekarz stwierdzil ze zlapie rane dwoma szwami nie jest duza i raczej bedzie wszystko oki a Golab jest rasowy i napewno znajdzie dom. dzis rano dzwonila i lekarz powiedzial ze jest dobrze ze rana przysycha.
Nie wiem czy to dobra byla decyzjia, duzo w tym emocji mam nadzieje ze golab bedzie mial dobra opieke.
I to juz koniec krotkiej histori dziwnego tymczasa
ps. bardzo przepraszam za bledy i tak dalej jestem kompletnym analfabeta a nie mam czasu sprawdzac pisowni

wybaczcie