Panie i Panowie
wiem, że jest ciężko. Mamy wszyscy trudne zadanie bo w tym co robimy dotykamy spraw życia i śmierci, bólu i cierpienia. Każdy z nas ma też swoje własne przekonania dotyczące eutanazji i granicy, do której należy walczyć. Trzeba to szanować ale w działaności takiej jak nasza powinny być jasne procedury co w danej sytuacji robimy i tego nam brakło. Jako stowarzyszenie musimy je przyjąć i wszyscy potem stosować. Prowadząc działanośc w skali mikro nie jest to może potrzebne, bo ludzie się dogadują w małej grupie szybko, prowadząc w skali makro - bardzo. Mam nadzieję, że spotkaniu ustalimy najważniejsze kwestie.
Wiem też, że skala wrażłiwości każdego z nas jest inna, są osoby reagujące bardziej emocjonalnie, są takie, które "trawią" to w sobie. Nie lubię takich dyskusji na miau czy na dogo bo sa to fora publiczne i dlaczego osoby nie związane z nami mają czytać kto do kogo ma uwagi czy pretensje. Mamy forum zamknięte gdzie mozna się zarejestrować i tam wymieniać uwagi zapraszam
www.nadziejanadom.org/forumPoza tym każdy z nas ma inny sposób komunikacji, formułowania myśli, są osoby, które w rzeczowy czasem dosadny sposób powiedzą co sądzą o danej sprawie a sa inne, które sa bardziej dyplomatyczne. Nie bierzcie tego do siebie personalnie, ale czasem musimy być sprowadzeni na ziemię. Bardzo cenię Teresę za to, że pilnuje naszych finansów, za to, że walczy od poprawę losu kotów już od wielu lat. I robiła to kiedy tzreba było jeżdzić do schroniska i wybierać koty wśród stada umierających i chorych. I trzeba było podejmować decyzje komu pomóc a komu nie, bo nie dało sie wszystkim. Widziałam zdjecia z tego okresu, straszne, wierzcie mi.
Kocia Chatka obecna i schronisko to raj w porównaniu z tym piekłem, które było.