Stało się. Krokodyle wróciły. Brudne i zmęczone, ale i wyraźnie szczęśliwe. I zauważalnie szczuplejsze niż ostatnio (choć to nigdy nie były spasione jamniki). Dzisiaj ich dwunaste urodziny, więc po obowiązkowym praniu skóry w szamponie miodowym dostały smakowity obiad (jakieś serdelki i kiełbaski od babci - delicje

) i mogły spokojnie zapoznać się z kotem.
Sytuacja wygląda ciekawie i, tak jak ostatnio, z każdym jamnikiem inaczej. Wiórcia czuje się niepewnie i w ogóle nie chce podejść do kota. Ostentacyjnie go nie zauważa, kuli się cała, jak wołam ją do siebie, żeby z bliska obejrzała nowego domownika i oddala się szybko, jak z kotem na rękach podejdę na odległość metra. Zwyczajnie odmawia współpracy.
Grzanka, jak to Grzanka, chciałaby kota zjeść. Och, jak by chciała... Ale wyraźnie rozumie, że nie może. Póki więc kot jest na moich kolanach, leży grzecznie i tylko przygląda mu się intensywnie (i pewnie wyobraża sobie, jak smakuje koci ogonek, a jak łapka

). Jak kot schodzi na ziemię - Grzanka zyskuje nieco śmiałości i próbuje go powąchać. Raz nawet tak śmiesznie uchyliła paszczękę, jakby przymierzając się, z której by tu strony kota złapać... Ale na uślinieniu futra się skończyło. Kot niezbyt był tym wąchaniem i ślinieniem przejęty. Z początku powarkiwał trochę, jak psi nos stawał się zbyt nachalny, ale jak podałam wszystkim mleko na spodeczkach - zupełnie się jamnikami (tzn. głównie Grzanką, bo Wiór zaraz uciekła) nie przejmował i gdy tylko skończył swoją porcję, do psiego spodeczka się przeniósł...

Biedna Grzanka zgłupiała. Szczęśliwie za mlekiem nie przepada, więc nawet jej na myśl nie przyszło, żeby walczyć o swoje.
Tragicznie więc nie jest, ale na razie kot nie jest bezpieczny i musi być pod stałym nadzorem. Nie wiem jeszcze, co w nocy zrobię - kilka dni temu złamałam się i pozwoliłam kotu zostać na noc w łóżku. Teraz to się na mnie zemści...

Jeśli jamniki będę chciały, to pewnie one będą ze mną spały, a kota wezmę do pościeli dopiero rano, kiedy będę mogła mieć na oku całe towarzystwo. Trzymajcie kciuki.
kotkins pisze:PolowałY?!Ja bym stawiała na :włóczyły się i obserwowały.Są przeszkolone do polowania?Bo jeśli nie ,to raczej nie polowały.
Znajomy hodowca mówi ,że każdego jamnika można uczyć polowania ale od szczeniaka.I tak co 20 to się nawet nauczy:)!
Ich przewaga polega na byciu w sforze(dwa są).Jak do mojego jamnika przyjeżdża kolega zaraz robią SFORĘ i biegają jak oszalałe wzdłuż płotu szczekając na przechodniów (i są szczęśliwe!).I nawet koty im nie straszne!
U nas w tym właśnie rzecz, że one są dwie. I w tej dwuogonowej i ośmiołapnej sforze bardzo bojowe i pewne siebie się robią.

Oczywiście do polowania nigdy nie były szkolone (ja polowanie uważam za rozrywkę ludzi chorych psychicznie i emocjonalnie upośledzonych), ale instynkt robi swoje. W lesie potrafią bez ostrzeżenia puścić się w pogoń za jakimś zwierzakiem i zniknąć na długie godziny. Wiosną Grzanka omal nie upolowała dzika (jasne, nic mu nie mogła zrobić, ale prawie nie ugryzła go w ogon, jak biedak próbował się ukryć w stercie uschniętych gałęzi), a teraz nos ma podrapany przez jakiegoś lisa czy zająca. Nie wiem, czy byłyby w stanie faktycznie zagryźć drugie zwierzę, ale nie mam zamiaru tego sprawdzać. Wcale. Na kocie w szczególności.