Kocięta jutro nie pojadą do Łodzi. Transport jest, ale DT przyjął już inne koty - podrzucone ślepe jeszcze maluszki. Ryzyko, że te małe się zarażą od radlińskich kociaków jest zbyt duże, więc nie mamy DT.
Dzisiaj kryzys ma Pipi, ma założony wenflon i właśnie leży mi na kolanach opatulona w polarek, a kroplówka kapie. Ma nadżerki na języku i odpadła jej końcóweczka języka. Zupełnie nie chce jeść, nosek i pyszczek krwawią podrażnione ropą i nadżerkami.
Willi przez noc wyrwał jakimś cudem wężyk z wenflonu i trzeba było go zdjąć. Nie udało się założyć następnego. Jest ciut silniejszy, dostał kroplówkę podskórną, a przed chwilą zjadł przez strzykawkę sporą porcję RC Recovery.
Dzisiaj udało się że przez kilka chwil miał otwarte jedno oko - i od razu się zakochał

- w mojej koleżance wetce, co go wenflonowała, na ręce jej chciał wchodzić. Szkoda że ona już ma 2 lub 3 koty

Jasmina właściwie cały dzień ma otwarte oczy.
Tytus też zrobił znaczne postępy, obrzęk mniejszy, już nie zarastają.
Kacperek właśnie ganiał po łazience z pustą butelką po kroplówce, szalał na całego.
Wadim już nie dostaje antybiotyku ani nie ma kropionych oczu. Mam nadzieję, że wystarczy mu już kuracji.
Wszyscy na wieczór dostali po porcji probiotyku Pro-Kolin i syropu z beta-glukanem, nawet im smakował, a kosztowałam i dla mnie fuj.
Dzisiaj również zmieniłam antybiotyk - z doksycykliny na azytromycynę, zobaczymy co będzie dalej.