Tylko najpierw trzeba pobrac ta nieszczesna krew

Serce mi peka, ze na taki stres mojego Maluszka narazam... boje sie jednak tego 'glupiego Jasia'

Rozmawialam z lekarka, ktora przez kilka lat Gucia prowadzila. Powiedziala, ze nie ma kota, ktoremu nie da sie pobrac krwi, a w przypadku Gucia bylaby wrecz przeciwna podawaniu (nawet lekkiej) narkozy do takiej blahostki. Ona potrafila swietnie sobie z nim poradzic. W ogole Gucio chyba ja lubil i zdobyla jego zaufanie, bo naprawde na wiele jej pozwalal. A krew pobierala wrecz fenomenalnie, tak samo podawanie zastrzykow. Wiem, ze w jednej lecznicy na pewno pobiora krew, ale robia to bardzo brutalnie i na sile. Wlasnie ostatni raz (w styczniu, przy okazji RTG) tak Guciowi pobrali krew, ze podejrzewam, ze od tego czasu on ma taki uraz, ze juz przy samym dotknieciu lapy wpada w panike i szal

Kiedys tak mocno go trzymali, ze prawie udusili (przez jakis czas kot nie mogl miauczec) - w tamtym okresie tez Gucio wariowal i bardzo przezywal wizyty u lekarzy, to bylo jeszcze zanim trafilismy do wetki, ktora pokazala, ze mozna inaczej. A teraz znowu jest problem, w dodatku nasilony
Co ja mam zrobic. W tej sytuacji badanie krwi to podstawa, a do W-wy przeciez nie pojade tylko po to, zeby pobrac kotu krew

Mam ogromna nadzieje, ze Gucio nie zlapal czegos od innych kotow. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyla

Dmuchalam na zimne, koty przetestowalam, podleczylam - do spotkania z Guciem dopuscilam dopiero wtedy, gdy wydawalo mi sie, ze sa zdrowe i mojemu synusiowi nic powaznego nie zagraza... Ale wiem, roznie to bywa, a Gucio jest delikatny i wrazliwy
