Zaniedbalam troche watek, ale juz to nadrabiam.
Niestety wiesci sa takie sobie, a wlasciwie nieszczegolne:
Czworcia byla w piatek i wczoraj u pani, ktora ja chciala wziac. Niestety, Kotunia moze jakos odnalazla by sie w domu bez kota, ale tam juz jest kot i pies - co prawda staruszek i nieszkodliwy dla kotow, ale pies(a psow ona sie boi jeszcze z podworka). Relacja z kotka-rezydentka od razu wygladala bardzo nieciekawie. Zaczely syczec i burczec na siebie, w pewnym momencie kotka-rezydentka dokoczyla do niej, Czworcia chciala uciec, zaczela sie zadyma. Proba rozdzielenia zakonczyla sie lekkimi obrazeniami ciala

Pozniej Czworcia wbila sie za szafe i tam siedziala. Jak probowalam ja stamtad wyciagnac, zaczela warczec nawet na mnie (nie mowiac o pani Eli). Gdy ja dotknelam, czulam, jak cala drży. I te jej przerazone oczy. W piatek zabralam ja na noc do klatki, przynioslam wczoraj - to samo, albo nawet gorzej. Przez pare godzin nie wyszla zza szafy. Ani jedzenie, ani mleko - nic nie dzialalo. O warczeniu i syczeniu, ktore slychac bylo caly czas nawet nie wspominam.
To jest kot, ktory cale zycie spedzil pod blokiem, nie zna zycia w mieszkaniu, z ludzmi. Nas (tzn mnie i mame) zna, pozwala sie nam dotykac i glaskac, ale ludzi ogolnie traktuje z nieufnoscia. Do tego nowe miejsce, nowi ludzie, inny kot, pies. To przerazenie, ktore widzialam w jej oczach, to drżenie - utwierdzily mnie tylko w przekonaniu, ze nie da sie nic na sile. Ona kocha wolnosc i trzeba jej te wolnosc zwrocic. Dodam jeszcze, ze pani Ela duzo czasu spedza poza domem, poza tym nie ma zadnych wiekszych doswiadczen z kotami (poza swoja kotka, wzieta jako maly kociak, juz ucywilizowany), wiec nie bardzo da sobie rade z tym wszystkim, nie bardzo nawet wie, jak do Kotuni podejsc w takich momentach. Zreszta nawet jej kocica zaczela na nia warczec. Wiem, zdaje sobie sprawe, ze nawet w takich sytuacjach, przy nakladzie czasu i cierpliwosci, mozna koty ze soba pogodzic, ale pani sama stwierdza, ze nie bardzo da sobie z tym rade, a ja naprawde nie jestem w stanie siedziec u kogos po pare godzin dziennie i integrowac koty
No wiec decyzja zapadla: Czwórcia wraca do natury. Teraz chce jeszcze przez kilka dni zrobic jej "hartowanie" czyli po pare godzin dziennie otwierac okno, zeby nie przezyla szoku termicznego. Pod blokiem bedzie miec zawsze jedzonko, nas, miejsce w piwnicy. Przykro mi, ze tak sie sprawy ulozyly, ale nadszedl czas, zeby podjac jakas decyzje, Kotunia nie moze w nieskonczonosc siedziec w klatce.