Po raz kolejny od Cześki ze łzami w oczach...naprawdę dziś cała jej rodzinna sytuacja stała się dla mnie jasna....dziś uzmysłowiłam sobie że mój kilkumiesięczny wysiłek poświęcony w leczenie, odżywienie i wyadoptowanie elsnerowiaków o kant d...można potłuc...bo Czesia nie ma w sobie ani grama wdzięczności...jeszcze u nikogo nie widziałam tak roszczeniowej postawy wobec świata i ludzi...no ale skoro ktos opowiada, że całe życie wszyscy mu coś załatwiali to co się dziwić...co ona mi dziś zrobiła to masakra...
Dziś Puciutek, skarbeczek, znalazł cudowny domek...zostały 3 kociaki: Strzałka, Półnosek i Króweczek...Opuszczałam dziś jej dom z dużym znakiem zapytania czy tam jeszcze przyjade..,.a one leżały sobie przytulone, zupełnie nieświadome kanału w jakim się znalazły...płaczę cały wieczór...co ja mam zrobić????
Ale od początku...
Umówiłam się dziś z państwem od Puciutka na 20 wieczorem, pani Czesia była uprzedzona, choć już przez telefon twierdziła że trzeba nowych państwa namówić na 2 kociaki...Kiedy przyjechaliśmy wieczorem, już od progu zaczęła jęczeć że przecież już spała i od takich odwiedzin są przecież soboty i niedziele...aha...myślę, cos będzie....Puciutek oczywiście od razu poszedł w swoje słodkie tany, mru, mru, brzusio do góry, reklamuje się na całego...p.Czesia zaczęła coś tam przebąkiwać o dwóch ale Państwo byli zdecydowani tylko na jednego i basta...wtedy ona stwierdziła, że w takim razie nie odda go!!!

Bo będzie płakał! Koniec, nie i nie, ona nie odda i nie ma dyskusji. Zamarliśmy...Zaczęłam ją przekonywac wraz z nowymi opiekunami, że przeciez wcale tak nie musi być,ze maluch będzie miał tyle wrażeń, że zapomni szybko o braciszkach itp...na to ona do mnie: Pani Ewo, a musi Pani tak dużo mówić!??Po co pani tyle mówi????

Nowi Państwo Puciutka zdezorientowani na maksa, mnie się chce ryczec, nie wiem co się dzieje...przez chwilę myślałam, że odwróca się na pięcie i to będzie na tyle...W końcu udało się jakoś Czesię udobruchać...ale cały czas patrzyła na mnie jakbym jej matkę i ojca zabiła...Kiedy zostałyśmy same spytałam się co to miało znaczyć...wg. niej to był szantaż, żeby ludzie wzieli dwa koty a ja wszystko popsułam. Ja jej na to, że skoro ma takie plany , że jeśłi chce tak grać, to niech to uzgadnia uprzednio ze mną bo nie wiem czy to manipulacja czy faktycznie się rozmyśliła. I niech się zastanowi komu chce oddawać koty, bo ja nie mam ochoty odwoływać umówionych spotkań i świecić oczami. I że wiem, że jest jej przykro żegnac się z maluchami jak i mnie....I że przykro mi że tak się do mnie odezwała...na to ona, że przeciez tak chuchała, dbała i dmuchała i ze tyle pracy poświęciła, bla, bla...a we mnie się zagotowało...to ja jak ta pipa wydaję własne i cudze pieniądze na karmienie maluchów,co tydzień tacham żwirki i tony saszetek, jeżdżę całe lato do weta, molestuję p.Ewe o talony na leczenie a tu się okazuje że to wszystko dzięki niej...szlag mnie trafił...spytałam ją czy zdaje sobie sprawę w mój wysiłek włożony w opiekę nad nimi...ona na to że owszem i jak chcę to może mi zwrócić pieniądze....

A za chwilę..."ciekawe co tam u p. Ewusi( p.Ewy, karmicielki...) Aha...już rozumiem...ja już jestem ta zła Ewa i teraz trzeba będzie uderzyć do tej dobrej co po główce pogłaszcze.... Zapytałam, czy ona w ogóle chce żebym jej pomagała? Odpowiedziała mi tylko: ale dlaczego my tak musimy rozmawiać?
Nie, no ja wiem...jestem zła...chce zabrać JEJ koty, wstrętna podstępna złodziejka....
Przepraszam za ten elaborat ale jestem w ciężkim szoku...i mam chyba niecny plan. KONIECZNIE TRZEBA PORWAĆ ELSNEROWIAKI!!!!
W ten sposób ja ich nie wyadoptuję!!!! Jestem na jutro umówiona z ludźmi i musze ich odwołac!!! Bo pani Czesia ma przeczucia....
Jedyna szansa na bezpieczne przezimowanie dla nich to DT pod pozorem DS...potrzebuję tymczasu dla 3 kociąt, chociaż 2!!!! Proszę, niech ktoś mi pomoże!!!! One są zdrowiutkie, grubiutkie i naprawdę duże jak na swój wiek....Dzis w tej sieni temperatura jak za oknem a one tylko w koszyku z kożuchem...tulą się do siebie bo im zimno....Błagam, niech ktoś im pomoże, plissss!!!!
P. Czesia ma 76 lat, syna alkoholika, ogródek i 50 m. dalej ruchliwą ulicę...maluchy już zaczyna nosić...jak nie znajdą w porę domu, zginą na bank!!!!