Relacja z wczoraj - środa 14 marca:
Gdy przyszłam z pracy do domu Pepsi nadal leżała apatyczna na swoim posłaniu w łazience. Nasiusiała pod siebie. Biegunki nie znalazłam.
Wieczorem poszłyśmy do weta. Pepsi dostała dożylną kroplówę składającą się z 2 elelmentów. Wet podłączył jej podwójną rurkę. W jednym czasie leciał jej płyn z 2 butelek.
Trudno było wetowi wkłuć jej się do żyły. Mówił, że żyły ma wprost fatalne. Ale się wkłuł
Potem wet zaproponował podanie jeszcze szczepionki uodparniającej i pobudzającej układ odporonościowy do walki. Pierwsze efekty tej szczepionki najwcześniej mogą być po 48 godz. Po 2 dniach należy ją powtórzyć. Szczepionkę naturalnie zdecydowałam się podać Pepsi.
W łapince ma założony wenflon, żeby znowu nie trzeba było szukać żyły.
Zapłaciłam 80,00.
Wieczorem usiłowałam dać jej do pysia choć troszkę jedzonka. No po prostu karmiłam ją na siłę. Nie chciała, ale połknęła kilka kawałków mięska Animondy.
W nocy Pepsi znowu zrobiła siuuuuu pod siebie.
Czwartek - rano 15 III
Pepsi znowu stawiła się do weta na kroplówkę dożylną. Znowu podwójna rurka i 2 różne butelki lekarstwa. Prócz tego zastrzyk antybiotyk osłonowy
+ karma półpłynna Royala (mam rozrobić wodą taki proszek i powstanie papkowata substancja do podawania strzykawką co 2-3 godz.).
Wet orzekł, że w skali od 1 do 10 jest poprawa o 0,5 punkta. Zmniejszyło się odwodnienie, nerki pracują, oczy bardziej żywe. Ale rokowania nadal ostrożne.
Pepsi u weta zrobiła sioooo, wet orzekł, że to bardzo dobrze.
Biegunki nie było. Wet orzekł, że to też bardzo dobrze.
Zapłaciłam 40,00.
Przed wyjściem do pracy zajrzałam co robi Pepsi. Nadal leży na swoim posłaniu w łazience. Obok posłania stoi kaloryfer przenośny, żeby miała cieplutko. Ma też termofor i przykryta jest lekkim kocykiem.
Znowu zrobiła sioooo, pod siebie. Wet mówi, że to dobrze, bo wtedy jest filtracja organizmu i dobrze to robi kotu.
Cola ma trochę kataru, byłam ją wczoraj pokazać wetowi, ale orzekł, że ona jest mocna i sama to zwalczy. Tym bardziej, że to wirus, a na wirusy jakichś extra specyfików nie ma.
Cola to urodzona kucharka - jak tylko ktoś pojawi się w kuchni ona też zaraz przybiega. Siada na kuchennej szafce i z lubością przygląda się przygotowywaniu posiłków. Gdy coś dla niej "skapnie" - nie odmawia.
Śniadanko dziś rano zjadła, owszem. Z moimi kotami żyje w zgodzie. Lubi patrzeć na świnki morskie.
Wzrok bystry, apetyt jest, wodę co chwilę sobie chlipnie z miseczki. W międzyczasie poliże Pepsi. Kupka elegancka, siooo jest. Jedynie co to katarek. Wet mówi, że to pryszcz.
Pepsi jutro znowu kroplówa. I pojutrze, i popojutrze i popojutrze też. Przynajmniej do następnej środy.