Tak... dzieć daje radę

Co do tego nie miałam wątpliwości, toć znam go przecież i wiem, czego się po nim spodziewać

Wczoraj młodzież pojechała na noc do dziadków, więc spałam w jego pokoju, żeby Orfik nie był sam.
Spał przy mnie

A ja się co chwile budziłam, sprawdzałam czy śpi i jak śpi, bo czułam się, jakbym spała z niemowlęciem.
Mam wrażenie, że ktoś, kto zrobił mu krzywdę - nie zrobił tego tak - ot, przechodząc. Musiał go złapać i to tak solidnie, bo On bardzo boi się dwóch jednocześnie wyciągniętych do niego rąk. Z jedną wyciągniętą ręką można śmiało podchodzić, a on nastawia się do miziania.
Z dwoma - ni hu hu. Ucieka i kuli się.
Zauważyłaś to Kinnia?
I przestań z tym "odciążaniem" mnie.
Wiem, że Orfeusz to jest Wasze dziecko i odchodzicie od zmysłów z troski o niego. I najchętniej na pewno zabralibyście go do siebie, bo nikt nie zaopiekuje się nim lepiej, niż Wy.
Jak z dzieckiem. Prawda?
Ale proszę Cię - uwierz, że on sobie tu świetnie radzi. Jest spokojny, przytulaśny, rozgadany, a my obchodzimy się z nim jak z jajeczkiem (niegotowanym!).
Ja nawet pukam do drzwi i mówię "uwaga wchodzę", zanim je otworzę!
Pozostałe koty nie mają do niego dostępu, z resztą nie są w ogóle tamtym pokojem zainteresowane. Wczoraj jeszcze siedziały przy drzwiach i niuchały, ale dzisiaj już mają wszystko totalnie "gdzieś" i śpią na parapetach.
Nie zamartwiaj się o niego.
Tak, jak napisałaś - trzeba działać dalej. Działaj więc! Trzymamy za Ciebie kciuki!
