
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
asia2 pisze:Nie wiem od czego zacząc
Chyba zacznę od podziękowania Wam za to, że byliście z nami.
To ważne kiedy się cieszę że jest zdrowy , że nie robię tego sama. To ważne kiedy wiem, że mój ból po stracie kociego przyjaciela jest prawdziwym bólem nie tylko dla mnie. Dzięki Kochani.
Grosiu wieczorem mial zalamanie. Wszedl do transporterka, położył się tak jak on zwykle i nagle wywrócił się na bok. Na początku myslałam, że to takie typowe dla Grocha położenie się z rozmachem na boku ale gdy popatrzyłam na jego slepka wiedzialam, że odpływa. Temperatura zaczęla mu się obniżać. szybko go dogrzałam i gadalam do niego glascząc tą burą glówkę. Potem otworzyłam drzwi na balkon, lubił na nim siedzieć. Spojrzal się i zainteresowal, oczywiście nie wstając, wzięłam go na ręce i poszliśmy w noc, zaglądać ludziom do okien. Był słabiutki, to grube cialko straciło cale natężenie mięśni i czułam jakbym trzymala w rekach ciężki balonik. Potem wrociliśmy , leżal sobie w transporterze, Oczy były juz bardziej przytomne a temperatura podnosiła się ładnie i unormowala się na poziomie 37,8 stopnia. Nie chcial jeść ale przez steryd co jakiś czas wstawal aby pić, ogromnie ilości wody pochlanial . Za każdym razem gdy chcial siusiu nosilam go do kuwety bo gdy przyniosłam bliżej ignorowal ją. Nie był w stanie ogarnąć calej sytuacji. Raz poszedl sam a raz zsiusial się przy transporterze gdy na chwilki odeszlam od niego. Jednak każde picie to wysilek , tak wielki że zacząl przelewać się przez ręce.
A ja miotałam się z decyzją. Jeszcze normalna temperatura, oddycha też w miarę rowno i spokojnie, może wyrwać jeszcze dzień , może dwa a może ... tylko kilka godzin i nie zdąże do lecznicy aby podali mu zastrzyk i będzie się męczył umierając. I jeszcze , że przecież nawet jeśli przedluże mu życie o te chwile to i tak nie ma szans na nie, nie poddam go chemii ( też bez szans) a szpik nie pracuje, jest źle, bardzo źle.
Przed domem, czekajac na samochód wypuścilam Grocha z transportera na chodnik. Od razu zauważył , że jest tu gdzie chodził na spacery. Zataczając się ruszył na spacerek. Krociutki był bo zaraz Grochu zmeczył się i połozył , wzielam go na ręce i pojechaliśmy. W glowie wielka przestrzeń , bezkresy i tylko jedno pytanie - czy to dobra decyzja, czy nie za wcześnie? Usnął spokojnie, On już był trochę za TM ale jeszcze wiedzial , że jesteśmy przy nim.
Wiem , ze razem z Robertem postąpilismy slusznie ale boli jak cholera. I pusto , pokój pusty bez Grocha, brak przytulania i gadania. Strasznie tęsknie.
asia2 pisze: (...)
Jednak gdy jestem sama w sypialni to nasłuchuję. Dwa dni tem pod zamkniętymi drzwiami sypialni usiadla z nastawionymi uszami buraska- tymczaska. Siedziala tak i jakby coś slyszala z pokoju. Nie zdziwiłam się i nie przestraszyłam. To takie dziwne uczucie, nie umiem go jeszcze opisać dobrze. Cos pomiędzy radością i ulgą. Koty czują, slyszą i widzą więcej.
Marzenia11 pisze:Wczoraj minął miesiąc bez Gronia...
Użytkownicy przeglądający ten dział: CharlesWhips, puszatek, włóczka i 60 gości