Parę słów o obyczajch przy stole... Właściwie to temat z innego wątku, ale przeklejam tutaj też, żeby było do kompletu opowieści o moich starszakach i potworze.
Cały wątek jest tutaj:
Szlemcio zachowuje się jak kot wzięty z ulicy, który od tygodnia nic nie jadł, a jak mu się zdarzało, to musiał walczyć o żarcie kłami i pazurami... Przy przygotowywaniu żarcia zapuszcza syrenę i miauczy jak opętany. Przez cały czas. Głośno. Najgłośniej, jak potrafi.
Potem porywa zawartość swojej miski i ucieka pod kredens z okropnym warczeniem. Jeśli zawartość miski jest w więcej niż jednym kawałku, powtarza to wielokrotnie.
Pod kredensem stara się pochłonąć swoją zdobycz najszybciej, jak potrafi. Gdy ktoś się zbliża - warczy. Patrzeć też nie wolno.
Gdy już połknie, rzuca się do misek innych kotów - może uda się jeszcze coś podkraść. Jeśli inny kot jeszcze coś je, też się czai. Wystarczy, że Snooker lub Dropszuś wypuszczą coś na chwilkę z pyska, np. żeby ugryźć z drugiej strony, Szlemcio już rzuca się po to i ucieka pod kredens.
Potrafi pochłonąć nielimitowaną ilość żarcia i jest zawsze głodny. Czasem wygląda jak anakonda po połknięciu prosiaka. Wtedy jest najbardziej zadowolony z siebie.
Zwykle odbieramy mu kradzione rzeczy - wtedy warczy i nie wypuszcza z pyska, można go podnieść na kawałku mięska Jednak, co dziwne, nigdy nie próbuje się bronić pazurami, w ogóle ich w stosunku do nas nie używa
Szlemcio regularnie kradnie też rozmrażające się mięso w woreczkach, czasem łowi je w zlewie (jeśli rozmraża się w wodzie). Kradnie też różne inne rzeczy, nie zawsze jadalne dla kota w potocznym pojęciu. Ostatnio np. ukradł surową zieleniatkę (gąskę), z warczeniem uciekł z nią pod kredens i pochłonął...
Snookerek jest w miarę spokojny przy robieniu jedzenia - zwykle ociera się o nogi, czasem wspina łapkami po szafce, żeby lepiej sięgnąć
Dropszuś zwykle jest zbyt rozkojarzony, żeby od razu zajmować się jedzeniem. Owszem, przygotowywanie jedzenia troszkę go podnieca. Wtedy - ociera się o nogi, albo o psa, leci na kanapę wywalić się do góry brzuszkiem, albo pod krzesło, ogryzać nogę od krzesła. Po postawieniu miski trzeba go specjalnie zawołać i spróbować funkcji "dołączanie kota do jedzenia". Czasem załapuje za pierwszym razem, ale zwykle nie. Jest zbyt rozemocjonowany, że móc się skupić na czymś takim jak miska. Najpierw trzeba się ocierać, przewracać, wskakiwać na parapet itp... Nie trzeba chyba podkreślać, jakim celem staje się jego miska dla Szlemcia. Ten kot nie przeżyłby na ulicy...