Karolek(ona) pisze:no własnie nie bo ta wetka mam mały gabinecik i malutkie zaplecze, nawet nie ma klatek.
(...)
dlatego ja odpadam - nawet jak zamkne w lazience to Filip pójdzie i ją wyciągnie, po ostatnim tymczasie Rudego musialam na zastrzyki nosić bo miał kupy rzadkie - a nie stac mnie na kolejne leczenie.
Jak sie nie dadza pzekonac to im sie z 5ciu zrobi 50siąt kotów pod blokiem i wtedy sąsiedzi na pewno zaczna ingerować - jedna juz otruła psa bo rzucała chleb z trutka na gołebie i pies to zjadł.
załóż może osobny wątek- ktoś się powinien znaleźć. Ja z Warszawy, to trudno byłoby to zorganizować logistycznie. Trzymam kciuki!
Lidziu, może choć Promonvet dasz im radę podrzucać na wszelki wypadek, dopóki się nie połapie i nie pociacha? Też mocne kciuki


