
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Odpowiedziałam na zadane konkretne pytanie, zadałam własne konkretne pytanie, w tym samym temacie. Odpowiedzi brak. Typowe dla tego akurat rozmówcycasica pisze:behemotka pisze:casica pisze:A odłożywszy na bok pobożne życzenia:
czy ktoś zna i może podać przykład kraju w którym rozwiązano problem bezdomności bez stosowania eutanazji jako metody ograniczenia populacji bezdomnych psów i kotów?
Ja nie znam.
[część ciachnięta przy cytowaniu - nie żeby to była manipulacja, brońcie bogowie:]
Czy ktoś zna i może podać przykład kraju, w którym rozwiązano problem bezdomności dzięki masowej eksterminacji?
Ta odpowiedź wystarczy.
Co do dalszych Twoich rozważań pod cytowanym moim postem. Nie podpinaj proszę własnych rozważań pod moje pytanie. Moje pytanie było konkretne, nie miało nic wspólnego z cytowanym wcześniej tekstem i filmem. Jest to swoista manipulacja moją wypowiedzią, a tego sobie nie życzę
No toż podałam przykłady z dość odległych końców skali, nie widzisz tego?Berek pisze:No widzisz - "i znów ta sama ballada", jak to pisał Mistrz..."Berek, naprawdę stawiasz znak równości pod względem stopnia okrucieństwa między zagłodzonym, zdziczałym, tłuczonym kijem łańcuchowym Burkiem a kotem, który czuje się trochę nieswojo?"
![]()
Już się pojawia bagatelizujące słowo "trochę". Et, co tam, to nic...![]()
O tym właśnie piszę w moim poście. Przykre, że miłośnicy zwierząt niewiele sobie zadają trudu żeby troszku więcej się dowiedzieć o tym, jak one NAPRAWDĘ odbierają swiat.
Co jest dla nich udręką - nie tylko łańcuch, nie tylko zaglodzenie - niestety.
behemotka pisze:No toż podałam przykłady z dość odległych końców skali, nie widzisz tego?Berek pisze:No widzisz - "i znów ta sama ballada", jak to pisał Mistrz..."Berek, naprawdę stawiasz znak równości pod względem stopnia okrucieństwa między zagłodzonym, zdziczałym, tłuczonym kijem łańcuchowym Burkiem a kotem, który czuje się trochę nieswojo?"
![]()
Już się pojawia bagatelizujące słowo "trochę". Et, co tam, to nic...![]()
O tym właśnie piszę w moim poście. Przykre, że miłośnicy zwierząt niewiele sobie zadają trudu żeby troszku więcej się dowiedzieć o tym, jak one NAPRAWDĘ odbierają swiat.
Co jest dla nich udręką - nie tylko łańcuch, nie tylko zaglodzenie - niestety.
Skoro między dopuszczaniem do stresu (nie piszesz na jakim poziomie, ja akurat wybrałam lekki) a dopuszczaniem do cierpienia rannego zwierzęcia nie widzisz żadnej różnicy, zadałam konkretne pytanie dookreślające. Ale dobrze, skoro słowo "trochę" (lekki poziom stresu) tak bardzo kłuje w oczy, zapytam:
Czy stawiasz znak równości pod względem stopnia okrucieństwa między zagłodzonym, zdziczałym, tłuczonym kijem łańcuchowym Burkiem a kotem, który stresuje się obecnością drugiego kota?
Wyraźnie bardzo Ci leży na sercu dbałość o kondycję psychiczną zwierząt. Zacnie. Zdajesz sobie sprawę, że pewien poziom stresu jest potrzebny, wręcz niezbędny do zachowania zdrowia umysłowego? Polecam zapoznanie się z pojęciem eustresu i neustresu. Ja wiem, że na tym akurat wątku "stres" pełni rolę ucieleśnienia zła, narzędzia zwyrodniałego okrucieństwa i innego pomiotu Szatana, ale w rzeczywistości bywa różnie.
A tak, stres też ma stopniowanie; w dodatku sam w sobie nie jest niczym szkodliwym, dopiero nieumiejętność radzenia sobie z nim powoduje problemy. Na przykład dwa z moich kotów są o wiele bardziej zestresowane jedną wizytą u weta niż dziesięcioma współlokatorami na stałe. Z kolei dla mojego psa nuda jest bez porównania bardziej destrukcyjna niż spacer wypełniony stresującymi bodźcami. Ja też wolę pracę stresującą i satysfakcjonującą niż spokojną, pozbawioną wyzwań.
Sugestia, że "niewiele sobie zadaję trudu żeby troszku więcej się dowiedzieć o tym, jak one [zwierzęta] NAPRAWDĘ odbierają swiat" jest zwyczajnie obraźliwa. Nie znasz mnie, nie wiesz, co robię ze zwierzętami, na ile dostosowałam swój tryb życia, swoje zachowania, nastroje, gesty, urządzenie mieszkania oraz metody komunikacji, by zrozumieć i zaspokoić potrzeby moich kotów i psa. Potrzeby zarówno fizyczne, jak psychiczne.
Trzymajmy się może jakiegoś poziomu konkretów. Możesz odpowiedzieć na pytanie?
behemotka pisze:Wyraźnie bardzo Ci leży na sercu dbałość o kondycję psychiczną zwierząt. Zacnie. Zdajesz sobie sprawę, że pewien poziom stresu jest potrzebny, wręcz niezbędny do zachowania zdrowia umysłowego? Polecam zapoznanie się z pojęciem eustresu i neustresu. Ja wiem, że na tym akurat wątku "stres" pełni rolę ucieleśnienia zła, narzędzia zwyrodniałego okrucieństwa i innego pomiotu Szatana, ale w rzeczywistości bywa różnie.
A tak, stres też ma stopniowanie; w dodatku sam w sobie nie jest niczym szkodliwym, dopiero nieumiejętność radzenia sobie z nim powoduje problemy. Na przykład dwa z moich kotów są o wiele bardziej zestresowane jedną wizytą u weta niż dziesięcioma współlokatorami na stałe. Z kolei dla mojego psa nuda jest bez porównania bardziej destrukcyjna niż spacer wypełniony stresującymi bodźcami. Ja też wolę pracę stresującą i satysfakcjonującą niż spokojną, pozbawioną wyzwań.
Sugestia, że "niewiele sobie zadaję trudu żeby troszku więcej się dowiedzieć o tym, jak one [zwierzęta] NAPRAWDĘ odbierają swiat" jest zwyczajnie obraźliwa. Nie znasz mnie, nie wiesz, co robię ze zwierzętami, na ile dostosowałam swój tryb życia, swoje zachowania, nastroje, gesty, urządzenie mieszkania oraz metody komunikacji, by zrozumieć i zaspokoić potrzeby moich kotów i psa. Potrzeby zarówno fizyczne, jak psychiczne.
Trzymajmy się może jakiegoś poziomu konkretów. Możesz odpowiedzieć na pytanie?
Dalia, już bodaj dwukrotnie twierdziłaś, że nie widzisz sensu dyskusji ze mną - ucinając tym krótkim stwierdzeniem wymianę zdań i unikając odpowiedzi na różne pytania. Jeśli zmieniłaś zdanie i uważasz, że sens jednak istnieje, proponuję mimo wszystko skupić się na kwestiach twórczych, a nie wypisywać frazesy na tematy, w których się zgadzamy.dalia pisze:piękne
ale zapomniałaś napisać o stresie działającym na organizm destrukcyjnie, o tym, ze u różnych organizmów różny jego poziom będzie szkodliwy i o tym że ta szkodliwość oprócz działania na psychikę działa również na zdrowie fizyczne i powoduje różne dolegliwości przeradzające się bardzo często w choroby - długie i przewlekłe
ten mechanizm dotyczy ludzi i zwierząt również
Mało mądre pytaniejoshua_ada pisze:Trzymajmy się więc jakiegoś poziomu konkretów: jaki poziom stresu jest potrzebny? Konkretnie? Jak go określić? Gdzie przebiega granica potrzebnego stresu?
Mam wrażenie, że lubisz ekstremalne przykłady, więc pytam o ten stres? Znam przypadek kotki, która ze stresu sie zagładzała i rozwaliła sobie wątrobę (została porzucona).
behemotka pisze:[/size]Czy ktoś zna i może podać przykład kraju, w którym rozwiązano problem bezdomności dzięki masowej eksterminacji?
Przede wszystkim sterylizacjami i kastracjami na szeroką skalę. I edukacją. Czipowaniem i rejestracją w standardzie, co daje możliwość identyfikacji opiekuna. I edukacją. Konsekwentnym ciąganiem do odpowiedzialności za zwierzę. I edukacją.casica pisze:Ja nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie. Zapewne w żadnym kraju nie rozwiązano problemu bezdomności, ale niewątpliwie są kraje gdzie ją znacznie ograniczono. Więc pytanie nadal aktualne - JAK?behemotka pisze:Czy ktoś zna i może podać przykład kraju, w którym rozwiązano problem bezdomności dzięki masowej eksterminacji?
Dalia, joshua_ada - nie przejmujcie się, dla tego akurat rozmówcy dość charakterystyczne jest przekonanie, że jedyna racja to właśnie ta głoszona. A cudze pytania są niezbyt mądre.
A nie mówiłam, że lesna dwa?
behemotka pisze:Przede wszystkim sterylizacjami i kastracjami na szeroką skalę. I edukacją. Czipowaniem i rejestracją w standardzie, co daje możliwość identyfikacji opiekuna. I edukacją. Konsekwentnym ciąganiem do odpowiedzialności za zwierzę. I edukacją.casica pisze:Ja nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie. Zapewne w żadnym kraju nie rozwiązano problemu bezdomności, ale niewątpliwie są kraje gdzie ją znacznie ograniczono. Więc pytanie nadal aktualne - JAK?behemotka pisze:Czy ktoś zna i może podać przykład kraju, w którym rozwiązano problem bezdomności dzięki masowej eksterminacji?
Dalia, joshua_ada - nie przejmujcie się, dla tego akurat rozmówcy dość charakterystyczne jest przekonanie, że jedyna racja to właśnie ta głoszona. A cudze pytania są niezbyt mądre.
A nie mówiłam, że lesna dwa?
Przykładowo świadomość ludu w UK jest zupełnie inna niż w Polsce. Zarówno w kwestiach rozrodu i kastracji, jak obowiązków opiekuna wobec zwierzęcia oraz otoczenia. Na przykład jeszcze nigdy mnie tu nie objazgotał ani nie obskakał obcy pies. Czego NIE osiągnięto gazem/morbitalem, tylko uświadamianiem społeczeństwa. Da się.
Pytanie nadal aktualne: Czy istnieją jakiekolwiek przesłanki - a jeśli tak, to jakie - przemawiające za tezą, że programowa eksterminacja pomogłaby rozwiązać tudzież ograniczyć problem bezdomności?
behemotka pisze:Dalia, już bodaj dwukrotnie twierdziłaś, że nie widzisz sensu dyskusji ze mną - ucinając tym krótkim stwierdzeniem wymianę zdań i unikając odpowiedzi na różne pytania. Jeśli zmieniłaś zdanie i uważasz, że sens jednak istnieje, proponuję mimo wszystko skupić się na kwestiach twórczych, a nie wypisywać frazesy na tematy, w których się zgadzamy.dalia pisze:piękne
ale zapomniałaś napisać o stresie działającym na organizm destrukcyjnie, o tym, ze u różnych organizmów różny jego poziom będzie szkodliwy i o tym że ta szkodliwość oprócz działania na psychikę działa również na zdrowie fizyczne i powoduje różne dolegliwości przeradzające się bardzo często w choroby - długie i przewlekłe
ten mechanizm dotyczy ludzi i zwierząt również
Zapomniałam również napisać, że kot ma dwoje uszu i cztery łapy. Trudno, większość oczywistości pomijam.
Nie wiem też, po co wprowadzasz podział na ludzi i "również zwierzęta". A człowiek to niby czym jest? Grzybem, drzewem, chmurą?
behemotka pisze:No i co z tego wynika? Że mamy trzymać futra w bezstresowym środowisku? Bez żadnych bodźców zewnętrznych, bez gości w domu, dzieci, nowych członków rodziny, bez spacerów, bez wizyt weta lub u weta, bez używania odkurzacza i pralki?
To społeczeństwo funkcjonuje zupełnie inaczej dzięki długiej anglosaskiej tradycji uświadamiania ludzi, dawania im wolnej ręki w jak największym zakresie, a dopiero w ostatniej kolejności kontrolowania ich i zmuszania do czegoś przepisami. Dlatego właśnie uważam skupianie się głównie na kontroli i przepisach za gruby błąd, który kotom w ostatecznym rozrachunku zaszkodzi.casica pisze:Co do świadomości "ludu", trudno się nie zgodzić. To zupełnie inaczej funkcjonujace społeczeństwo.
A jednak i w UK zwierzęta w schroniskach są usypiane, mimo, że sytuacja jest nierównie lepsza niż u nas.
Poza tym zastanawiam się jak to było wcześniej? Przed wprowadzeniem sterylizacji, czipowania, programów edukacyjnych. Musiała istnieć nadpopulacja. I czy obeszło się bez eutanazji?
Cały czas też nie ma odpowiedzi na pytanie - co zrobic z przepełnionymi schroniskami? Jak rozwiązać ten problem?
Długo i kwieciście?dalia pisze:zważyłam ze wlazłaś do lasu, wybrałaś sobie drzewo i je opisałaś długo i kwieciście ignorując pozostałe drzewa, las jako taki oraz cały ekosystem - że się posłużę przykładem
Jasne, że są różne rodzaje stresu. W ogóle stres jako taki nie jest zły. Nie jest z definicji szkodliwy. Wszelka wiedza z zakresu psychologii potwierdza, że w określonych (indywidualnych dla każdej osoby) dawkach jest pożyteczny i potrzebny. To chyba jasne, że do obowiązków opiekuna należy znajomość potrzeb zwierzaka i dostarczenie takiej porcji i takiego rodzaju stresu, jakie są potrzebne.dalia pisze:no proszę, a parę postów wyżej twierdzisz ze są różne rodzaje stresu i nie każdy z nich jest destrukcyjnybehemotka pisze:No i co z tego wynika? Że mamy trzymać futra w bezstresowym środowisku? Bez żadnych bodźców zewnętrznych, bez gości w domu, dzieci, nowych członków rodziny, bez spacerów, bez wizyt weta lub u weta, bez używania odkurzacza i pralki?
wyliczając te stresogenne czynniki powinnaś o tym pamiętać
Znaczy się co, wrzeszczenie na kota przez mniej niż dwie godziny dziennie i rzucanie tuż obok niego słoików nie jest wyniszczające, bo trwa krócej niż program pralki? Właśnie takie absurdalne wnioski są skutkiem podciągania argumentów na siłę pod tezę...dalia pisze:jak również o tym, że czas, lub inaczej okres przez jaki organizm jest narażony na stres poza cechami osobniczymi ma kluczowe znaczenie
jeśli u Twoich futer odurzanie jest czynnikiem bardzo stresogennym, a Ty odkurzasz nieprzerwanie (24h/dobę) przez wiele dni to a i owszem przestaw się na miotłę
stres wywołany przez bodźce krótkotrwałe (odkurzacz, pralka itp) nie jest wyniszczający dla organizmu, mało tego jeśli jest powtarzalny i powoduje tylko strach, nie krzywdę to zwierzak się do niego przyzwyczaja i bodziec traci na intensywności oddziaływania i po pewnym czasie może nie wywoływać żadnych efektów
jeśli zamierzasz i tym razem napisać ze to oczywista oczywistość to odpowiedz na pytanie po co wogóle piszesz takie rzeczy ja te które umieściłam w cytacie
Użytkownicy przeglądający ten dział: włóczka i 336 gości