No i kurcze mam niedobre wiadomości

Dzisiaj mała była jakaś taka osowiała, nie wystawała za mną pod drzwiami tylko cały dzień przesiedziała w swoim legowisku kartonowym, prawie nie wychodziła. Nie chciała też jeść, więc po pracy zapakowałam ją do transportera i do weta.
Miała wysoką gorączkę i ledwo słyszalne (ale jednak) szumy na oskrzelach
Dostała płyny podskórnie, coś na zbicie gorączki i dawkę antybiotyku.
I aniprazol na robale (coby dobić to co mogło zostać po poprzednim odrobaczaniu).
Powtórka z rozrywki przez trzy najbliższe dni.
Jak dojechałam z nią do domu to już nie była taka rozpalona. Widać też, że lepiej się czuje bo cały czas łazi i patrzy co by tu porobić.
Będzie dobrze, no nie?
Pan dr (swoją drogą naprawdę złoty człek

) mówi, że nam kocik z tego wyjdzie i będzie jeszcze zdrowaśnym psotnikiem

Trzymam za słowo.