Hej,
sorry, ale wiecie - poniedziałek.

)
Kasiula w porządku, dzisiaj pierwszy raz została sama na tak długo. Ani śladu (oprócz białych kłaczków tu i ówdzie), że kot w ogóle tu mieszka - czekała pod drzwiami, pobiegła od razu do miski, jak przyszliśmy, zjadła saszeteczkę i poszła spać.
W nocy po mnie chodziła, TŻ budziła żeby dał jedzonko, hehehe - jakby wyczuła, że nie za bardzo lubię pobudki.

Skierowaliśmy ją do miski z suchą karmą i zrozumiała. Jak człowiek, tylko że w futerku.

)
jokulka - to ja dziękuję za Kasię. To naprawdę świetny towarzysz.

))
kropkaXL - mam nadzieję, że u Kasi będzie wszystko w porządku. Tak jak mówiłam - jutro chirurg, pojutrze onkolog. Trochę się biedna zestresuje tymi wizytami, ale wolę, żeby była przez-chwilę-zestresowana (na pewno jej to wynagrodzę jakimś smakołykiem) niż niezestresowana i w efekcie znowu z guzkami...

A poza tym - czy ona zawsze taka... zmęczona była? czy po prostu "odsypia" schronisko? Jak przyjechali moi rodzice w niedzielę, to chciała się z nimi bawić - po 3 minutach jej się znudziło... W domku przez większość czasu śpi i znaczy coraz to nowe tereny (obecnie półki w szafie z np. odkurzaczem

) i przychodzi na głaskanko. Z reguły koty starsze są mniej aktywne, ale żeby aż tak? Mam nadzieję, że może chirurg nam coś powie - czy ją coś boli, czy jeszcze się "regeneruje", czy po prostu jeszcze "bada teren" pod względem zabawy i ewentualnych wybryków... Oczywiście nie przeszkadza mi jej spokój, nie przeszkadzałoby mi też jej brykanie - nieco się niepokoję...
Miałyście kiedyś taki przypadek z adoptowanym poschroniskowym?
PS. ja jutro jestem w Poznaniu (jednodniowa delegacja), więc info co i jak dam w środę, jak już będzie po onkologu.
Trzymać kciuki proszę!