piechniczka pisze:Pierwszy tydzień za Tobą

) Padłaś? Czyś żywa?
I co twoje Ogony myślą o tym, że Cię nie ma w obejściu?
Nawet już dwa. Żywam - wszak złego szlag nie trafia. Ale kiepsko mi to życie idzie.
Z ogonami największy problem. Zawsze nie mogłam wyjść z podziwu, jak pisałyście, że najmniejszy wasz ruch powoduje natychmiastową zbiórkę w kuchni. Myślałam wtedy sobie:
ale mi dobrze...Teraz wam prawie zazdrościłam. Ledwo się wyrabiałam przez tę rozlazłą hołotę...

Prawie nie śpię, ale oni - jak najbardziej. Na nic prośby, noszenie na rękach, poważna argumentacja. Wyciągam takiego gdzieś z głębi niebytu - patrzy na mnie, jak na stwora z kosmosu:
Odwaliło ci durna babo?! Czarna noc za oknem, daj no spokój kotu umęczonemu! Gdzie mnie wywlekasz? Dwie szparki zamiast oczu, grzywka rozczochrana, zero kontaktu.
Co jednego złapałam, leki w dziób wetknęłam, to następny gdzieś się zapodziewiał. Nieustanne poranne polowanie.
I olać się nie da - po lekach muszą zjeść. I to każdy swoje.
Wpadałam do pracy najostatniejsza, w najostatniejszej chwili i z dziką zadyszką...
Któregoś dnia Barbarka jedna stawiła się karnie na swoim miejscu. Postała, postała, a że nikt się nie dołączył, to sobie poszła. Co będzie sterczeć jak głupia...
Ale już pomału dociera. Że WYCHODZĘ i mnie nie ma. Bywa, że nawet o trzeciej w nocy, jak mnie już z wyrka wyrzuci, zbierają się karnie w kuchni czekając, aż lekami udręczę i posiłek podam.
morelowa pisze:Moja wyobraźnia nie ogarnia jak sobie radzisz z tym w chorobie..

Tak nie
zaogarniam... Kuwety ledwo dwa razy na dobę i to tylko dlatego, że poczucie wstydu nie daje rzadziej. Sprzątanie olałam delikatnie, więc mieszkam w tartaku...
Pani Krysia (zmywarka) - moja największa miłość...
Reszta zajęć czeka na lepsze czasy.