» Czw maja 07, 2009 8:58
Owszem piszemy delikatnie, bo nie dzieje się aż taka tragedia w naszym schronisku. Znam gorsze. Kuwety od ponad miesiąca są w klatkach, są też posłanka i kartoniki. Chwaliłam to wielokrotnie.
Czasem jednak coś szwankuje i też musze o tym uczciwie napisać. Od Wielkanocy mam wrażenie, że nastąpiło pogorszenie. Mimo, że kotów było naprawdę niewiele. Martwię się, co będzie, jak zrobi ich się 40 lub więcej.
Teraz najbardziej boli mnie jakość jedzenia podawanego kotom w schronisku, ale to zależy wyłącznie od kierownictwa.
Druga rzecz, która mnie bardzo martwi to taka, że obsługa ludzi przychodzących do schroniska jest bardzo zła. Większość czuje się intruzami, którzy przyszli poprzeszkadzać. Początkowy entuzjazm z przyjazdu do schroniska po kotka zmiania się w niechęć i chęć jak najszybszego powrotu do domu. Sporo osób opowiada mi jak kazano im czekać godzinę na korytarzu, podczas kiedy panie w biurze były zajęte plotkami. Opowiadają też jak niektórzy zniecierpliwieni wychodzą bez zwierzaka. A przecież w schronisku jest nadal dużo zwierząt i każdy, kto się po nie zgłasza powinien być przyjmowany z otwartymi ramionami. Niestety często ludzie, którzy do mnie dzwonią, mówią mi, że w schronisku powiedziano im, że kotów nie ma i są zdziwieni jak wysyłam im mailem zdjęcia, że jednak jakieś koty tam są i czekają na domy.
Sama procedura adopcyjna trwa zbyt długo, nawet do dwóch godzin.
Kolejny problem to niekompetencja osób, które sa odpowiedzialne za podpisywanie umów adopcyjnych (na szczęście nie wszystkich). Ludzie, którzy maja wizytę w schronisku za sobą, opowiadają mi o tym, że pani, która oprowadzała ich po baraku nie ma zielonego pojęcia o kotach, które tam przebywają, nie potrafiła im doradzić ani nie namawiała do adopcji. Mieli raczej wrażenie, że chce ich jak najszybciej spławić. To są opinie, które wciąż słyszę od osób, które namawiam do przychodzenia do schroniska. Mam nadzieję, że to się w końcu kiedyś zmieni.
SKARBONKA ZAPRASZA!!!