Zastanawiam się, czy nie powinnyśmy przed wiosną tych kotek wysterylizować. Ale jest trochę przeciwności losu...
Idzie zima...załóżmy, że bym jakoś załatwiła tańsze sterylki z tygodniowym przechowaniem w Warszawie, to to chyba i tak za wcześnie, żeby je wypuścić na ten śmietnik ze świeżymi bliznami po tygodniu (zimno, bakterie, brud, jeszcze się wda zakażenie, nie wiadomo, czy kotek nie powinno się przed sterylką podleczyć, odrobaczyć a może i zaszczepić, żeby w lecznicy czegoś nie załapały).
Jeżeli sterylka była by w Mińsku, to pominąwszy kwestie kosztów (min. 200-220 zł za kotkę, bez przechowania), problem jest taki, że w Mińsku zakładają normalne szwy, robią cięcie takie nieco dłuższe niż w Warszawie, a po 12 dniach trzeba się stawić na zdjęcie szwów. Czyli gdybym nawet przetrzymała kotki w łazience 12 dni po sterylce (na co mógłby się nie zgodzić mąż), to jak ja bym potem mogła takie odkarmione, zadowolone i rozgrzane kaloryferami kotki wystawić na ten śmietnik z powrotem? Serce by mi pękło, a i dla kotek to było by przykre. Tym bardziej, że nie mam pojęcia, jaka będzie pogoda w grudniu.
Chyba trzeba poczekać do marca, ale na początku marca rodzę dziecko i nie będę miała kasy, czasu i głowy do tego
Najlepszym rozwiązaniem było by jednak znaleźć dom dziewczynkom...