staramy się jak możemy dogadzać małej pannie
Kotka jest malutka a je więcej niż mój grubcio

do wyboru ma kotlecik albo puszczeczkę trzy razy dziennie (mała dama suchego niestety nie rusza a zestresowani Państwo nie chcą kocińce robić krzywdy

) więc najpierw raczy się kotletem (mimo zapewnień opiekuna wątroba wieprzowa niestety już nie smakuje) a nastepnie od niechcenia zjada trochę saszetki ( o cenie której nie będę tutaj pisała

) Ogólnie to wszystko jest ok. Kotka siedzi od środy w osobnym pokoju ale niestety jeszcze sie boi i szuka sobie ciągle kryjówek (bo ta wredna duża wszystko psuje, wpadając przynajmniej 3 razy dziennie w panikę i odkrywając wszystkie misternie wyszukane schowki

) tak więc kotka wędrowała coraz wyżej i wyżej a obecnie przebywa niemal pod samym sufitem na samej górze szafy (nie muszę chyba opowiadać jaki stres przeżywam w związku z tym

) oczywiście jeżeli jest w zasięgu ręki to daje się głaskać i nawet wczoraj rozmruczana ugniatała łapkami w powietrzu. Najlepsza część historii to fragment dotyczący mojego bardzo złego rezydenta, który jest wredny, zawistny i ogólnie "be". Kiedy Piratka dotarła do mnie do domu, kocur podleciał do transportera (chyba lekko oszołomiony

) i jedyna reakcja poza obejściem transporterka z każdej strony i obwąchaniu każdej jego części było cichutkie "miau"

, nastepne godziny to ciągłe pomiaukiwanie pod drzwiami pokoju Piratki i usilne próby dostania się do środka

Kiedy Piratka przebywa gdzieś wyżej kocur jest czasem wpuszczany do pokoju, wtedy wchodzi na ugięntych łapkach i wszystko dokładnie obwąchuje. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że znieruchomiała kotka jest dla niego niewidoczna

ale jak już uda mu się ją zobaczyć to robi taką minę

wyciąga szyję jak żyrafa i pomiaukuje

dziś rano po krótkiej wizycie chciałam go wyniesć z pokoju, bo kotka chyba sie go wystraszyła a on żałośnie miauczał i wymachiwał łapkami zaczepiając o wszystkie możliwe wystające przedmioty, byle go nie wynosić

(to tyle jeżeli chodzi o złego i wrednego kota

) Oczywiście nie dopuściliśmy jeszcze do konfrontacji bezpośredniej, bo kota wyraźnie drży na widok czarnego futerka (być może jest to trauma pozostawiona po ataku kotki Psotki

która jest prawie identyczna jak mój futerkowiec) albo też zwyczajnie kotka jeszcze nie czuje się pewnie w swoim nowym domu. Zdecydowaliśmy, że Piratka musi najpierw trochę się zadomowić i dopiero wtedy dojdzie do spotkania twarzą w twarz, jaki będzie jego finał trudno powiedzieć, ale liczymy na to, że kociambry się polubią. Tak na koniec tego postu, to muszę jeszcze raz napisać, że jest przekochana
