Rozmawiałam z Nelką. Bęziemy dawać znaki dymne.
A tak, zanim zapomnę, chciałam serdecznie podziękować Nelce za przenocowanie Milusi (bo to ja bezczelnie uknułam taki plan

).
Ponadto muszę napisać, że dzięki Nelce sprawnie udało się cały partyzancki przerzut zorganizować.
Nelka podała na wątku transportowym swoej pełne namiary, telefon, maila... to mogłam do niej zadzwonić i narzucać się już tradycyjnie z kociopartyzanckimi pomysłami...
W przypadku Mili sprawa była znacznie trudniejsza i bardziej nerwowa... bo dowiedziałam się o sprawie wczoraj od Małgosi i telefon wykitrałam dzwoniąc po ludziach i wymuszając... a czas naglił...
a trudności się piętrzyły
Tak na przyszłość se myślę, zawsze się może znaleźć jakiś świr, który nagle wymyśłi jakiś karkołomny sposób transportu szczególnie tych "pilnych" kotów, warto więc pisać przy apelu pełne namiary, bo partyzanckie akcje sprawdzają się najlepiej.... ale trzeba im dać szansę.
