Jakoś się nie mogłam zebrać
Sreberko przez 3 miesiące robiła mnie w konia

, przez cały czas miała swoich właścicieli, a jak udało jej się zwiać (parter, balkon nie zabezpieczony) to przychodziła do mnie na wyżerkę.
Okociła się w domu, miała 6 kociaków (dwa siwe, reszta bura albo łaciata). Wszystkie zostały już oddane.
W ubiegły czwartek pokazała się po długiej przerwie, wyglądała tragiczne, zapadnięte boki, worek na brzuchu prawie do ziemi. Pomacałam cycki czy jeszcze karmi i trafiłam na jakieś strupy

. Pierwsza myśl: pewnie kociaki ją pogryzły, bo w takim stanie nie ma już czym ich karmić

. Złapałam w ręce by to obejrzeć, a tu niespodzianka ... szwy po świeżej sterylce (jak się okazało zrobionej poprzedniego dnia). Nawiasem mówiąc, tak paskudnego szycia jeszcze nie widziałam.
Zrobiłam zdjęcia, wkleję wieczorem bo mam je w domu.
Właścicieli namierzyłam przypadkiem. Szukałam Snejkiego, by nakarmić go przed pójściem do domu i usłyszałam jak na działkach ktoś powiedział „o jest kot, ale to nie ten, bo ten jest bury” Wdrapałam się na parkan i zapytałam jakiego kota szukają (myślałam, że może jakiś działkowicz przygarnął Sreberko) i tak dostałam telefon do właścicieli.
Zadzwoniłam, że widziałam ją koło południa i w razie czego jak przyjdzie to mogę ją złapać. Okazało się, że godzinę wcześniej już ją złapali.
Ostatnio mocno jej pilnowali (dlatego nie przychodziła

), by znowu nie zaciążyła. Zwiała im w dniu kiedy miała zrobiony zabieg, w dodatku była jeszcze taka półprzytomna (nie spodziewali się, że w takim stanie może uciec). Dlatego dookoła rozgłosili, że jej szukają i zostawiali nr telefonu.
Szczerze mówiąc to jej wygląd (i wcześniej i teraz) trochę mnie martwi, ale i tak mi ulżyło, bo tak na prawdę, to z jej powodu straciłam sporo nerwów.
Doradziłam osiatkowanie balkonu, mają przemyśleć chociaż wątpię czy to zrobią. Problem kociaków już odpada, a ich druga 16 letnia kotka nie jest zainteresowana wycieczkami.
Z drugiej strony chyba nie tacy źli właściciele, jeśli mają taką wiekową kotkę.
***********
Snejki bez zmian je, pije, sika, mizia się jak wariat. Jutro jeszcze zastrzyki (to 5 dzień od zmiany leków). I oby to był już koniec chorowania, bo te wyjazdy do weta sporo czasu mi zabierają.
W dodatku mój Dyzio wczoraj był jakiś osowiały i bez apetytu. Muszę szybko znaleźć czas by złapać jego siuśki i zrobić mu wszystkie badania, a na to potrzebny mi wolny dzień, bo po południu tego u nas się nie da.