Na poczatku koty protestowaly przeciwko zmianie lokalu konsumpcyjnego

, ale szybko przekonaly sie, ze jednak trzeba sie pofatygowac tych kilka schodow w dol, i w lewo zaraz za rogiem stoi papu
Czyli wszystko gra.
Przychodza rozne kiciuchy, ostatnio pojawil sie rowniez mlody czarnuszek, bardzo podobny do Misiaczka.
Wiekszosc z nich wyglada na koty domowe, ktore wstepuja w drodze do domu
Nie sa akurat chude, futerko lsni, ludzi sie nie boja...
Tym, ktory na bank jest bezdomny, jest Zorro. I po nim to widac.
I jest najmniej piekny, i najkochanszy z nich wszystkich.
Juz nie kuleje
Inne koty pojawiaja sie i znikaja, raz sa a raz ich nie ma, jak Loulou i Tygrysek, a Zorro chyba czeka godzinami w zaroslach, bo
zawsze jest na miejscu, kiedy przynosze jedzenie.
Wczoraj wracam z miasta o 20.00, wchodze do gory z parkingu, a moj bidulek z zarosli wyskakuje, i lasi sie, i w strone miski zerka...
A sprytny jest na maxa, bo do sasiadow nie wychodzi - tylko do Juniora i mnie, bo nas zna. Poza tym unika ludzi. Jesli ktos jest w poblizu, kiedy je, to siedze przy nim, bo inaczej boi sie troche stac tylem do ludzi, i nie naje sie przez to.
Na poczatku wynosilam miski o 22, ale poniewaz wiem, ze czeka, to wynosze je coraz wczesniej - teraz zrobila sie z tego 20.
Dzisiaj poszlam po puste miseczki, a tam ktos nasypal suchej karmy

, a do drugiej mleka
No ale liczy sie fakt - mam sprzymierzenca!
Myslalam, zeby napisac jakas kartke na temat mleka, ale lepiej nie, bo jeszcze ten ktos poczuje sie urazony, i zniecheci sie do dalszego karmienia. Sprobuje raczej te osobe namierzyc.
Ale Zorro i tak czekal na marysinska kolacje
Dzis byl sparzony dorsz, i dziecina rzucila sie na miske, ale co kfilke przerywal, i podlatywal do mnie, odstawial baranki, i nadstawial wypirzonego grzbietu do miziania.
Cos czuje do tego kota...
Ale jesli on juz tyle lat na wolnosci, to nie wiem, czy w ogole mozna myslec o udomowieniu...
Moje wychodza na chwile do ogrodka, i wracaja do domu. w ogole nie maja zapedow na poznawanie swiata. A Zorro pewnie znikalby przy kazdej okazji, i wracal po nocach, gotowy do odpchlania, odrobaczania, i co tam jeszcze - za kazdym razem...
Nie wiem, takie mam rozterki...tak mnie jakos ciagnie do niego...