Dziękuję za radę Greta!
Dzisiaj rano karmiłam maluchy przy kotce, siedziałam w odległości ok. 1,5 metra od niej (leżała w swoim posłaniu ze swoim małym). Gdy wyjęłam pierwszego kotka z legowiska do karmienia zasyczała

Później już tylko obserwowała z lekkim zaniepokojeniem, nasłuchiwała miauków kociąt, ale poza tym żadnej reakcji już nie było.
Wyjęłam tę szmatkę z posłania naszych kociąt i pogłaskałam kotkę nią- znowu zasyczała. Szmatkę zostawiłam w jej posłaniu- teraz na niej leży.
Kotka jest zamknięta w osobnym pomieszczeniu. Jest trochę niespokojna, chyba chce wyjść na dwór, ale nie wypuszczę jej żeby sytuacja się znowu nie powtórzyła (śmierć na drodze naszej kociej mamy). Kotka jest bardzo przymilna, wyszła dzisiaj z posłania i łasiła się, ale nic jeszcze nie zjadła. Miseczka stoi nietknięta.
Po karmieniu wyniosłam małe.
Boję się, że trochę za dużo jest tych kocich zapachów itp. Kocięta są w swoim posłaniu w pokoju, gdzie są moje kotki domowe. Podchodzą do ich posłania, wąchają, ocierają się. Gdy zaniosę je do karmienia do pomieszczenia nowej kotki- ta znowu będzie czuła nie tylko obce kocięta, ale też nasze kotki. Nie mam możliwości inaczej ich rozlokować. Całe mieszkanie jest na otwartym planie.
Boję się czy coś z tego w ogóle wyjdzie...
Co o tym sądzicie? Co dalej robić?
Pozdrawiam
Ola
