» Sob maja 23, 2009 17:04
Nie przejmuj się. Ja przez jakiś czas prowadziłam Wyjczyka na smyczy. Podwórko pełne pijaków, kot się wyrywa, skacze, szarpie, plącze w smycz, no ubaw po pachy, ale co mi tam, pijakami się nie przejmowałam. Natomiast Wyjczyk bardzo szybko nauczył się wyłazić z szelek. W 9 roku wolności zginął pod samochodem. Teraz na jego miejscu jest Pucuś, nie wychodzi. Nie pozwalam go nawet wyprowadzać do ogrodu w szelkach. Mratawoj lata, ale mieszkamy z nim na działce, więc spoko, nie ma samochodów. Często chodzi z nami na spacery, jak pies przy nodze. Ale wystarczy jakić świerszcz, motyl, pies czy cokolwiek- i kota nie ma. To jego teren, więc wraca, ale i tak się boję...
Nie słuchaj sąsiadów, nie spuszczaj kota ze smyczy, pamiętaj, z szeleczek kot potrafi wyjść !