Ja będąc przezorną, wiedząć, że mimo największego pilnowania kot może mi czmychnąć oknem chodziłam z nim na spacery właśnie pod okno. Bał się tych spacerów, bo obok jeździły samochody, chodziły psy i jak się czegoś bał i chciał uciekać to zawsze go kierowałam do otwartego okienka w piwnicy (okienko od suszarni). No i jak mi Bunc zwiał to od razu poszłam pod to okienko i kiciałam, kiciałam aż zobaczyłam tylko parę błszczących oczów (ciemno tam było). Wtedy pobiegłam do dozorcy, poprosiłam o klucze do suszarni i poszliśmy po kota. W suszarni pełno było jakichś gratów i on tam się zaszył. Kiciam, wołam i nic. Dozorcy się znudziło czekać i poszedł, a ja jeszcze ze dwadzieścia minut siedziałam i go wołałam. Gdyby nie to że widziałam jego oczy to bym zrezygnowała. Kot w domu przychodził na zawołanie, ale w takiej sytuacji nie reagował, za duży stres.
Także Ty też chodź wiele razy w to samo miejsce i cierpliwie ją wołaj. Znajdzie się
