JUż braciszki wszystkie poprzedstawiane to może ja przedstwaię wam Surykatkową Siostrę - Inusię ??
Wkońcu wychowały się w jednej piwnicy i to od Inusi zaczęła się historia jej rodzeństwa.
Kicię znalazłam pod blokiem podczas zamieci skuloną między płytami chodnikowymi. Szłam akurat z psem i zauważyłam przemykającego "szczurka" pod ścianą bloku i jakos tak wyszło że złapałam , chociaż dokładnie znam zdanie mojej mamy co do przynoszenia zwierząt do domu, szczególnie takich jak Ina : brudnych, chorych, śmierdzących... Mimo to złapałam kociche do gołych rąk - to było najgłupsze co mogłam zrobić, zdrapała mnie niemiłosiernie - i przytaszczyłam do domu. Wsadziłam do kartonu i tam siedziała skulona, trzęsąca się, ledwo fucząca z wyczerpania,z zaklejonymi oczami. Jak moja mama to zobaczyła to .. aaa pomińmy

Dostałam najpierw 2 dni na pozbycie sie jej, potem tydzień , a potem moja mama sama zadecydowała że kocicho zostanie.Na samym poczatku nie wiedziałam co to jest - kocur czy kociczka. Miała chyba juz z tysiąc imion. Przez pierwsze dni nazywałam ją Kiciu, potem ochrzciłam jako Mała Szczyna, jak okazało się że sika mi do łózka, po zadecydowaniu że kot zostanie miała być Princesska, Paris, potem Nesca, aż Wkońcu nazwałam ją Inka.
Z początku był wielki problem, jeszcze jak było słabe to pół biedy - można było wziąść do weta, zakropić oczy itd.. ale jak to odżyło trochę,pojadło i się ogrzało to zaczęła się prawdziwa zabawa... Szkoda mi było kota trzymac w kartonie, więć po paru dniach poprostu puściłam na pokój. Początkowo była trasa na lini karton-pod szafke, potem zrobiła się trochę śmielsza i zaczęła ganiać po pokoju. Nawet znalazła sobie świetne miejsce na kuwetkę - moje łózko- i tam załatwiała wszsytskie potrzeby i przykrywała kołdrą (Przez pierwsze dni załatwiała się pod siebie. ).Widocznie kuwetka jej się nie podobała ta co jej postawiłam z prawdziwym żwirkiem.Ale szybko opanowałyśmy sytuację i nauczyła się do kuwetki.. wyleczyłam, oswoiła się i jest. Zaprzyjażniła się z moim psem - Amorkiem. Teraz jest ze mną wszędzie, gdzie nie pójdę tam lezą za mną Łaciaty i Surykatka ( tak ją nazywamy czasem, albo Gremlinem)
Odkąd ją wzięłam zaczęłam też szukać domku dla braciszków z piwnicy, ale okazało się to nie takie proste, bo kto chce kociaki z piwnicy, brudne , chore i smierdzące, jeszcze niewiadomo jakiej płci... Na szczęscie pojawili się Sanna-ho i TŻ Nordstjerny i wyłapalismy razem kotki, które Sanna-ho wzięła na tymcza, za co bardzo dziękuję. Inucha też jest wdzięczna!!
A teraz troche fot Iny żebyście mogli zobaczyć jaką Groszki mają siostrzyczkę , a ja jakiego mam pięknego kota :
tu Ina po znalezieniu :
Jak widać początkowo nie miała wcale ochoty się z nikim zaprzyjaźniać...
ale potem się zorientowała,że w łózku może jej być całkiem nieźle i się zaprzyjażniłyśmy...
teraz słodko śpi..
zaprzyjaźniła się nawet z Łaciatym :
aktualnie wygląda tak :
myślę że tyle o Inie wystarczy, aż za dużo...
Teraz już będziecie wiedzieć kim jest Inusia i jak wygląda
Braciszki piękne, siostrzyczka piękna
