Jeszcze raz dziękuję za tak miłe przyjęcie

.
Napiszę teraz troszkę o moich zwierzakach.
Zacznę od Poli-Różyczki jako że pojawiła się pierwsza w domu. Znalazłam ją jako ok. 2 mies. kocię (teraz ma 4 lata). Siedziała na drzewie i bardzo płakała, bo nie potrafiła zejść. zdjęliśmy ją razem z tatą z drzewa (ale był ubaw! Mój tato jet dość dużym mężczyzną, a drzewo cieniutkie...) i tak pojawiła się w moim życiu koteczka z charakterkiem

. Jako że zdejmował ją tato on też nadał imię Pola. A Różyczka to propozycja naszego zaprzyjaźnionego lekarza wet. A wzięla się to z jednego z odcinków "Columbo", mianowicie występowały tam dobermany, które na hasło "różyczka" atakowały wskazany cel i imię to pasuję do mojej koci idealnie. Jest niedużą, srebrną pręgowaną koteczką. Ma białą szyjkę, brzuszek i skarpety. Ma olbrzymie zielone oczy i różowy nosek.
Potem pojawił się pies: Maryśka - też znajda. Znalazłam ją wracając do domu. Akurat szłam ulicą i usłyszałam głośny, rozpaczliwy pisk. Okazało się że na torowisku tramwajowym leży pies, którego chwilę wcześniej potrącił przejeżdżający tramwaj. Na całe szczęście moja Mania (wtedy jeszcze nie) leżała pomiedzy szynami i oprócz tego, że straciła kilka zębów i miała trochę otarć i rozcięć nic się nie stało. A Maryśka wzięła się od sierotki, bo moja psica była biedna, przestraszonai bardzo zagubiona. Taka prawdziwa sierotka. Jak ją znalazłam miała ok. 2 lat wg. lek.wet. (jest już 2 lata ze mną). Jest małym, puchatym i grubym kundelkiem. Czarna podpalana brązem.
No i Zenek. Został znaleziony w autobusie, biegał i łapał pasażerów za nogi. Znaleźli go młodzi ludzie, którzy niestety nie mogli go zatrzymać i zanieśli go do zaprzyjaźnionego wet. Z lecznicy trafił pod opieką pań, które zajmują się kotami na osiedlu. Przebywał w specjalnym pomieszczeniu w klatce około tygodnia (został "ciachnięty") i trzeba było otworzyć klatkę, bo ileż można takiego zwierzaka trzymać w zamknięciu. Nie uciekł ale na następny dzień się nie pojawił, później przyszedł raz czy dwa i nic nie było o nim wiadomo. Aż pewnego dnia wracałam z psem do domu i patrzę a siedzi na ulicy moja Szczypawa (od razu gdy go poznałam dostał takie imię ode mnie), odniosłam go do pomieszczenia dla kotów, ale on przyszedł znów na ulicę, potem poszedł z moją mamą do sklepu i przyszedł z nią do domu i powiedział, że będzie tu mieszkał. Jest bury pręgowanya spodnia część łapek jest czarna. Jest dość duzym kotem a zapowiada się, że jeszcze trochę masy mu przybędzie.
I to by było tyle o moich domowych zwierzakach - nie mówię nic o zaprzyjaźnionych... Mam nadzieję, że nie zanudziła Was moimi historiami. W niedługim czasie postaram się wstawić kilka fotek.
Pozdrawiam
