Dziewczyny, wielkie dzięki za rady i uwagi.
Lidko z piwnica nie da rady raczej, w moim bloku było takie pomieszczenie, gdzie koty sobie sypiały. Od czasu gdy obok zrobiono plac zabaw wszystkie koty wyniosły się. Stare osiedlowe wygi radzą sobie - oprócz bloków z wielkiej płyty są jeszcze stuletnie murowane kamienice z piwnicami dostępnymi dla kotów. Nowe, podrzucone koty, udałaje się raczej wyadoptować, część kotów umiera lub ginie w wypadkach. Kilka trafiło do Kociego Azylu...To paskudne osiedle, wiele osób nie znosi kotów, psy biegają luzem...
Mam nowe, niestety niewiele lepsze fotki:
Wielkogłowy
Lala
Koksik
Burkot niestety on jest najbardziej płochliwy, tylko jeden raz udało mi się go dotknąć, trzyma sie na odległość i stąd fotka jest jaka jest
Niby fajnie, jak podwórkowy kot da się pogłaskać i pozwoli podać lek, ale ja nie chciałabym żeby były zbyt ufne, bo to je zgubi. Martwię sie też trochę bo kocurki (szczególnie Wielkogłowy i Koksik) są bardzo chude. Z drugiej jednak strony Wielkogłowy waży chyba nie mniej niż moja Sonia
Koksik to kot, który pojawił się na osiedlu ponad rok temu, był nierozłączny z drugim czarnym, mniejszym kotkiem, który miał tylko jedno oko sprawne (zapewne po kocim katarze). Oba kociaki trzymały się sąsiedniego bloku, gdzie były regularnie karmione. Wiosną jednooki zachorował, wiem od p. Ireny, ze jakiś pan go przywiózł do Azylu. Koksik został sam, zniknęły miski z jedzeniem, w końcu przeniósł się do "mojej stołówki". Z początku był bity i przeganiany przez inne koty, z Lalą włącznie, teraz jest lepiej, można dawać mu jedzenie obok pozostałych (ale i tak raczej każdy je ze swojego "talerza") kotów.