Fredziu - biegaj po tęczowych łąkach [']

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob maja 05, 2007 6:24

Theodora pisze:Podnoszę.

Pomijając estetykę, to czy nie macie wrażenia,że ten kieł może mu utrudniać jedzenie?


Z kłem możemy sobie poradzić.
Ale sam Fredzio sobie nie poradzi. To nie jest kot, który pokazuje się odwiedziającym. Fredzio w ogóle nie schodzi ze swojego legowiska. Jest kompletnie zrezygnowany. Już nawet oczami nie błaga. Po prostu obojętnie patrzy: mały, złamany numer schroniskowy.

Nie ma nikogo, kto chciałby mu pomóc? Nie mówimy o poprawie samopoczucia kotu. Mówimy o RATOWANIU JEGO ŻYCIA, złamanego, zniszczonego przez człowieka, który najpierw go pieścił, miział, podtykał smakołyki, a potem uznał, że ma inne plany. Fredzio jak przedmiot, jak bezduszna lalka trafił do schronu.
Co czuje? Pewnie już nic. Domek, który go weźmie, będzie musiał ciężko zapracować sobie na choćby malutki motorek, na pierwszego baranka.

Gdybym nie wzięła Milusi, pewnie nie czułabym się na prawie, żeby tak namawiać, przekonywać do uratowania życia Fredziowi. W wątku Dropsika napisałam, jaka jest moja sytuacja, a w wątku Milusi - co się z nią teraz dzieje i że ma gwałtowny nawrót choroby. Dzisiaj dopiszę, że w nocy wstawałam co 2 godziny, żeby sprawdzać, co się z nią dzeje i jak oddycha. Boję się o nią, ale gdybym teraz miała raz jeszcze podjąć decyzję o jej zabraniu, zrobiłabym to bez wahania. Bez względu na to, co się okaże z jej płucami, bez względu na to, czy Milusia zostanie wyleczona, bez względu na strach, który mnie teraz obezwładnia - zrobiłam bardzo dobrze i dumna jestem z tego. Bo Milusia jest może bardzo chora, ale dla chwil spędzonych w przytuleniu na kanapie, dla widoku biegnącej za miseczką Milusi, dla baranków i motorków, dla wystawionego na głaski brzuszka - warto było. Nie jest ważne, co czuję ja, nie jest ważne, czy cierpię i czy się boję. Nie zabrałam jej z Katowic dla własnej przyjemności, tylko dla uratowania jej życia.

Przepraszam za ten przydługi wywód nie na temat. Chciciałabym, żeby znalazł się ktoś, kto taką szansę da Fredkowi. Nawet jeśli to miałyby być ostatnie miesiące jego życia. Dajmy szansę nam samym: niechby Fredek wchodził na Tęczowy Most w przekonaniu, że ma się z kim żegnać, że ma na kogo patrzeć Stamtąd. Niech pamięta, jak smakują głaski i ciepłe słowo. To tak dużo?

A przecież Fredek prawdopodobnie nie jest ciężko chory, na chorobę śmiertelną. Prawdopodobnie nie jest w stanie sobie poradzić ze zwykłym grzybem i katarem, z którego nasze futra wychodzą bez śladu w tydzień.

O to Was proszę: pomóżcie nam zaleźć dla niego odpowiedzialny dom. Obiecuję, przysięgam, że ze wszystkich sił pomogę: bazarkiem, jakimiś wpłatami, jeśli Fredek trafi do domku łódzkiego bez samochodu - będę dowozić swoim autem do weta. To obiecuję i nie wycofam się z obietnicy. Proszę tylko o mały kąt dla tego złamanego zwierzęcia, o szansę na życie dla niego.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob maja 05, 2007 6:26

malagos pisze:Bardzo podoba mi sie Fredzio, podobnie zrezygnowany był Nikoś, gdy w listopadzie ub. roku przyjechał do nie ze schroniska w Poznaniu...Teraz, nie do (P)poznania!



Malagos, może znalazłabyś chwilę czasu, żeby opowiedzieć tu o swoich doświadczeniach z wzięciem Nikosia? Dlaczego to zrobiłaś i że nie było to takie straszne. Może to zachęci jakiś dobry domek do uratowania naszego Fredzia.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob maja 05, 2007 9:31

Fredziu, jutro dostaniesz porcję głasków. A może i domek jakiś Cię zauważy i pokocha?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Sob maja 05, 2007 9:47

mokkunia pisze:Fredziu, jutro dostaniesz porcję głasków. A może i domek jakiś Cię zauważy i pokocha?



mokkunia :1luvu:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob maja 05, 2007 10:07

bardzo dziekuję za podnoszenie wątku podczas mojej nieobecności.
Jutro o wszystko wyptam, zasugeruje też usunięcie kła, jelsi jest taka potrzeba. Zajrzymy też do jego karty.
Powiem mu ile cioć o nim mysli :D
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob maja 05, 2007 10:08

Magija, liczę na bardzo wyczerpującą informację o kotku. Żeby o niego walczyć, musimy wszystko wiedzieć.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob maja 05, 2007 13:32

Może i nie jest piękny.
Ale jest uroczy.

Theodora

Avatar użytkownika
 
Posty: 1886
Od: Pon kwi 30, 2007 10:49

Post » Sob maja 05, 2007 16:47

Theodora pisze:Może i nie jest piękny.
Ale jest uroczy.



jest teraz w złym stanie, ale w rzeczywistości jest przecudnym kocurkiem.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob maja 05, 2007 20:49

Femka, historia Nikosia jest krótka - apel na forum osób z Poznania, ze w schronisku siedzi stary, jedenastoletni kot syjamski, bez zębów... Wyizolowany, siedzący w odretwieniu, nie je, nie pije.
Stary, niepotrzebny przedmiot, oddany do schroniska.
Przeczytała, ten wątek, potem kilka innych, poszłam zrobić kolację, wróciłam do komputera, przeczytałam jeszcze raz....Popatrzyłam na swego syjama Maciusia, zabranego ze wsi z piwnicy, Rudą persiczkę, kilka psów przybłęd, śpiacych na kanapie...
Dom duży, dzieci odchowane juz na studiach, ja mam duzo czasu, mam warunki na tyle zwierząt, ile zechcę, jestem juz dużą dziewczynką i wreszcie mam czas na realizację marzeń z dzieciństwa. Zapytałam męża, co sądzi o kocie bez zebów. On na to, bierzemy, ale Poznań jest tak daleko.
Za dwa dni przyjechał do mnie kontener, a w nim kot. Dzięki łańcuszkowi dobrej woli dziewczyn z Poznania i Warszawy...
To było w listopadzie. Kot zamieszkał w łazience na pietrze. Nie jadł i nie pił przez dwa dni, potem wypił trochę wody. Potem trochę wołowiny. Po miesiącu wychylił łepek z łazienki, po dwóch odwazył się wyjść na korytarz. Mięsko siekam, suchą karmę zamawiam na Animalii. Nikoś teraz chodzi po całym domu, wskakuje na kolana, nie boi sie psów (a one ustępuja mu z drogi) - po prostu jest szczęśliwym, normalnym, jeszcze tylko moze trochę zalęknonym kotem.
Warto poświęcić trochę siebie, aby zobaczyć w kocich oczach radość, pojawiajacą sie w miejsce strachu i niepewności.

malagos

Avatar użytkownika
 
Posty: 1590
Od: Pon wrz 05, 2005 20:54
Lokalizacja: okolice Makowa Maz.

Post » Sob maja 05, 2007 20:49

hopsaj do góry malutki..

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Sob maja 05, 2007 21:35

malagos pisze:Femka, historia Nikosia jest krótka - apel na forum osób z Poznania, ze w schronisku siedzi stary, jedenastoletni kot syjamski, bez zębów... Wyizolowany, siedzący w odretwieniu, nie je, nie pije.
Stary, niepotrzebny przedmiot, oddany do schroniska.
Przeczytała, ten wątek, potem kilka innych, poszłam zrobić kolację, wróciłam do komputera, przeczytałam jeszcze raz....Popatrzyłam na swego syjama Maciusia, zabranego ze wsi z piwnicy, Rudą persiczkę, kilka psów przybłęd, śpiacych na kanapie...
Dom duży, dzieci odchowane juz na studiach, ja mam duzo czasu, mam warunki na tyle zwierząt, ile zechcę, jestem juz dużą dziewczynką i wreszcie mam czas na realizację marzeń z dzieciństwa. Zapytałam męża, co sądzi o kocie bez zebów. On na to, bierzemy, ale Poznań jest tak daleko.
Za dwa dni przyjechał do mnie kontener, a w nim kot. Dzięki łańcuszkowi dobrej woli dziewczyn z Poznania i Warszawy...
To było w listopadzie. Kot zamieszkał w łazience na pietrze. Nie jadł i nie pił przez dwa dni, potem wypił trochę wody. Potem trochę wołowiny. Po miesiącu wychylił łepek z łazienki, po dwóch odwazył się wyjść na korytarz. Mięsko siekam, suchą karmę zamawiam na Animalii. Nikoś teraz chodzi po całym domu, wskakuje na kolana, nie boi sie psów (a one ustępuja mu z drogi) - po prostu jest szczęśliwym, normalnym, jeszcze tylko moze trochę zalęknonym kotem.
Warto poświęcić trochę siebie, aby zobaczyć w kocich oczach radość, pojawiajacą sie w miejsce strachu i niepewności.


Dziękuję, Malagos.
Właśnie na odzew takiej osoby jak Ty czekamy.Miasto Włókienników jest ich pełne, głeboko w to wierzę.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie maja 06, 2007 6:31

Przed kilkoma miesiącami do mojej kotki dołączył kocurek ze schroniska. Chociaż dokocenie jest dla rezydentki wyjątkowo trudne i miałam chwile zwątpienia, to jednak wszystko idzie w niepamięć gdy czuję pod palcami gladkie futerko i zaokrąglone boczki kocurka, obserwuję pierwsze nieśmiałe inicjowanie zabawy przez kotkę, patrzę we wlepione we mnie ślepka i czuję ciepło przytulonego do nogi ciałka.
Patrzeć, jak z niepewnego, wylęknionego kota robi się pełnokrwiesty kot domowy, świadomy swojej przynależności do miejsca, w którym jest i ufający swojemu opiekunowi to prawdziwe szczęście.
Tylko trzeba umieć je zobaczyć w rzeczach dla wielu niedostrzegalnych.

Fredziu :ok:

Theodora

Avatar użytkownika
 
Posty: 1886
Od: Pon kwi 30, 2007 10:49

Post » Nie maja 06, 2007 6:45

Theodora, bardzo Ci dziękuję za to wspomnienie. Im więcej będziemy opowiadać o swoich doświadczeniach, o tym, że takie decyzje niosą za sobą obowiązki, ale też oddają życie tym, którzy już z niego zrezygnowali - to jest szansa dla tych skrzywdzonych przez człowieka istot. Ten, który im pomoże - w zamian otrzymuje takie ogromne pokłady futerkowej miłości i przywiązania, że trudno jest cokolwiek wartościować, wyceniać, rachować :oops:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie maja 06, 2007 9:49

Nieszczęśliwy koteczek szuka swego miejsca....

malagos

Avatar użytkownika
 
Posty: 1590
Od: Pon wrz 05, 2005 20:54
Lokalizacja: okolice Makowa Maz.

Post » Nie maja 06, 2007 13:16

Dziewczyny, co tam u Fredka?
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: BeataK-J, Google [Bot], MruczkiRządzą, puszatek, Szymkowa i 360 gości