Benia z działek-u mnie-2 koty znalazły domy,Szafran szuka...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 23, 2006 19:14

Dzięki Jana,
Wiesz, ja te kocięta widziałam po raz pierwszy. Ubolewam, że dopiero teraz się o nich dowiedziałam, bo na pewno wcześniej miały by domek na bank, tak są piękne. One się urodziły u Pani Haliny w komórce, jak jeszcze tam mieszkała (do października), więc do drugiego miesiąca miały większy kontakt z człowiekiem, teraz tylko przy karmieniu co parę dni :(
Pani Halina mówi, że jak przychodzi sama, to one do niej podchodzą, nawet wskakują do koszyka, dają się głaskać. Dzisiaj jednak mogły być spłoszone, bo przyjechało nas 5 osób i było zamieszanie. Jestem przekonana, że jakby je wziąć do domu to by się oswoiły, ale tu potrzeba czasu. Ja moją rezydentkę oswajałam wiele tygodni, a była starsza, więc wiem co mówię. Ja ich na pewno nie wezmę, nie ma mnie całymi dniami w domu i nie czuję się po prostu na siłach. Myślę, że zaopiekować takim kotem może się tylko osoba, której bardzo zależy na kocie, a nie taka typu "wezmę sobie kota dla dziecka" (nie wiem czy kojarzysz ten typ, ja znam takie osoby, co to biorą kota, a jak coś nie tak, to umywają ręce i oddają zwierzę).
Mam nadzieję, że ktoś zobaczy te fotki i zakocha się w którymś...

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob gru 23, 2006 19:15

Cudownie, że Pieszczoszka już bezpieczna u Ciebie :D . Będzie napewno słodką i wdzięczną koteczką.
Sterylka aborcyjna to tak jak mówiła wetka - w tej sytuacji najmniejsze zło. Pomijając już ilość niechcianych kociaków, to jakie to obciążenie dla kotki - rodzić cztery razy w roku.
Trzymam kciuki żeby wszystko dobrze się ułożyło.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 23, 2006 19:18

Zastanawiam się, jak nazwać Pieszczotkę, bo Pieszczotka to chyba za długie imię...
Jak będzie lała poza kuwetą to będzie Siksa :ryk:

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob gru 23, 2006 19:30

Może dodaj do czystego żwirku trochę odpowiedniego zapachu - czyli trochę zasikanego żwirku :twisted: Ja tak uczyłam kociaki. Jeśli to nie pomoże możesz wierzch posypać ziemią albo piaskiem, powinna sobie przypomnieć działkowe czasy :wink:

Kociaki w takim wieku mogą być już trudnawe do oswojenia. Szansą dla nich jest dom tymczasowy...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob gru 23, 2006 20:17

postaw jej kuwetę ze zwykłym piaskiem lub ziemią, żwirek może jej się nie kojarzyć z sikaniem
jak nasika do piasku to trochę wsyp du żwirkowej kuwety i podmień je


Niebieski puchacz jest cudny
on powinien znaleźć dom ze względu na futro, nie będzie umiał sobie sam kołtunów rozczesywać... Daje się dotknąć, złapać? dasz radę się dowiedzieć?
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Sob gru 23, 2006 21:06

Dzięki za radę co do żwirku, chyba się wybiorę do piaskownicy nakraść piachu:)
Co do kociąt - wiem, że domek tymczasowy by rozwiązał sprawę. Konia z rzędem temu, kto taki domek im zapewni.
Niebieski puchacz chyba był najbardziej "do ludzi" według Pani Halinki, o ile nie pomyliło mi się z tym biało-szarym. Ten biało-szary też jest cudny, na zdjęciu chyba nie widać, ale też jest taki lekko niebieskawy i puszysty, chociaż nieco mniej. Serce się ściska na ich widok. Widziałam na działce ich puchatą babcię (to już trzecie pokolenie). Niestety nie mam możliwości ani czasowych, ani finansowych, ani nie ma mi kto pomóc w wyłapaniu i sterylce całego towarzystwa.

Mińsk Mazowiecki to jednak nie Łódź ani Warszawa. Chyba nie ma tu innych forumowiczów oprócz mnie z MM, no, może Sibia, ale to "była" Mińszczanka.

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob gru 23, 2006 22:06

Ale była akcja:)
Siedziałam przy łóżku, głaszcząc Nową. Moja Ziutka siadła w drzwiach i z żywym zainteresowaniem się przyglądała. Nowa się wyginała od moich głasków, chrupała pokarm, piła mleko (ona jest przyzwyczajona od małego do mleka i chyba jej będę podawała, bo uwielbia), cały czas mrucząc i nic sobie z Ziutki nie robiąc. A Ziutka siedzi do tej pory na progu i się gapi:)
Mąż poleciał po piasek do piaskownicy, już polubił Nową...Mam nadzieję, że Nowa się w końcu załatwi do kuwety, bo jak nie, to będziemy mieli problem...Zastanawiam się, gdzie spać w nocy, chyba sypialnię zostawimy nowej (oby nie zasikała nam łoża), a przeniesiemy się z Ziutką i mężem na kanapę do salunu:) Mówię Wam, ale przeżywam, jak rolnik stonkę :D

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob gru 23, 2006 22:06

MM to też nie koniec świata ;)
Do W-wy nie aż tak daleko.
Trzeba by siędowiedzieć czy jakaś fundacja tam działa i czy można by na jej koszt kotki wysterylizować. No ale to już ktoś miejscowy będzie musiał złapać i zawieźć...
Dowiedz się o to które kociaki nie są całkiem dziki, które rokują dobrze. Bo w tym wieku już nikt nie weźmie kompletnego dzikusa, ale jakby dały się choć karmicielce pogłaskać, to pomyślimy ;)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Sob gru 23, 2006 22:25

Myszko, dają się pogłaskać, ale jak są głodne :wink:
Myślę, że jeszcze trochę i całkiem zdziczeją.
Jest problem z tym łapaniem, bo koty nie są w MM, ale na wsi ok. 6 km za MM. Nie ma tam łatwego dojazdu, tylko samochodem. Autobusem się nie da za bardzo. Miejscowi - to niestety typowi rolnicy, olewają koty, a działkowicze mają je w nosie, oprócz Pani Haliny, ale ona ma już ok. 80 lat (jeszcze prowadzi samochód!) W sezonie działkowym rzucają im karmę, ale jak kotka którą właśnie mam w domu okociła się latem to jedna z działkowiczek potopiła wszystkie w stawie :x
Mam możliwość załatwić czasem jakieś talony na sterylki w Warszawie, bo znam panią z TOZ-u. Ona może tylko tak pomóc...Nie znam żadnej instytucji, która chciałaby je wyłapać i się tym zająć. Sterylki w MM - są, ale tylko za pieniądze, bo nasza gmina żałuje pieniędzy na koty.
Jest więc problem ze sterylkami i to duży. Gdybym tak nie pracowała, to bym mogła jeździć tam i czatować z klatką - łapką, a w tej sytuacji to kanał. Nie znam nikogo w MM, kto chciałby się w to zaangażować. Pozostaje mi chyba tylko wyłapywać co mniejsze koty...

Gdyby ktoś zechciał zająć się tymi "puszkami", to następnym razem jak pojadę z Panią Haliną możemy próbować złapać któregoś. Problem z tym, że ona ma męża chorego na Alzheimera i nie może go często zostawiać samego w domu, bo jest nieobliczalny...Raz o mało się nie otruł.
Powiem krótko - życie jest ciężkie.

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob gru 23, 2006 22:35

powiem tak
jak nic innego mi się nagle nie zwali na głowę (inne koty) to pewnie bym mogła 1-2 wiąć na szukanie domu. Warunek by nie były całkiem dzikie, bo raz, że pracuję i nie jestem w domu non stop, dwa że już przerabiałam w tym roku dzikie kociaki i wiem, że nie każdy da się przekonać do kontaktów z człowiekiem.
Mieszkam w Warszawie, ale samochodu nie mam więc nie mogę podjechać :( Za to mamy klatkę łapkę. Może jak sibia jeździ do MM to dałoby się jakoś zgrać łapankę?
Plan mooocno naciągany, ale cuda się zdażają ;)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Sob gru 23, 2006 22:45

Zawsze to jakiś plan :D
Problem w tym, że trudno mi ocenić ich podatność na oswojenie. Pani Halina mi mówiła, że jak były młodsze, to były bardziej kontaktowe, a teraz gorzej. Nie chciałabym, żebyś potem żałowała decyzji.
Ja mam czas w każdy weekend, a co najmniej do połowy stycznia nie mam szans na dzień urlopu, bo jestem księgową i mam sprawozdanie na głowie. Myślę, że jak byśmy pojechały z klatką, a koty będą głodne, to by się im włożyło jedzenie do klatki i się złapią. Gorzej, jeżeli jako pierwsze dopchają się nie te koty co trzeba...ale nie ma co się martwić na zapas.
Sibia mi proponowała piwko w okresie okołoświątecznym, więc kto wie, może to jest realne? Miło by było, jakby puchatki miały ciepełko na zimę.
Umówiłam się z Panią Haliną, że będę jeździła z nią pomagać karmić koty (chcę jej pomóc, bo to w końcu rencistka). - i wtedy spróbuję je wyczuć, czy bardzo się boją. Dzisiaj było nas dużo i spanikowały. Swoją drogą, zadziwia mnie, że te koty są karmione tylko co parę dni, a w sumie nieźle wyglądają. Może jednak jakaś dobra dusza ze wsi je dokarmia...no i myszki łapią.

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob gru 23, 2006 23:01

też jestem księgową ;)
dwa tygodnie robienie bilansu a od 15stego mamy audyt. W 10 firmach, nie wiem jak przeżyję ;) Niestety w każdą sobotę stycznia w związku z powyższym będę pracować...

Ale spróbuj podjechać z panią Halinką i z odległości paru metrów poobserwować. Jakby się udało i byśmy się spotkały, to mogłabym dać parę kilo suchego dla niej do dokarmiania. Mam trochę do podziału.
sibia jak będzie jechała może (mam nadzieję) przywieźć klatkę łapkę. Klatka jest u tajdzi, ale one się widują czasami, więc mogły by sobie przekazać. Ale fajnie gdyby udało się je bez klatki załapać. Spróbuj wziąć następnym razem transporter, pokaż pani H jak go zamykać i niech do niego wstawi jedzenie. Jak ją znają to może któreś wejdzie?
Ja do netu dopnę się dopiero w środę bo jutro do rodzinki jadę.
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pon gru 25, 2006 13:22

Do Myszy:
Myszko, odpiszę Ci na priva:)

A teraz kolejna relacja.
Jeszcze nie wybrałam imienia kici (myślałam, że może Mufinka, Mufka..., bo jest taka puszysta i słodka).
Więc kicia jest już u nas 3 dzień. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam. To jest ideał kota. Jest miła, grzeczna, kochana. Daje bródkę, brzuszek do głaskania. Mruczy niemal bez przerwy. Całe dnie spędza w naszej sypialni, pod łóżkiem, chociaż kupiliśmy jej śliczne puchate legowisko z poduchą, to się chyba boi tego legowiska, bo jak przysuwam je do niej, to się odsuwa i odwraca główkę. Woli spać na gołej podłodze, bez dywanu. My śpimi w dużym pokoju, z Ziutką. Aha, kicia załatwia się do pięknej dużej kuwety. Ma lepszy kibelek od rezydentki:) Mam nadzieję, że sie o to nie pobiją. Jak tylko wchodzę do jej pokoju, to uruchamia się traktor, Mufka zaczyna jeść, pić, mam wrażenie, że jak jest sama to jedzenie sprawia jej mniejszą przyjemność. A jaki fajny odgłos wydaje jak je kurczaka...Normalnie się w niej zabujałam. Niby szukam jej domu, ale ten dom musiałby być idealny, żebym ją oddała. No, ale to dopiero po sterylce.
Bałam się, że zniewolenie w 4 ścianach działkowej kotki będzie dla niej męką, ona natomiast wogóle nie domaga się wyjścia na wolność. Pewnie woli suchy, ciepły domek i pełną miskę. Gdyby płakała nocami to bym była w kropce, nie byłabym taka pewna, czy dobrze zrobiłam...

Moja Ziutka na szczęście specjalnie nie cierpi, ładnie je, śpi. Od wczoraj jesteśmy na etapie otwierania drzwi od sypialni. Mufka siada w progu i boi się wyjść na pokoje, bo po drugiej stronie przedpokoju siada Ziutka i się na siebie gapią. Ziutka jest przy tym spięta, jak lew przed skokiem na ofiarę, ale już nie stroszy futra, a Mufka siedzi dumnie i albo się gapi, albo się myje, jednak czuje respekt. Wczoraj trochę pozwiedzała przedpokój i kuchnię ale na widok potępiającego wzroku Ziutki dała dyla do sypialni. Ciekawa jestem, kiedy odzyskamy z mężem sypialnię :wink:

Bardzo chciałabym, żeby panny się zaprzyjaźniły, bo jak nie, to nie mam wyboru, będziemy szukać domu. Ziutka jest nadal dla mnie najważniejsza, ona jest jak rozpieszczona jedynaczka, niemal bożek. Ciągle do niej zagadujemy jak jesteśmy w domu, głaszczemy i się nią zachwycamy, bawimy się z nią. Nie wiem czy ona przeżyje taką detronizację.

Mam mały problem. Pojutrze idę do pracy, nie będzie mnie w domu 11 godzin, bo dojeżdżam do Warszawy. Zastanawiam się, czy zamknąć drzwi od sypialni, czy zostawić kotom otwartą przestrzeń. Chyba jednak nie mogłabym się skupić na pracy. Czasem żałuję, że wogóle pracuję, ale gdybym była bezrobotna, to nie miałabym kasy na utrzymanie kotów, więc kółko się zamyka...
Chyba muszę te kicie od siebie izolować. Martwię się też nadchodzącą sterylką. Boję się, że po operacji kotka będzie obolała, że będzie cierpieć, bo to w końcu sterylka aborcyjna. Na szczęście to będzie w piątek, a potem mogę jej poświęcić weekend, a nie idę na Sylwestra nigdzie.

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon gru 25, 2006 13:37

Tak na moje oko to chyba dobrze jest :D
Jak na trzeci dzień dokocenia to chyba nawet jest super!
Nasze panny podobnie się zachowywały przez pierwsze 2-3 tygodnie: Gać rezydentka zabunkrowała się w sypialni, tam jadła i się bawiła, wychodziła tylko do kuwety, Myśka (nowa) nie opuszczała strefy dziennej, tzn. kuchnia/pokój dzienny. Panny obserwowały się zza zasłony, czasem posykiwały i powarkiwały pro forma.
Wnętrze jest praktycznie bez podziałów, więc nie dało się kotów odizolować. Oswald łaził wszędzie, wyraźnie podkręcony, z zaciekawieniem ale też bez agresji.
I któregoś dnia koty zaczęły się witać nosek w nosek.
Wielkiej przyjaźni jeszcze nie ma, ale widać, że koty sie lubią. Trzymam kciuki, żeby u Ciebie było podobnie - relacje między kotkami pewnie będą się przez jakis czas docierać i kształtować (dynamicznie :wink: ), ale po jakimś czasie stosunki się ułożą.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Pon gru 25, 2006 13:40

Nordstjerna, a ile macie kuwet, bo ja nowej kupiłam drugą i ma w sypialni?

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kocia Lady i 79 gości