» Pon kwi 22, 2002 12:12
w piątek chciałam zaszczepic Tygrysa. Zdjełam koszyk z szafy, włozyłam dośrodka kocyk i wabie kota. Tygrysku, Burasku, Malutki, kiciulek idziemy na szczepionko. Tygrys w nogi, do pokoju mamy. Mama wzieła go na rece i niesie do pokoju. Kot jak zobaczyl koszyk wyrwał sie i czmychnąl za lodówke. Wyszedł o 19.15. Wetka przyjmuje do 19.00 a jeszcze trzeba dojechać. W sobote i niedziele mialam robote na działce. Wczoraj juz wyjezdzalismy na dzialke, jak mi si eprzypomnialo, ze nie widac kotów, pytam a gdzie koty, balkon zamkniety, pod balkonem nic nie lezy, na szafie tylko Pyza a małego nie ma. Wołamy, wabimy, rozpacz, kota nigdzie nie ma. Zaglądam za kanapę a on biedak przywarł do skrzyni na posciel, tylko ucho widać. Przypomnialo mu sie jak w piatek probowałysmy go włożyc do koszyka.
Nie wiem jak to będzie z tym szczepieniem. Jak wetka przyjedzie do domu, to sie schowa za meble, bo boi sie obcych. A złapac tez sie nie daje. Musze go wykastrowac, bo Pyza juz zaczyna przed nim uciekac, biedulka, stale ja napastuje.